Opustoszał konkretnie nasz przybytek niemiecki a na liczniku został w zasadzie JEDEN dzień. Praktycznie jest ich o kilka więcej, bowiem ostatnie wydarzenia w naszym życiu sprawiły, że przedłużyliśmy wynajem do 4 maja żeby zwyczajnie ze wszystkim zdążyć.
Patrzę na wiosnę we Frankfurcie i czuję radość, serce uśmiecha się do wiosennych kropel deszczu, do słońca, do aromatycznego bzu, do kwitnących bratków, do zieleniącej się trawy, do ziół, do wiatru. Zerkam na miasto i nie czuję nic. Żadnego żalu, budzącej się tęsknoty, sentyment odwrócił się dawno na pięcie i nie ma tu nic do roboty. NUL, ZERO. Żadnej ulubionej kafejki, sklepiku z pieczywem czy budki z warzywami. Nozdrza nie wyczuwają rodzącej się nostalgii za żadnym z aromatów. Kilka znajomych twarzy, którym mówiło się "dzień dobry", jeden barek w którym spożywaliśmy posiłki, gdy zmęczenie nie pozwalało na konsumpcję w domu. Za oknem piękne platany, których pyłki wywoływały u nas alergię. Za czym tu tęsknić? Za autostradami? Też nie, mimo iż ułatwiają życie i przemieszczanie się na długich dystansach. Jestem pusta. Odjeżdżam z kraju, w którym spędziłam ostatnie 4 lata i nie mam żadnych z nim więzi, nic mnie nie porusza, nic nie sprawia, że gdzieś tam pod sercem coś ściśnie. Jak to możliwe?
Bez emocji, acz lekko poddenerwowana kończę uprzątanie domu, odgruzowałam balkon, On pomalował ściany, pakujemy codziennie kolejne torby i pudła. Sen czasami jeszcze odpływa i nie pozwala oddać się nocnemu relaksowi, bo niczym nocny strażnik, pilnuje czy wszystko załatwione, czy nic niezapomniane, czy wszystko dopięte. Jeszcze tylko parę formalności związanych z wymeldowaniem i zakończeniem umów i można gnać, na wschód, do granicy, do swoich. Do niedoskonałości naszej Ojczyzny ale do własnego lądu, gdzie wszystko może i z lekka absurdalne, gdzie Bareja znalazłby może kolejne inspiracje do filmów naśmiewających się z tego często, niereformowanego kraju, ALE swój kraj to swój kraj, z mową zrozumiałą, z problemami od lat tymi samymi.
Nie wiem czy z niemieckiej ziemi odezwę się jeszcze czy też nie.
Nastroje choć w głębi serca radosne, to jednak przepełnione lekką tremą, więc doprawdy ciężko powiedzieć jak wpłynie to na chęć wywlekania pewnych spraw na światło dzienne.
Ponowne serdeczne dzięki i niskie ukłony dla WSZYSTKICH z drugiej strony ekranu. Dobrze, że byliście i mam nadzieję, że będziecie.
pozdrawiamy
Naszopolanowscy
Patrzę na wiosnę we Frankfurcie i czuję radość, serce uśmiecha się do wiosennych kropel deszczu, do słońca, do aromatycznego bzu, do kwitnących bratków, do zieleniącej się trawy, do ziół, do wiatru. Zerkam na miasto i nie czuję nic. Żadnego żalu, budzącej się tęsknoty, sentyment odwrócił się dawno na pięcie i nie ma tu nic do roboty. NUL, ZERO. Żadnej ulubionej kafejki, sklepiku z pieczywem czy budki z warzywami. Nozdrza nie wyczuwają rodzącej się nostalgii za żadnym z aromatów. Kilka znajomych twarzy, którym mówiło się "dzień dobry", jeden barek w którym spożywaliśmy posiłki, gdy zmęczenie nie pozwalało na konsumpcję w domu. Za oknem piękne platany, których pyłki wywoływały u nas alergię. Za czym tu tęsknić? Za autostradami? Też nie, mimo iż ułatwiają życie i przemieszczanie się na długich dystansach. Jestem pusta. Odjeżdżam z kraju, w którym spędziłam ostatnie 4 lata i nie mam żadnych z nim więzi, nic mnie nie porusza, nic nie sprawia, że gdzieś tam pod sercem coś ściśnie. Jak to możliwe?
Bez emocji, acz lekko poddenerwowana kończę uprzątanie domu, odgruzowałam balkon, On pomalował ściany, pakujemy codziennie kolejne torby i pudła. Sen czasami jeszcze odpływa i nie pozwala oddać się nocnemu relaksowi, bo niczym nocny strażnik, pilnuje czy wszystko załatwione, czy nic niezapomniane, czy wszystko dopięte. Jeszcze tylko parę formalności związanych z wymeldowaniem i zakończeniem umów i można gnać, na wschód, do granicy, do swoich. Do niedoskonałości naszej Ojczyzny ale do własnego lądu, gdzie wszystko może i z lekka absurdalne, gdzie Bareja znalazłby może kolejne inspiracje do filmów naśmiewających się z tego często, niereformowanego kraju, ALE swój kraj to swój kraj, z mową zrozumiałą, z problemami od lat tymi samymi.
Nie wiem czy z niemieckiej ziemi odezwę się jeszcze czy też nie.
Nastroje choć w głębi serca radosne, to jednak przepełnione lekką tremą, więc doprawdy ciężko powiedzieć jak wpłynie to na chęć wywlekania pewnych spraw na światło dzienne.
Ponowne serdeczne dzięki i niskie ukłony dla WSZYSTKICH z drugiej strony ekranu. Dobrze, że byliście i mam nadzieję, że będziecie.
pozdrawiamy
Naszopolanowscy
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia:)
OdpowiedzUsuńWreszcie wracacie...Powodzenia...
OdpowiedzUsuńwierzyć się nie chce ale faktycznie się to dzieje
UsuńNawet, gdyby kiedyś pojawiła się smuga tęsknoty, to nie trzeba się jej bać. Ja się bałam przez wiele lat, zupełnie niepotrzebnie.
OdpowiedzUsuńDobrego życia, szczęścia, radości!
nie przewiduję... ale jakby co to nie będę nic tłumić no i w razie czego dam o niej znać ... :-)
Usuńdziękujemy za dobre słowa
Najlepszego na nowej drodze życia...
OdpowiedzUsuńJa tutaj zostaję...
no więc i powodzenia dla Ciebie. Z tego co wiem, zdecydowanie lepiej się tutaj czujesz niż my :-) i bardzo dobrze
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNasza Ojczyzna jest niedoskonała ale kochamy ją.Miłego powrotu i powodzenia.
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć :-) dzięki
UsuńSpokojnej drogi do domu! Czekamy na Was :-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia. Czekam na wieści z Polski
OdpowiedzUsuńpowodzenia!:)
OdpowiedzUsuń