Tak. Lubię sprzątać brudne mieszkania.
Lubię widzieć efekty pracy i czuć satysfakcję - skoro już muszę jakąś mieć w tej pracy.
Nie lubię też w tym brudzie przesady - pamiętacie mój list na odchodne do Pani, która chyba smarowała kuchnię specjalnie jakimiś sosami abym miała więcej pracy - ale lubię sprzątać pomieszczenia, w których czuć, że coś się dzieje, że rodzina jest aktywna, że żyje i korzysta ze swoich przedmiotów.
Lubię okruszki na podłodze w kuchni i plamki po uronionej porannej kawie. Lubię kurz na ramach obrazów, lubię kropki od pasty do zębów na lustrzanych łazienkowych taflach. Lubię piasek koło dziecięcych butów. Lubię kurz w kątach pokoi i lubię go tropić a potem już zawsze wiedzieć, gdzie się lubi zbierać.
Lubię bo wtedy mi się po prostu nie nudzi.
A są mieszkania, niestety są, gdzie sprzątam, wracam po tygodniu i sprzątam po posprzątaniu z zeszłego tygodnia. Ściereczki do wycierania kurzu są czyste, blaty kuchenne niczym nie są zabrudzone, umywalki nieużywane, schody bez znaku życia po nikim schodzącym czy wchodzącym. A 5 GODZIN JEST DO ODPRACOWANIA!!!! Kto wie co to znaczy nuda w pracy, ten wie co mam na myśli.
Tam, gdzie mam klucze do domów i gdzie nie ma mieszkańców podczas mojej pracy, to wiem jak sobie poradzić... jest przecież tyle książek do przeczytania :-) ale tam, gdzie właściciel siedzi mi dosłownie na karku, jest ciężko. Bywa, że chce mi się wyć od bólu z nudy.
Ktoś pomyślałby, że przecież powinnam się cieszyć: pracy mało, czas leci, kasa spływa. No właśnie nie... nie umiem i nie lubię i nie chcę. Nuda to mój najgorszy wróg. I w sumie nie znałam smaku nudy, póki nie zaczęłam tych pozbawionych sensu czynności, jakimi jest sprzątanie mieszkań, gdzie człowieka jakby wcale nie było.
Ale to jest na etapie zmian, także może niebawem ten problem - czyt. ten klient - zniknie.
A podczas pracy, myśląc o tym i o owym, także obserwuję i konotuję.
I mam taki mój prywatny ranking przedmiotów, które są w każdym prawie niemieckim domu a których obecność w polskich domach jest niezmiernie rzadka lub wręcz nigdy nieodnotowana.
1. Elektryczna krajalnica do pieczywa
2. Zmywarka - wiadomo :-)
3. Maszynka do obierania ananasów
4. Garnek do gotowania szparagów
5. Stojak na puste butelki
6. Drewniane, identyczne w każdym domu krzesełka dla dzieci Stokke /jeśli dzieci rzecz jasna są/
7. Komplet sześciu małych deseczek zawieszanych na specjalnym stojaku
8. Między materacem do spania a prześcieradłem jest zawsze taki specjalny ochraniacz pled, pokrycie czy rodzaj kocyka, które chyba chronią przed nadmiernym pobrudzeniem się materaca /chyba/
9. Wszystkie prześcieradła są elastyczne i na gumkę - nigdy nie spotykam się z taką zwykłą bawełniano - płócienną płachtą
10. Manualna szczoteczka do zębów to tutaj ewidentny przeżytek - wszystkim szorują uzębienie wibrujące na baterie urządzonka
11. Myjki do mycia ciała zamiast gąbek
to było w ramach ciekawostki li tylko :-)
no i to dziś na tyle
dobrego wolnego dnia i dla Was i dla nas :-)
Lubię widzieć efekty pracy i czuć satysfakcję - skoro już muszę jakąś mieć w tej pracy.
Nie lubię też w tym brudzie przesady - pamiętacie mój list na odchodne do Pani, która chyba smarowała kuchnię specjalnie jakimiś sosami abym miała więcej pracy - ale lubię sprzątać pomieszczenia, w których czuć, że coś się dzieje, że rodzina jest aktywna, że żyje i korzysta ze swoich przedmiotów.
Lubię okruszki na podłodze w kuchni i plamki po uronionej porannej kawie. Lubię kurz na ramach obrazów, lubię kropki od pasty do zębów na lustrzanych łazienkowych taflach. Lubię piasek koło dziecięcych butów. Lubię kurz w kątach pokoi i lubię go tropić a potem już zawsze wiedzieć, gdzie się lubi zbierać.
Lubię bo wtedy mi się po prostu nie nudzi.
A są mieszkania, niestety są, gdzie sprzątam, wracam po tygodniu i sprzątam po posprzątaniu z zeszłego tygodnia. Ściereczki do wycierania kurzu są czyste, blaty kuchenne niczym nie są zabrudzone, umywalki nieużywane, schody bez znaku życia po nikim schodzącym czy wchodzącym. A 5 GODZIN JEST DO ODPRACOWANIA!!!! Kto wie co to znaczy nuda w pracy, ten wie co mam na myśli.
Tam, gdzie mam klucze do domów i gdzie nie ma mieszkańców podczas mojej pracy, to wiem jak sobie poradzić... jest przecież tyle książek do przeczytania :-) ale tam, gdzie właściciel siedzi mi dosłownie na karku, jest ciężko. Bywa, że chce mi się wyć od bólu z nudy.
Ktoś pomyślałby, że przecież powinnam się cieszyć: pracy mało, czas leci, kasa spływa. No właśnie nie... nie umiem i nie lubię i nie chcę. Nuda to mój najgorszy wróg. I w sumie nie znałam smaku nudy, póki nie zaczęłam tych pozbawionych sensu czynności, jakimi jest sprzątanie mieszkań, gdzie człowieka jakby wcale nie było.
Ale to jest na etapie zmian, także może niebawem ten problem - czyt. ten klient - zniknie.
A podczas pracy, myśląc o tym i o owym, także obserwuję i konotuję.
I mam taki mój prywatny ranking przedmiotów, które są w każdym prawie niemieckim domu a których obecność w polskich domach jest niezmiernie rzadka lub wręcz nigdy nieodnotowana.
1. Elektryczna krajalnica do pieczywa
2. Zmywarka - wiadomo :-)
3. Maszynka do obierania ananasów
4. Garnek do gotowania szparagów
5. Stojak na puste butelki
6. Drewniane, identyczne w każdym domu krzesełka dla dzieci Stokke /jeśli dzieci rzecz jasna są/
7. Komplet sześciu małych deseczek zawieszanych na specjalnym stojaku
8. Między materacem do spania a prześcieradłem jest zawsze taki specjalny ochraniacz pled, pokrycie czy rodzaj kocyka, które chyba chronią przed nadmiernym pobrudzeniem się materaca /chyba/
9. Wszystkie prześcieradła są elastyczne i na gumkę - nigdy nie spotykam się z taką zwykłą bawełniano - płócienną płachtą
10. Manualna szczoteczka do zębów to tutaj ewidentny przeżytek - wszystkim szorują uzębienie wibrujące na baterie urządzonka
11. Myjki do mycia ciała zamiast gąbek
to było w ramach ciekawostki li tylko :-)
no i to dziś na tyle
dobrego wolnego dnia i dla Was i dla nas :-)