piątek, 11 lipca 2014

podaj dalej

ON dostęp do sieci ma rzadki i dość wolny. Zresztą szybszego nie szuka i dobrze mu z tym. Bo ON wsiąkł był już w to życie wiejskie bardzo mocno i jak ON to mówi "żadne media do życia nie są mu potrzebne". Zupełnie inaczej myślą na ten temat władze i przepisy, którym obecnie podlegamy bo oni są przekonani bardziej niż my, że media są nam niezbędne i każdą nam płacić pełen abonament a my z żadnych radyj ani innych telewiżyn tutaj nie korzystamy. Za dostęp do netu płacimy oddzielnie, ale prawo stanowi o tym, że każde gospodarstwo ma płacić i nadal przysyłają nam dwa osobne rachunki mimo iż zamieszkujemy (obecnie teoretycznie tylko) razem a to za co ewentualnie moglibyśmy płacić to odbiornik radiowy w samochodzie, który od dwóch miesięcy przebywa na terenie Ojczyzny naszej kochanej. W ogóle czuję się zniewolona przez te wszystkie przepisy, nakazy, zobowiązania, podatki i inne takie. Jest tego tutaj naprawdę o duże niebo więcej, niż w naszej Ojczyźnie i egzekwowanie tych opłat jest bardzo skuteczne ale z tym podwójnym abonamentem to nie dam się. Nie dam i już.
W sumie to miało być o czym innym... o tym, że ON dostęp ma marny do sieci i nie mam fot aktualnych. Są tacy co TAM byli widzieli więcej znacznie niż ja ostatnio. Powiem szczerze, nie wiem dokładnie na jakim etapie obecnie jesteśmy. Wiem, że fundamenty były lane pod werandę i ganek. Bo będzie weranda a niej kawusia i ciasto i ploting. Wiem, że dachówka osikowa się robi. Drzewo schnie obecnie a potem będzie cięte na odpowiednie wielkości. Wiem, że zdun (aż z samych Mazur) myśli już o naszym piecu rakietowym i ponoć za dni parę ma się podzielić tym, co urodziło się w jego głowie. Wiem, że ON musi komin wreszcie postawić i fundament pod wyżej wymieniony piec. Wiem też, że ON i ja mamy wiele spraw nie do końca przegadanych, ale wierzę w dobre pomysły JEGO i ufam, że kuchnia będzie tam gdzie ją wstępnie razem zaplanowaliśmy.
Wiem też, że chciałabym aby to wszystko wyglądało nieco inaczej. Etapy poszczególne remontu naszego domu marzyło mi się zamieszczać tu i informować o ich przebiegu. Jest jak jest i na razie nie wiem czy będzie inaczej.
Wiele inspiracji przecież mamy od Was. Nie to żeby zżynać ale wzorować się przecież wolno. No ja już od Megi wiem, że ogród mój będzie jak łąka i w sumie zawsze tak chciałam ale teraz już wiem jak. Że trawa będzie na dachu (ale o tym kiedy indziej) ale nie na tym osikowym Broń Boże :-). Że endemiczne rośliny raczej będą górować i że pewne pomysły (choć fajne) nie zostaną wprowadzone w życie.

A teraz człowiek chciałby się tym wszystkim nieco podzielić, oddać to co zabrał, to co sobie pożyczył, to co podejrzał. Przekazać kolejnym, bo może ktoś zajrzy w skromne progi tego bloga w poszukiwaniu wiadomości o remoncie starej chaty i wtedy będzie miał jak znalazł.

Bo byli u nas pierwsi goście - Monika z mężem. Moja Czytelniczka - o rety jak to pięknie brzmi - wraz ze swoją drugą połówką, też kupili dom i zamierzają tchnąć w niego własnego ducha. Są na nieco wcześniejszym etapie niż my i szukają teraz, tak jak my wcześniej i znajdują i podglądają i układają w granicach swej wyobraźni jaki ma to nabrać kształt. Ich domek ma piękną bryłę i widzę oczyma duszy mojej, że można z niego zrobić piękne cacko. Cacko, które będzie podobało się właścicielom. Bo to nam ma się podobać przecież Nasz Dom.
Rozwiązania przychodzą często same a często niestety nie mamy zielonego pojęcia od czego zacząć. Dobrze wtedy wybrać się gdzieś, gdzie może nieco bardziej doświadczeni od nas, podpowiedzą jak i co ugryźć. My też tak robiliśmy i polecamy to wszystkim. Zresztą wtedy nabiera się jeszcze więcej pewności, że się uda, że damy radę, że to tylko kwestia działań odpowiednich. Że jak się chce to nie ma innej opcji - wyjdzie i tyle.
Żałuję, że Moniki nie poznałam osobiście. Skontaktowałam ich tylko z NIM i dalej sobie już poradzili. Wierzę, że jak moje stopy na stałe już wrócą do Ojczyzny to będą okazje to spotkań face to face. Choć pewnie moje pragnienia mogą wyglądać dokładnie tak jak było z tym hamakiem...
Że czas mnie pokona i o wolnym czasie nie będzie mowy. Ale ja jakoś tak mam podejrzenia, że ja sobie ten wolny czas gdzieś tam wynajdę.
Dobrego weekendu wszystkim życzę. 

7 komentarzy:

  1. też jestem ciekawa Waszych postępów. Mnie niestety w Polsce większość opłat wkurwia ://
    jak już będziesz miała gotowy Swój Kawałek Raju, to ja się na kawę wproszę na tą werandę. Spoko - prowiant przywiozę :))
    Czy Wasze siedlisko leży od strony Ropy ? tak z ciekawości pytam :)))
    buziaki ::**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli z ciekawości to odpowiadam :-) tak od strony Ropy. Kawa zbożowa obecnie gra u mnie pierwsze skrzypce ale na wiejskiej werandzie można pić co kto lubi :-) pozdrowienia

      Usuń
    2. A to ja oglądam Chełm od strony Grybowa:) Kawa zbożowa swego czasu litrami plus domowa drożdżówka z prawdziwego pieca :)))

      Usuń
  2. Ale Wam zazdroszczę wrażeń...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. W braku czasu pogadac mozna jesli nie przy darciu pierza to np przy luskaniu fasoli
    Chetnie pomoge
    Pozdrawiam

    PS
    poprzedni komentarz trzeba bylo usunac, bo troche sie tam naplatalo, sorry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Myśliwski na półce czeka po raz drugi do przeczytania. Będziemy gadać. I wreszcie się spotykać - mam nadzieję :-)

      Usuń