sobota, 31 stycznia 2015

final countdown

Mamy w garści wypowiedzenie mieszkania. Równe trzy miesiące owo wypowiedzenie trwać będzie i czas ten mam wrażenie wcale nie będzie nam się dłużył. Po pierwsze konkretna data w czasoprzestrzeni pomaga mi zawsze niezmiernie. Bo takie gadanie, że "kiedyś", że "już niebawem" mnie jakoś nie przekonuje. Konkret jest konkret. 
Już wspominałam o tym, że zdarzają się chwile gdy zaczyna być mi nawet smutno. Że ludzie nowi na drodze stają i są jacyś ciepli, dobrzy i uśmiechnięci. Docierać też do mnie zaczyna, że zmienia się nasza postawa. Czuliśmy się chyba przez większość czasu nieco zależni, nieco bez wyjścia, trochę podwładni jednak mimo całego poczucia (pozornej?) wolności. 
Teraz wiemy, że nic nam już tutaj nie zagraża, że klient to klient i żaden jego zły humor nie będzie miał już wpływu na dalszy ciąg dnia i tygodnia. Że możemy niejako w tych klientach przebierać: za daleko, za mało, za dużo... nie tak jak nam pasuje, więc nie bierzemy się za pewne zlecenia. Co więcej... zrezygnowaliśmy jakiś czas temu z tych, które podkopywały nasze poczucie godności. Może gdyby taka postawa towarzyszyła nam/mi od samego początku byłoby łatwiej i wytrwać i nawiązywać relacje. Było jak było. Widocznie taka była karma nasza i tego czasu wśród tubylców. 
Przypominam sobie teraz wszystkie nasz początkowe zmagania, próbę odnalezienia się wśród nowego, próbę zrozumienia świata, w którym przyszło nam żyć. Nasze wybory, przedsięwzięte kroki, pomysły i doświadczenia. Ileż zmartwień i łez, zagwozdek, nieprzespanych nocy, zdumań i rozkminek. Jasne, że nikt z nas nie jest wolny od takich spraw ale ileż energii trzeba spalić dodatkowo będąc daleko od swego języka, swego kraju, własnego kawałka ziemi. Nie chcę robić z nas cierpiętników ale nie mogę pominąć tej emigracyjnej zależności od wielu barier, których niestety często nie byliśmy w stanie pokonać. 
Teraz czekamy końca. Załatwiamy formalności, jednocześnie dbając o to aby nie zamykać za sobą żadnych drzwi i nie popalić mostów. Chciałam się odciąć na amen ale zostałam przekonana do tego, że przez pewien czas warto mieć otwartą furtkę bezpieczeństwa. Próba nie zaszkodzi. 
Tymczasem uciekam delektować się wolnością weekendową bo ten czas lubię tu zdecydowanie NAJ. 
Dobrej soboty i niedzieli dla Was. No i fajnie, że Kropek jest na miejscu. :-)

7 komentarzy:

  1. :-) Miłego weekendu i dla Was!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ... czyli udanego weekendu:)

    PA!
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki, odmachujemy:-)
    widzę, że przezwyciężasz rajzefiber, może to herbatka?
    Wiesz, że BARDZO FAJNIE;-DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo rozważnie podchodzicie do decyzji o ostatecznym wyjeździe, nie zostawiając za sobą zatrzaśniętych na amen drzwi, i myślę, że lekkie ciarki też chodzą po plecach; przyjedziecie w Beskid piękną porą, ona przegoni wszelkie strachy; dobrego życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oddech poemigracyjnej wolności, dobrze to znam :D
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń