Muszę co jakiś czas dotknąć własnej Ziemi, Ojczyzny, powąchać jej zapach i odzierając ją ze wszelkich polityczno-społeczno-aferowych wątków, cieszyć się nią, wąchać i być przez chwile jej częścią. To mnie oczyszcza, dodaje sił, energią otacza i po prostu pozwala wytrwać dalej w tym co już niebawem dobiegnie końca. Teraz już nie o ciężką pracę idzie ale o cierpliwość i godność w trwaniu na emigracyjnym garnuszku.
Lecę do NIEGO, do nich... do Przyjaciół, do owoców na straganach, do uśmiechów najlepiej na świecie znanych, do korków w stolicy, do dróg nieukończonych, do kierowców co to nie będą lubili mnie na rowerze przed maskami ich samochodów... Lecę uskrzydlona.
Lecę do NIEGO, do nich... do Przyjaciół, do owoców na straganach, do uśmiechów najlepiej na świecie znanych, do korków w stolicy, do dróg nieukończonych, do kierowców co to nie będą lubili mnie na rowerze przed maskami ich samochodów... Lecę uskrzydlona.
Dobrze, ze masz skrzydla :-)
OdpowiedzUsuńMnie ich chyba zabraklo w czasie ostatniego pobytu w Ojczyznie, nawet 'najlepiej znane na swiecie' usmiechy Przyjaciol nie pomogly i bardzo mnie polska rzeczywistosc przygnebila...
Pielegnuj swoje skrzydla!
Ja za chwilę też lecę :) Autostradą!
OdpowiedzUsuń