czwartek, 23 czerwca 2016

minął rok

16 dni temu minął dokładnie rok. Nie było wielkiego świętowania bo los nas zaskoczył i sprawił, że dzień potoczył się nie tak jak to sobie byśmy planowali, wyrzucił nas do innego zakątka Polski i trzeba było przyjąć ten fakt z szacunkiem i spokojem. Ale minął rok odkąd nas tu z niemieckiej ziemi przerzuciło. 

4 pory roku za nami. Doświadczeń moc, błędów tyle samo. Uczymy się. Nauka trwa nieprzerwanie. Zakorzeniliśmy się tu i dobrze nam w tych okolicznościach. Mniej więcej na wiosnę poczuliśmy w pełni, że TO jest NASZ DOM i że jak wracamy to do NASZEJ oazy ciszy, spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Jak to jest ważne wie ten, kto się parę lat włóczył, kto nie miał przez jakiś czas własnego domu, kto stracił raz czy drugi owo poczucie bezpieczeństwa. 

Roboty nadal trwają ALE mają się ku wielkiemu końcowi. Wierzymy, że od sierpnia pokoje gościnne będą szerokim uśmiechem zapraszać wszystkich chętnych do korzystania z nich. Jesteśmy zadowoleni z efektów. Większość prac wykonana własnym sumptem. Mordęga, zmęczenie, zużycie niektórych stawów  ale radość wielka. Wskrzesiliśmy do życia kilka starych mebli, które stały latami bez użytku i wreszcie mają swoje drugie życie. ON rodem z Dolnego Śląska, więc nie mogło też zabraknąć u nas i elementów tamtejszej architektury, ale zdjęcia pojawią się w tym temacie niebawem (jak posprzątamy). Wierzę, że Czytelniczki/Czytelnicy z zachodu docenią to pomieszanie stylów. 

A ja... ja się otworzyłam. Na nowe. Bo jednak odkrywam w sobie niezmiennie tego typa co to na początku stoi z boku i obserwuje i nie wchodzi we wszystkie tematy od razu na 100%. Brakowało mi choćby odwagi żeby wchodzić pewnych krokiem do Urzędu Gminy. Nie wiem czym to spowodowany hamulec ale chyba musiał minąć cały rok żeby to się stało, żeby puściło, żebym stała się tą starą mną, która po ulicach, urzędach stolicy chodziła pewnie i stabilnie. Co więcej... okazuje się, że w małym miasteczku wszystko idzie szybciej, sprawniej i do tego z dużą dozą wzajemnej życzliwości. Że auto rejestruje się 10 minut, że PITa można złożyć naprawdę za przysłowiowe za dziesięć dwunasta i że w US jest pusto a Pani z okienka dosłownie palcem wskazuje co gdzie wstawić i gdzie się podpisać (bo my jełopy w tej kwestii ogromne). 

Naturalnym jest, że pojawia się wokół nas coraz więcej znajomych. Tworzą się nowe więzi, wspólne sprawy, rozmowy. Musiał minąć okrągły rok nie tylko żeby to nabrało odpowiedniego tempa, ale żebym ja się na te nowe znajomości otworzyła, żebym czuła że jestem pełnowartościowym mieszkańcem tej części świata, że  każdy dzień buduje moje poczucie wartości, że coś wiem... że nie jestem już laikiem. Co więcej ... mogę się dzielić i oddawać to co dostałam od innych. 
Jeszcze jest wiele planów, moc projektów i wiele chęci do wdrożenia się w bogatą wiedzę, jaką serwuje nam na co dzień życie tutaj. Jednak plan na razie jest taki żeby żyć TU i TERAZ. Wbrew pozorom nie jest to takie trudne bo ilość zadań do wykonania siłą rzeczy koncentruje nas na TU i TERAZ,

Odwiedzają nas ciekawi ludzie. Wciąż ich poznajemy, Często zupełnie przypadkowo. Byli tu u nas już nawet Rosjanie, których zabraliśmy na stopa. Małżeństwo po 50 - stce z Moskwy. Jeżdżą po Europie, głównie środkowo-wschodniej. Przesympatyczni. Śpiewali mi w samochodzie "Tango Milonga" no to jak ich było nie zaprosić na noc? :-) Ich pasja życiowa udzieliła się i nam na wiele dni. Bo czasem i nam siadają pasja i energia. Samą pracą człowiek duszy swej nie nakarmi. Odskocznia być musi. 

I tak oto przy wtórze bzyczenia much i śpiewie ptasząt pozdrawiam Was z Naszej Polany, której progi pięknieją i która zaprasza do swego wnętrza. Już niebawem. 
Tymczasem .....