środa, 15 czerwca 2011

skype`owa impreza

Wczoraj połączyły się ze mną moje najserdeczniejsze z Polski. Zrobiły mi niespodziankę bo niby, że jedna do mnie tylko zadzwoniła /co i tak już mnie ucieszyło bo ze Sroką gadać lubię że hoho/ a jak już podłączyła kamerkę to się okazało, że wyskoczyło ich przed ekran dobrych kilka sztuk. :-) Od razu otworzyłam sobie piwko i z nimi przez kilkanaście minut biesiadowałam. Połączenie się zrywało i ciężko było płynnie porozmawiać i one też pewnie miały dość takich półsłówek... bowiem na dłuższą metę rozmowa z kilkoma osobami na raz przez Skype wcale nie jest taka idealna - tym bardziej, że im mikrofon szwankował i musiały go prawie połykać :-) żeby było coś u mnie słychać. O wiele lepiej byłoby w cztery oczy albo w kilkanaście par oczu na raz, face to face obok siebie, czując zapachy i energię i rechot, słysząc i docinki... i przygadywanki. Ale i tak baaaardzooooo dużo energii dało mi to internetowe spotkanie.
Od wczoraj jest milej, sympatyczniej i spokojniej choć i nerwy nowe się pojawiły związane z kolejną pracą, nowymi ludźmi i otoczeniem. Pierwszy tydzień będę tam kompletnie sama - ino mąż kuzynki parę ulic dalej mieszka ale nie wiem czy będzie czas się spotkać.

No dobra ale na zamartwianie się będzie jeszcze czas. Dziś natomiast odkryliśmy w okolicy sad... tzn. ON odkrył i zaprowadził mnie między takie oto czerwone kuleczki... :-)
 się nawsuwaliśmy .... :-)


2 komentarze: