piątek, 8 kwietnia 2011

Deutschland

Przeciazonym na maksa samochodem, zaladowanym ponownie po sam sufit, z dwoma rowerami i plecakiem /bo nie wszedl do srodka/ ruszylismy lekko podenerwowani w trase. Na okolo 70 tym kilometrze /z 700-set km/ ponowil sie problem sprzed 2 dni z tlumikiem, ktory ON staral sie naprawic i naprawil ale tylko na moment niestety. Zatem dzwiek jaki wydawal nasz wehikul do dal tylko smaku podrozy. Malo odzywalismy sie do siebie i to nie dlatego, zesmy mieli jakies ciche godziny ale tlumik po prostu nie tlumil i  halasu bylo co nie miara. Nasz kocur przetrwal trase na medal. Co tu duzo gadac, chyba szybko skumal ze nie ma innego wyjscia i buntowi dal spokoj. My zachwyceni widokami za oknem - jechalismy bowiem wiele, wiele km przez wspomniane i piekne Czechy - olalismy szybko nadwyrezony tlumik i karmilismy nasze oczeta przyrody najwspanialszymi dziwami. Predko jednak okazalo sie, ze na 20:00 - 21:00 /jak pierwotnie planowalismy/ to my raczej nie dojedziemy. Gubiac prawie u celu zjazd z ostatniej autostrady, na miejsce dotarlismy o 1:30 w nocy. Przerazliwie halasujacy tlumik wybudzil chyba cale pograzone we snie miasteczko ale coz bylo robic. Dojechac pod dom trzeba bylo.
Odespawszy podroznicza noc, dzis poswiecilismy sie urzadzaniu, rozpakowywaniu, wieszaniu polek i robieniu nowego stolu. Ze zgroza zauwazylismy ilez to my nabralismy ze soba rzecz, ilez ksiazek i ... cicuhow /te dwa ostatnie punkty tycza sie glownie mnie/. Kocurro mial juz spotkanie pierwszego stopnia z jednym z kotow miejscowych - dom mojej mamy zamieskuja bowiem dwa mruczandowce. Na szczescie nasz wytrzymal spojrzenia i pomruki, przy czym przwciwnik stchorzyl i zwial. Zatem 1:0 dla nas. :-).
Okolica piekna. Wiosna w pelni totalnej. Na termometrze 20 stopni C. Oby nauka jezyka i szukanie pracy poszly nam niczym ta podroz czyli jak z platka. Sciskamy z niemieckiej ziemi.

3 komentarze:

  1. cieszę się, że dojechaliscie ale nie cieszę się, że wyjechaliście. No coz, to sie racezj nie zmieni ;-) życzę Wam Aniołki, cudnego etapu w zyciu - moze i bardziej pracowitego ale z jasno okreslonym celem, konstruktywnego, WSPÓLNEGO, radosnego i ... teskniącego... bo macie za kim i za czym :) MY CZEKAMY... na dobre wiesci, na usmiechy na skype i na CEL, do ktorego niedługo sie wybierzemy na kontrole ;-) Calusyyy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ściskamy kciuki za dobry ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pójdzie, pójdzie, uściskajcie kocurka, dzielny, no i teraz już zagraniczny :)) przesyłam buziaki takie pachnące górskim wiatrem

    OdpowiedzUsuń