środa, 23 lutego 2011

no żeby wreszcie dali mi spokój

Czas nieuchronnie zbliża nas do wyjazdu. Obecnie wszelkie nasze działania polegają głównie na zamykaniu spraw. Jeszcze nigdy tego nie robiłam, więc mam lekką tabakę w głowie czy aby o wszystkim pamiętam i nic mi nie umknie. Że nie okaże się, iż po przekroczeniu granicy okaże się nagle, że nie załatwiliśmy jakiejś PRZEbanalnej sprawy, od której zależne jest PRZEwiele. No ale temu zamykaniu towarzyszy jednak zwykła pracowa egzystencja. Zamykaniu spraw towarzyszy więc ileś tam codziennych obowiązków.

I jak się tak na moment zatrzymam i zastanowię czego ja w tym momencie tak naprawdę i najmocniej pragnę: to żeby mi oni wszyscy do jasnej cholery dali wreszcie święty anielski spokój. Dość już mam tych maili, telefonów, próśb i zleceń. Dość telefonów z nieznanego numeru, dość ofert i propozycji, z których 70% nadaje się do kosza. Dość, dość, dość. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! Cierpliwe to znoszę jeszcze, bo światło już mocno świeci się w tunelu i nowe nieznajome się zbliża. A skoro nieznajome to nie wiadomo czy ten ten wilk strasznie będzie dla nas zły.

2 komentarze:

  1. Heh, nowe i nieznajome niech łasi się do nóg i merda lub mruczy (niepotrzebne skreślić).
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  2. ha, a ja nic nie skreślam.... :-) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń