niedziela, 23 grudnia 2012

and the winner is...

Od dwoch dni jestem w garach, biegam po metrach kwadratowych mojej mamy w czerwonym fartuchu w serduszka, mam na koncie uszka do barszczu ( pierwszy raz w zyciu), pierogi od A do Z samodzielne (pierwszy raz w zyciu), kutie najprawdziwsza ( toze pierwyj raz) i generalnie zarobiona jestem po pas.
Do tego jeszcze ubieranie choinki, strojenie domu, goraca linia z takich czy innych powodow z Polska... i czas zlecial.
A tu przeciez trza wylosowac CUKIERCZKA....
No i teraz pare slow wytlumaczenia. Nie ma dokumentacji foto, ale musicie uwierzc na slowo bo moja osobista Mama wlasnorecznie wylosowala .... a zatem ... OSCAR goes to..... GALL.
:-)
Jest mi niezmiernie milo napisac, ze Gall bedzie miec okazje do przetestowania tego i owego naszej produkcji. Gall prosimy o maila z imieniem i nazwiskiem oraz adresem dostawy na maila naszapolana@gmail.com DANKE


A my tymczasem korzystajac z ostatnich chwil pragniemy swiatecznie podziekowac Wam za to, ze jestescie, ze czytacie, ze wspieracie. To jest absolutnie bezcenne.
Niech Wasze swieta beda przede wszystkim spokojne, niech usmiech Was otacza, niech dobrzy ludzie wyslaja Wam pozytywne wibracje, niech dusza w harmonii z cialem wspolistnieje, niech sie marzenia spelniaja, niech milosc otacza i niech ZDROWIE nie opuszcza. To ostatnie jest najwazniejsze. Jak ono jest to mozna gory przenosic.

Wesolach Swiat

poniedziałek, 17 grudnia 2012

zagwozdki

Żółtodzioby, amatorzy, debiutańci, początkujący ... tak to my.
Niebawem będziemy dopełniać pierwszych formalności odnośnie Naszej Polany. Jeszcze tak mało wiemy, jeszcze jak dzieci we mgle ... głównie gdybamy i kompletnie na oślep interpretujemy to, co jest dla nas jeszcze tajemnicze. Prawo, przepisy, zagrożenia, ułatwienia. To wszystko dopiero się dla nas otwiera. Nasz notariusz, który we wrześniu policzył nam za ekspresowe przygotowanie umowy jak za przysłowiowe zboże, jest gościem wybitnym. Cały czas pod mailem, cały czas gotów do odpowiedzi /fachowej/. Miłe. Mam nadzieję, że rachunku nam tylko zaraz za to nie podeśle. :-)

Stąpmy jak po ruchomych piaskach ale coraz pewniej i sprawniej. Jednak te minikroczki są na razie niewystarczające aby poczuć się w 100% świadomymi kupującymi. Jest nerw, conajmniej jak przed wyjściem na scenę u artystów. Wychodzisz i stoisz przed publiką i nie ma odwrotu.
Wchodzisz, płacisz i też raczej wycofać się nie można. Nie to żebyśmy jakoś chcieli sie wycofywać, ale kto wie jakie kruczki prawne czekają na nas w niedalekiej przyszłości, gdy przyjdzie starać się np. o:
- pozwolenie na budowę
- kopanie studni
- doprowadzanie prądu
i milion innych spraw, z których nie zdajemy sobie jeszcze sprawy.
Ale jednak nastawienie jest więcej niż gut bo dowiedzieliśmy się, że asfalt jest ale nie u nas.... gdzieś w pobliżu, gdzieś po drodze ze szkoły, chyba wiemy gdzie ale jeszcze nie tak do końca. Ale niebawem zeksplorujemy gdzie bo... jedno jest pewne stary rok pożegnamy a nowy powitamy w okolicach już Naszej Polany. Postanowione... jedziemy do Polski. :-)
JUPI!

sobota, 15 grudnia 2012

wybryki

Po pierwsze padł mi laptop. Ekran odmówił posłuszenstwa. Klasycznie sciemnił i niby coś tam widać ale tak jakby na niego ktoś nałożył setki ciemnych filtrów.
Korzystam zatem grzecznościowo z Mac'a JEGO i muszę się pilnować żeby przy tym grzecznościowym korzystaniu nie kląć, bo kto miał do czynienia z produktem Pana Jobsa wie, że tu wszystko działa na opak po to tylko, żeby klientów Gates'a doprowadzać do szału.  :-)

Kot ostatnio na spacerze przyatakował ... MYSZ, NORNICĘ, nie wiem... coś małego okrutnie piszczało pod balkonem. Niuniol wydawał się nie mieć nastawienia zbrodniczego podczas tej czynności. Raczej ogromne zainteresowanie odczytałam na jego pyszczku a do tego.... w zakusach na wyżej wspomnianą, pomagał mu (a może to Niuniol jemu) inny, rudo-biały kolega.

Święta coraz bliżej a pogoda tutaj jakaś taka wiosenna się zrobiła.

Doszły nas słuchy, że we wsi, w której odkryliśmy NASZĄ POLANĘ... położono ASFALT!!!!!!!!!
To jest prawdziwy wybryk, skandal.
LIPA! :-(

środa, 12 grudnia 2012

nogą sobie przyhamuj, nogą

ON lubi udzielać wskazówek. Robi to z troską o innych, w spokojny, edukacyjny sposób, tłumacząc często zawile i ze szczegółami co i jak, w jaki sposób, którędy i dlaczego... Jest przy tym opanowany. W odróżnieniu do mnie... bo ja często nerwowa i energiczna. Zdarza się, że wiem o co mu chodzi szybciej niż ON jest w stanie mi wytłumaczyć. Ot .... taka różnica temperamentów. Ja szybka, ON wolniejszy. Ale dajemy sobie z tym radę. :-) Przecież gdybyśmy się nie różnili to byłoby strasznie nudno.
A więc...
W sobotę, podczas pierwszej wspólnej zimowej przejażdżki rowerowej, ON na pustej ulicy pokazuje mi jak się hamuje na oblodzonej powierzchni. "Nachyl się nad kierownicą, lekko przyhamuj i nogą sobie pomóż, nogą przyhamuj" Próbuję, ale ON twierdzi, że jadę za wolno. Żebym przy większej prędkości spróbowała. "Ale ja tak szybko jak jest ślisko to nie jeżdżę". No, ale żebym spróbowała, żeby potem było to kontrolowane...

Dziś.... nie było ani szybko ani kontrolowanie. Zanim pomyślę o przyhamowaniu nogą to już czuję jak rower tańczy na lodzie, a mnie oblewa w sekundę zimny pot na myśl o upadku na tę zimną i twardą powierzchnię. Kamphora pewnie coś wie o tym jak to jest upadać na stronę niegdyś operowanego kolana - blokada w mózgu, sztywność i ostrożność. Zatem tempo jazdy na rowerze przy tu i ówdzie oblodzonych powierzchniach jest ... żółwie i ślimacze. Ręce grabieją, policzki lodowacieją. Ale jeździmy nadal. Lubię mieć świadomość, że robię coś dla swego ciała, że jednak po ciężkiej pracy fizycznej można jeszcze pogimnastykować kości, że pora roku nie ma dla nas znaczenia, że przyczyniamy się do ochrony środowiska, że nie musimy szukać miejsca do parkowania auta. Poza tym takich jak my jest tu znacznie więcej. A to, że nie sypią solą czy piachem.... sypią sypią ale tylko w miejscach strategicznych... parkowe ścieżki sobie lekko olewają... a my walczymy.

A skoro o walce mowa to wypada mi się wreszcie zmierzyć z pytaniami od Megi, która wyróżniła naszego bloga wieki temu a ja przetrzymałam te pytania w sposób skandalicznie długi. Megi jeszcze raz dzięki za to

no a teraz pora na odpowiedzi....

1. Co byś zrobił/ła gdybyś wygrał 20 mln zł w totka?
Wiadomo....
a za resztę kupiłabym JEMU JEGO wymarzony aparat LEICA ze stawem obiektywów, wyposażyła ciemnię, pospłacała kredyty moich najbliższych coby im ulżyć w codzienności nieco, kilka marzeń moich przyjaciół bym spełniła, a za resztę kupiła ze dwie, trzy kawalerki w Wielkim Mieście coby się zabezpieczyć na czarną godzinę. 
2. Czemu piszesz blog?
Hm... to jest w sumie wyjaśnione w tytułowym banerze bloga czyli zamiar był i nadal tak jest aby blog był "... mobilizacją, źródłem inspiracji, miejscem składowania wiedzy i poszukiwania wsparcia tu, tam i siam :-)" po czasie okazało się, że stał się pewnego rodzaju pozytywnym uzależnieniem. Pisanie to jedno ale czytanie innych to drugie. Nawiązuje się wyjątkową więź, pojawia się nieopanowana chęć dowiadywania się co słychać u Tych czy Owych. Własne pisanie to także forma poukładania w głowie tego, co chwilowo w chaosie, pomilczenia gdy jest ku temu akurat okazja. Jednak wielką wartością dodaną pisania bloga jest fakt spotkania się z niektórymi face to face. Okazuje się, że można liczyć na ich pomoc, fachową wiedzę i wspaniałą życzliwość. Tak Jolu, Tak Megi, Tak Magdo. DANKE :-)
3. Jak widzisz zielone poduszki mchów w lesie co myślisz? 
Zawsze wracam myślami do mojego marzenia, które już jest nieaktualne tzn. do posiadania własnej kwiaciarni lub czegoś na wzór Warsztatu Woni. Marzę wtedy, że wkładam w te aksamitne poduszeczki gałązki, łodyżki, liście i powstają z tego proste ale ujmujące kompozycje.
4. Ulubiona kawa czarna a może z pianką? 
Jeśli czarna to tylko espresso z duża ilością cukru, nierozpuszczonego na dnie, który potem można wybierać maleńką łyżeczką. Na co dzień... kawa z mała ilością mleka ale słodka.
5. Porywają Cię Marsjanie i proszę być wymieniła im 5 rzeczy charakteryzujący rodzaj ludzki, co im mówisz?
uśmiech, zło, dobro, pogoń za jutrem, miłość
6. Osoba z którą marzyłabyś się spotkać i porozmawiać. Jest ich kilka. Ale chciałabym aby byli to - Wolfgang Amadeusz Mozart i Miloś Forman. 
7. Kraj do jakiego chciałabyś pojechać? 
Jeszcze raz Norwegia i jeszcze raz USA z uwzględnieniem Alaski.
8. Masz do wyboru 3 obrazy: mroczny, jesienny pejzaż z początku XX wieku, pastele przedstawiającą bukiet róż, czy kolorową abstrakcję, który wybierasz? 
No cóż, trzeba się przyznać.. nie przepadam i nie znam się na malarstwie. Albo mnie coś zachwyca albo nie. Wybieram dowolny obraz Zdzisława Beksińskiego. 
9. Potrawy słodkie czy słone preferujesz? 
Lubię jeść i wielbię smaki wszelakie. Zatem słodko czy słono... jak to mawiają Niemcy... EGAL! Grunt żeby było smacznie. 
10. Kolor, który Cię prześladuje, którego nie lubisz, źle Ci się kojarzy to... 
CZERWONY. Mam jeden polar w tym kolorze i go chętnie noszę ale to jakiś dziwny wyjątek. Ogólnie nie lubię... ale żeby mnie od razu prześladował???? :-)
11. Na hasło "tajemniczy ogród" co sobie myślisz? 
TEATR. Całe życie jest tak blisko mnie a jednak mam poczucie, że nigdy do niego tak do końca nie wejdę. Bo jednak w teatrze równie ważna co widownia, jest także ta  druga strona czyli SCENA. Kiedyś marzyłam o niej, śniłam. Nie żeby wielką aktorką być ale żeby poczuć, posmakować, odważyć się, uzewnętrznić, udowodnić... Były nawet takie zakusy żeby to się zrealizowało ale ktoś wieki temu podciął mi skrzydła i do dziś chyba nie odrosły. W teatrze robiłam już wszystko... nawet tę scenę myłam, kostiumy prasowałam, obsługiwałam technicznie spektakle, scenariusze przepisywałam, i wiele wiele innych mniej lub bardziej do sceny zbliżających się czynności wykonywałam... ale nadal zostaje w moich myślach tajemniczym ogrodem... do którego nie mam klucza. Ale nie to żeby był żal czy smutek z tego powodu... po prostu się to może kiedyś jeszcze jakoś ziści. :-)
/ps. chodziły swego czasu plotki po naszym teatrze, że się specjalnie w nim zatrudniłam, żeby otrzymać rolę....Ci co mnie znają, wiedzą, że nie o to cho..../

no i to byłoby na tyle.

Nie gniewajcie się proszę, że chwilo nie pociągnę dalej zabawy. Zauważyłam bowiem, iż wiele blogów otrzymało ostatnio wyróżnienia i się trochę ta forma nagradzania wyczerpała. Może po Nowym Roku uda mi się wciągnąć Tych i Owych do jakiejś nowej zabawy. 
Jeszcze raz dzięki i pozdrowienia serdeczne.

  

piątek, 7 grudnia 2012

uciszył się świat

Zabieliło się. A jak prószy to jest ciszej... też to zauważyliście? Samochody jeżdżą wolniej, to i mniej hałasu wydają. Poza tym śnieg, który nie został jeszcze przez drogowców /tutaj ich raczej nigdy zima nie zaskakuje/ usunięty z jezdni, tak magicznie tłumi dźwięk, który wydaje opona gdy trze o asfalt. No i śnieg padający sam w sobie jakoś wycisza umysł i sprzyja kontemplowaniu.
A Ci "źli" Niemcy :-), na których tu ciągle narzekamy, otwierają podwoje swych serc i obdarowują nas Mikołajowo. Wczoraj worek słodyczy, a dziś drugi. :-) Pysznie i miło do tego.
Co jak co... ale ciasteczka świąteczne to oni /one - gospodynie domowe/ wypiekać potrafią.
No a właśnie... wczoraj był u nas Mikołaj. Przyniósł trochę zdrowia w postaci bakalii, chmielowe dary też były, a ON zadziwił mnie po raz któryś już tam nie wiem który i SAM.... SAM.... OSOBIŚCIE /bo my mikołajkowe prezenty własnoręcznie sobie zawsze robimy/ zrobił dla mnie takie oto cudo....


A u nas świąteczny czas zagościł już na dobre bo nie da się... no nie da się od tego opędzić... tym bardziej, jeśli się ten czas po prostu lubi. Suszą się pomarańcze na ozdoby - ciekawe czy wyjdą w tym roku tak samo fajne jak w poprzednim.
Popełniłam nawet mikołajową czapeczkę, dla jednej dziewczynki, która skończyła jakiś czas temu roczek...


W domu jeszczenienaszym, już taki klimat



A autochtoni święta megatłumnie witają na jarmarkach bożonarodzeniowych tak...


Prawdziwa dmuchana bombka choinkowa w kształcie aparatu LEICA - dla niewtajemniczonych taka prawdziwa LEICA to marzenie JEGO i z powodu tej LEICA`i to my na tej emigracji będziemy musieli jeszcze chwilkę dłużej zostać. O!













W kasku rowerowym ON, wpatrzony jak sroka w gnat bo... lubi takie cudeńka.




A teraz zmiana tematu... 
Dawno już temu nasz blog otrzymał DWA... wyróżnienia. 
Jedno od Rogatej Owcy a chwilę potem wskoczyła z wyróżnieniem Megi. 
Po pierwsze niezmiernie za te wyróżnienia dziękujemy i jest nam strasznie miło, że w tak zacnym gronie się znaleźliśmy. Po drugie przepraszam, że tyyyyyle czasu trwało zanim o tym w ogóle doniosłam. No ale niestety Taniec na Mopie wymaga wielu treningów i zwyczajnie nie zawsze jest jeszcze siła a i szare komórki często odmawiają posłuszeństwa do pracy intelektualnej. To tyle tytułem wyjaśnienia i poinformowania. 
Tymczasem odpowiedzi na pytania związane z wyróżnieniem od Megi, zostawię na kiedy indziej.  

Pozdrowienia dla Was wszystkich, trzymajcie się w cieple i zdrowiu. Na koniec przypominamy o naszym KENDI (u nas pieszczotliwie zwanym CUKIERECZKIEM)- zorientowałam się, że wiele osób przejmuje się mocno zamieszczeniem banerka na swoim blogu. Olać baner! Chcemy Wam po prostu wręczyć kawałek naszej nieistniejącej jeszcze spiżarni... zatem nie kłopotać się, nie krępować... :-) Zapraszamy.