sobota, 24 grudnia 2016

spokoju

Tyle już mam lat, że wiem iż spokój to jedna z najważniejszych rzeczy na świecie...
i tego spokoju Wam życzymy z Naszej Polany, gdzie spędzamy nasze pierwsze święta w iście białej i zimowej scenerii, gdzie pachnie wegetariańskim pasztetem, barszczem na własnym zakwasie, piernikiem i pierniczkami, gdzie podłaźniczka wisi nad stołem a my gotowi do świętowania bez specjalnego pędu i szału sprzątania i wariactwa przedświątecznego.

Życzymy Wam  pięknych świąt, dbajcie o siebie, o relacje rodzinne, znajdźcie czas na spacer, na ruch, na podziwianie tego co dookoła. Wyłączcie odbiorniki telewizyjne i pobądźcie ze sobą, wyłączcie się i naładujcie baterie.

WESOŁYCH ŚWIĄT życzą Naszopolanowscy

















czwartek, 1 grudnia 2016

bo to jest tak...

... że "Jak wiadomo, budzimy się w bardzo różny sposób. Czasem trzeba wygrzebywać się ze snu ciężko i z trudem - niczym ze śnieżnej zaspy. Innym znów razem przebudzenie bywa nawet i zabawne. Jakby się bez powodu i przyczyny wzlatywało w powietrze." 
Jerzy Broszkiewicz "Ci z Dziesiątego Tysiąclecia"

No i dziś właśnie wzleciałam w powietrze, śnieżno bowiem, puchato, przytulnie. No nic... trochę też chłodno więc spod ciepłej kołderki trudno się wstaje ale Broniu swoimi codziennymi wygłupami potrafi zerwać mnie z łóżka ze śmiechem i radością. Trochę się posnułam, porozmyślałam o wydarzeniach minionych dni, tych dobrych i tych nie do końca. Ale jest nowy dzień i "cud niepamięci" działa przecież idealnie. No i TO za oknem cieszy okrutnie. 

Trzeba wypić coś ciepłego, schrupać kilka kulek pierzgi profilaktycznie, zjeść pożywne śniadanie bo bez niego ani rusz. A potem to już rutynowe czynności, do których muszę się nieco mobilizować ale jak już się to stanie to zawsze radośnie je wykonuję. Trzeba oczyścić piec z popiołu, następnie w piecu rozpalić bo jak słonka nie ma to dom szybciej się wychładza. Jak już ogień strzela i przyjemnie towarzyszy kolejnym czynnościom, to biorę ten wybrany popiół i przebieram. A tak... przebieram i wybieram stare gwoździe, które zostają po spalonych porozbiórkowych deskach. Gwoździe zbieramy do wiaderka a potem, jak się już uzbiera ich konkretna ilość, jedziemy i sprzedajemy na złom. Niech się materia przetwarza i niech służy dalej ludziom a my będziemy mieć parę peelenów na kilka litrów gazu do naszej Ładziny.  

Popiół przesiany, teraz sprzątam napadany puch sprzed drzwi i ze schodów prowadzących do domu. Już i tak pod warstwą śniegu utworzył się lód, więc sypię popiół na schody żeby bezpieczniej było wchodzić. Teraz biorę z domu wiadro z kompostem i wywalam na kompostownik. Wszystko przysypane warstwą bieli, więc trochę niszczę tę biel ale to nic, śnieg zaraz to przykryje, przecież cały czas prószy z nieba. Dosypuję popiół żeby pomógł w szybszym przekompostowaniu. Dobre jest to uczucie, w którym czuję, że coś tworzę, że się do czegoś przyczyniam. Że to co tu sypię, za kilkanaście miesięcy będzie materią niezbędna do życia naszych upraw.

No to teraz idę za dom, odchylam starą blachę pod którą trzymamy drewno. Nakładam sobie na ręce stare pocięte dechy i niosę je do domu, robię kilka takich rundek. Śnieg wpada mi do niezasznurowanych butów, Bronek skacze obok radosny tak, jak potrafi być, gdy widzi tyle śnieżnej bieli. 

Jest cicho i spokojnie. Chyba zima rozpoczęła się na dobre bo wreszcie przetarg na odśnieżanie w naszej okolicy został rozstrzygnięty a pług grzecznie przejechał z samego rana. Myślę sobie przy tych wszystkich czynnościach, że o takie życie walczyłam mimo iż nie miałam o nim pojęcia. Instynktownie lgnęłam do tego wszystkiego i oto jest. Przy niemym szeleście opadających płatków śniegu, drepczę sobie, zostawiając świeże ślady na śniegu i wiem, że jak za godzinę czy dwie wyjdę ponownie na zewnątrz to świat znów będzie dziewiczo zasypany świeżym puchem i ponownie będę mogła  przeżywać radość z wkraczania w niego na nowo. 

Odgłos rozdeptywanego śniegu uzmysławia mi, że to idealna temperatura na ... bałwana. Był zamówiony już przy poprzednich opadach ale nie było czasu, a może weny... Dzisiaj jest i robię go z wielką radością. Wkładam mu na łepetynę coś na kształt dredzich bałwanich włosów i wysyłam ciche życzenie, żeby ON już szybko tu był. Bo chata bez chłopa na dłuższą metę pozbawiona jest kompletnie sensu.