środa, 1 kwietnia 2015

po co?

To nie jest etap, na którym zadajemy sobie pytanie "po co?" To nie jest także etap, na którym szukamy na nie odpowiedzi. Ale jeśli przy okazji gradobicia, przed którym starałam się zwiać na rowerze, udaje się poznać kolejne argumenty ZA to jest pysznie. Uciec się nie udało. Lico moje schlastane zostało ze stron wszystkich lodowymi kuleczkami. Masaż. Lepsze to niż deszcz. Wolniej wsiąka w ubranie nie przygotowane na takie niespodzianki.
Jadę i napawam się pogodowymi kaprysami. Granica między słońcem i niebem błękitnym rysuje się wyraźnie, ale nade mną już szara otchłań. Wiatr nie pozwala gnać do celu. Nie złoszczę się. Wybucham śmiechem z bezsilności. Lubię to i chcę aby się działo. Jestem na zewnątrz i nie chroni mnie ani dach samochodu ani przestrzeń mieszkania. Moknę i odczuwam każdą komórką świat, naturę, przyrodę i jej siłę. Nie kapie mi rozmazany makijaż bo go nie mam.
Właśnie PO TO jest to wszystko.

No i jeszcze PO TO żeby oglądać szalejące rośliny, które przetrwały przy intensywnych staraniach na balkonie. Jeśli tutaj, na tym małym skrawku miejskiego ogródka są przyzwoite efekty i radość nie do opisania, to co się będzie działo tam, gdzie hobby i przyjemność wzmocnią swoją siłę o to iż zagości w tym codzienność a z czasem będzie to sposób na życie. Że się znudzi? Nie sądzę. Odzywa się we mnie silne dziecko, które swoją pasję chce uprawiać każdego dnia, chce ją chłonąć, odkrywać tajniki i najciemniejsze zakamarki. Chcę nią żyć i nie mieć dość. Czekałam od października. Zbierałam liście, gałązki, kartony i otuliłam na zimne miesiące, Niczym kwoka wysiadująca jajka czekałam cierpliwie co z tego wyniknie. Radość... wszystko przetrwało. Mięta i melisa szaleją, jest szałwia i lawenda, które rok temu urodziły się z ziarenek i teraz mają już drugi roczek, kiełkuje KONWALIA - moja ukochana, którą otrzymałam rok temu w prezencie i czekałam aż jej kwiatki zmienią się w czerwone kulki a potem liście zeschną i dadzą sygnał do spania. Przetrwały też chryzantemy.
Zawsze kojarz mi się z nimi ten oto song.
"Chryzantemy złociste, w kryształowym wazonie, stoją na fortepianie, kojąc smutek i żal." Śpiewał mi to kolega w liceum. Nie było fortepianu ale przetrwały.



Konwalia - będzie woń...


A to nie wiem co to jest.... to mają być jakieś kwiatki. Rok temu były tylko liście.


No i hortensje, hortensje....!!! moja niemiecka miłość. Czemu nadal ich tak mało w Polsce?










No ale psikusa robią mi storczyki bowiem...
Faktem jest, że Niemcy lubują się w storczykach. Moje klientki jednak storczyki, które przekwitają wywalają o zgrozo! do kosza. Nie mają cierpliwości, nie chce im się ich obsługiwać albo po prostu uważają, że kupić nowy jest prościej. A ja je łowię, zbieram i przynoszę do domu i buduję sobie taki przytułek dla orchidei. Mam ich już ponad 10 sztuk. Żadnego nie kupiłam. Jedynie ostatni jest zabrany od mojej mamy, która w domu niestety ma za mało słońca więc dawaj go do przytułku. Czasem są to takie już wymęczone wiechcie, z listkami zwiędłymi (no to ile one bez wody musiały stać, bo wiadomo, że storczyk może, oj może), że szans im nie daje zbyt wiele. Ale one w rewanżu chyba, odwdzięczają się bo piją i piją tę wodę, liście im nabrzmiewają a potem kwitną, kwitną jak oszalałe. Do tej pory kwitły systematycznie te same co zawsze, a te które dochodziły od siebie potrzebowały na to cały rok i oto teraz, gdy ja szykuję się do poważnego przetransportowania ich do nowej Ojczyzny, one postanowiły wydać na świat dzieci. Wszyyystkie. I to akurat teraz kiełkują (kiełkują?) a jak ruszymy to będą pewnie już dość wysokie i w okazałych pąkach a wtedy ich uszkodzenie (zapewne nieuniknione nawet jeśli je dobrze zabezpieczę) złamie moje serce. Kiedyś wspominałam, że miało być storczykowo. No i dziś nieco jest. 










no i sklepowe, żeby kolorowe oko cieszyło






12 komentarzy:

  1. I tu masz rację, wiele osób wyrzuca przekwitnięte storczyki, albo przesusza, bądź przelewa, żeby i tak w końcowej fazie pozbyć się rośliny. Aż żal serce ściska patrząc jak te kwiaty marnieją.A one przecież potrzebują tylko odpowiedniej pielęgnacji...
    U mnie też pogoda bardzo kapryśna, orkan nadal nie odpuszcza... Ba Zmiany klimatyczne są chyba już dla nas przeznaczeniem, jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby ponad 20- ścia lat temu były takie potężne wiatry...
    Serdeczności ślę z Brühl.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. świat się zmienia, wszystko wokół nas i sztuką jest przystosować się do tych zmian, nie zawsze i nie na wszystko trzeba mieć zgodę ale na pogodę mocnych nie ma :) pozdrowienia i serdeczności

      Usuń
  2. Fajna już wiosna u Ciebie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No pewnie, że się nie znudzi!
    Sadzonki hortensji zmarzły mi pierwsze tutejszej zimy ;( Ale będą następne, bo też je kocham.
    Szczęśliwej drogi Twoim storczykom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie tutaj zima była dość sroga ale sąsiadka w Polsce też ma hortensje i zobaczymy jak jej przetrwały. Ściski Inkwi najserdeczniejsze

      Usuń
  4. Kochana moja śliczne te kwiatki ale najpiekszniejsze z tego wszystkiego jest to co piszesz ze wracasz do nasz..........kasia do widzenia......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) moja Ty Kochana, miło że zaglądasz :-) no i czekamy na Waszą czwórkę - siły nie ma - trzeba się ze Stolycy ruszyć :-)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gradobicie widzę Twojej wiośnie nie zaszkodziło. Pięknie piszesz i piękna, kolorowa ta Twoja wiosna.
    Systematycznie wyrzucałam storczyki, które pozbawione mojej troski usychały. Blisko dwadzieścia. Oszałamiająco kwitły, ale nie chciały przeżyć bez wody. Tęskniły za mną. Trudno, nie można mieć wszystkiego.
    Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwadzieścia!!! :-( Biedne. Z tęsknoty uschły. Wesołych Świąt

      Usuń
  7. Fajne to uczucie wolności, które opisujesz w pierwszym akapicie. Ja dawno go mnie miałam. Czuję się generalnie zrąbana jako koń po westernie.
    Piękne kwiaty!

    OdpowiedzUsuń