sobota, 19 lutego 2011

zwierzątka

Wczoraj był Dzień Kota. Naszego KOTA, którego kochamy miłością jedyną i niepowtarzalną. Nasz kocurrroo jeszcze nie wie co go czeka, mianowicie długa podróż, totalna i już chyba nieodwracalna zmiana otoczenia, wszczepienie czipa, wyrobienie paszportu /to go chyba najmniej interesuje/, zaznajomienie się z nowymi kumplami czyli dwoma kotami tubylcami i 4 jamnikami, które co prawda będą żyły jedno piętro niżej niż nasz kotek, ale jednak ich zapach i obecność będą wyczuwalne.

Nasz Wielki Czarny Kot ma 13,5 roku i jest już statecznym panem w mocnej jesieni swego życia. Mimo tuszy /kastrat/ jest dość ruchliwy ale bywają też dni, że śpi 5h w jednym miejscu i nie rusza się nawet na wizytę w kuwecie. Czasem zdarza mu się skradać do jakichś niewidocznych dla naszych oczu myszy lub innych stworzeń, które jestem pewna, mocno siedzą w jego wyobraźni, bo z pewnością żadne inne żyjątka nie zamieszkują naszego mieszkania znajdującego się w typowej ursynowskiej noclegowni. Kot nasz poluje często na te swoje wyimaginowane obiekty i wydaje wtedy z siebie dzikie, pełne wrogości pojękiwanie. Tak jakby chciał jednak zrealizować swój instynkt, który po wycięciu tego i owego niestety został mocno otępiony. Mam wrażenie, że im starszy tym fajniejszy, jeszcze bardziej przytulańcowy i kochany. Wszędzie i zawsze chce być blisko nas.

Moim marzeniem jest żeby nasz kot poznał smak życia na naszej polanie i dożył czasu, kiedy będziemy już tam faktycznie egzystować. Wtedy będę mogła zapewnić mu to, czego nigdy nie byłam w stanie. Sąsiedztwo zwierząt, którego nie miał szczęścia do tej pory posmakować z pewnością odmieniłoby jego nudne, blokowe życie. Czytam na różnych blogach o psach, kozach i owieczkach, koniach i innych kurkach i marzę żeby choć raz mógł dać pazurem po nosie psu, powąchać kurę i otrzeć się o ciepłe nogi kozła. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz