sobota, 2 sierpnia 2014

dojrzałość

Do wszystkiego w życiu trzeba dojrzeć..... lub też nie. :-)
Zmiany nie przychodzą łatwo. Najlepiej krok po kroku bo drastyczne zwroty akcji bolą i szybko zniechęcają.
Dziecięciem będąc krzywiłam się na wszelakie ziółka. Mięta jeszcze przechodziła. Reszta była gorzka i feeee oraz śmierdziała. Mama była w ziołach zakochana i piła ich wiele, czytała, mniej zbierała ale zioła w domu były mocno obecne. Mój nastoletni bunt (bo takowy miał miejsce a jakże), dyktował mi najbardziej wyrafinowane prychnięcia na zapach jakiegokolwiek zioła zaparzonego przez mamę. Jej propozycje kwitowałam tak jak kwitowałam i generalnie nie lubiłam i kropka.

Człowiek się zmienia, czyta, dojrzewa, poznaje ludzi, podpatruje, zerka, wzbogaca wiedzę i co zrobić... głowę schylić musi nisko i z pokorą i przyznać mamie rację nad racjami - zioła to Bogactwo, to Królestwo, to Apteka Boża.
Nie raz mi pomogły, nie raz wyleczyły np. wtedy gdy tzw. tradycyjna medycyna, nie dawała rady.
Zioła dają ukojenie, relaks, spokojny sen ale i ... podsycają smak potraw, podkreślają to co najwartościowsze, upajają aromatem. Zioła stały się już dawno temu podstawą w mojej kuchni, sadzę je na balkonie, a najbardziej jestem dumna z tych, które udało mi się wysiać z nasionek i które dały radę i rosną w górę i po prostu mi służą.
Zagłębiam się ostatnio w zielarskie lektury, bo powieści mi jakoś nie wchodzą.
Wiedza o ziołach miesza się jeszcze w głowie ale tworzą one wybitną mieszankę aromatów, które koją mnie i przenikają samą swoją obecnością do układów wszelakich i wierzę, że mnie po prostu chronią.
Marzy mi się już udać z koszyczkiem na łąkę, do lasu i dalej uczyć się, rwać, zbierać, suszyć, parzyć lub w innej postaci wykorzystywać ziół bogactwo.

















2 komentarze:

  1. No proszę, jaki zielnik. Cudowny :) jaki wybór, aż trudno uwierzyć, że to na balkonie.

    Odkąd mamy siedlisko to rzecz jasna też mam ogródek ziołowy. I tak dzisiaj na obiad była zupa krem z cukinii (dodałam i kabaczka, i patisona, no po co się mają zmarnować) z grzankami i na drugie pesto z bazylii. Akuratnie mam dwóch wnuków na wakacjach i bez przekonania zasiadali do obiadu, a jednak zupa im smakowała, pesto było grane nawet na kolację.
    Suszę zioła i robiłam w ub. sezonie swoje zioła prowansalskie. Bazylię suszę, następnie obrywam liście i zamykam z słoju. Zimą, jak potrzebuję, wkładam trochę listków w śniadaniowy woreczek, tłukę i na świeżo używam, aromat roznosi się po całej kuchni. Nigdy kupna bazylia otarta nie miała zapachu. Latem na co dzień pijemy herbatę z melisą i odrobiną mięty, robię syropy i na ich bazie nalewki. Rewelacja. Mięsa piekę z ziołami. Nauczyłam się. Uczę się dalej. Teraz cukiniowe na tapecie, oczywiście z ziołami.
    Meliskę widzę, też uprawiasz. Jest wspaniała, nie dziwię się. Jednak masz większą wiedzę o ziołach, dobrze, że mamusia Cię zaraziła.
    Buziole

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz niezły ziołowy balkonowy ogród. W moim miejskim domu mamy duży balkon i na nim uprawiałam zioła w naprawdę sporych donicach. Wszystkie wieloletnie nie marzły zimą i wiosną - jak w prawdziwym ogrodzie -odradzały się na nowo. Na wsi mam ziół dużo. Całe łany mięt, macierzanki, krwawnika, piołunu, tasznika na pastwiskach i resztę w ogrodzie. Nawet liść laurowy, który wykopuje przed zimą i zanoszę do piwnicy jest już prawie taki wysoki jak ja.
    Juz sobie wyobrażam Twój ziołowy ogród na Waszej Polanie...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń