środa, 16 marca 2011

Weekendowa wyprawa kontra zbliżająca się nerwówka

Minionych dni kilka spędziliśmy na wiejskiej wyprawie w stronach mojego wujostwa, gdzie swego czasu wyjeżdżałam na całe wakacje. Jako 12-latka rozpoczęłam swoją przygodę z wsią i już wtedy miałam marzenie żeby zamieszkać z dala od huku miejskiego. Oczywiście jako dziecko nie mogłam poznać prawdziwego trudu życia na wsi, ale już wtedy wujostwo nie oszczędzało mych miejskich kości i gnało w pole pielić tytoń, truskawki, zbierać wiśnie, czarne porzeczki, robić weki, przebierać kartofle w piwnicy dla świnek etc. Te zajęcia zawsze była dla mnie wielką radością, mimo iż moje kuzynki zerkały na mnie jak na aliena, no bo kto na wsi lubi wiejską robotę? W końcu ja byłam na wakacjach, a one nie miały wyjazdów na kolonie, tylko pomagały rodzicom na gospodarce. Dlatego dziwnym nie jest, że dla mnie przepalowanie krowy to było wydarzenie dnia, którego miłym końcem było wypicie kubasa ciepłego mleka prosto od owej krówki. Biegałam 5 razy dziennie do kurnika sprawdzić czy aby nie pojawiło się nowe jajko, które mogłabym z dumą przynieść cioci do kolekcji. No a już relacje z rówieśnikami, spotkania wieczorne przy remizie, wyprawy na zabawy i pierwsze miłości... ech.... sentymentem zawiało. W każdym razie ja już wtedy marzyłam o życiu na wsi, już wtedy moje dziecięce a potem nastoletnie serce i intuicja wyczuwały, że życie na wsi toczy się innym rytmem i że ten rytm mi pasuje. Pewnie wyczuwałam to i nadal wyczuwam tylko jako osoba, która urodziła się i jak dotąd większość czasu spędziła w mieście, nie mniej jednak... intuicja to intuicja, której trza słuchać.
Zatem minione dni dały nam odrobinę relaksu, świeżego powietrza, które zwalało nas codziennie z nóg ok 22:00-23:00 i chwilę oddechu przed trudnymi nadchodzącymi dniami.
A nerwówka wspomniana w tytule postu dotyczy UWAGA!!! 60- tych urodzin mojej mamy, które wypadają 23 marca i ona myśli biedna, że spędzi je sama, tzn. w towarzystwie swego męża, że nikt do niej nie przyjedzie i że jej emigracja przed dwunastu laty sprawiła, że tak zacny jubileusz musi spędzić sama. A tutaj NIESPODZIANKA!!! Otóż już w grudniu /czyli zanim nasz plan emigracyjny wszedł w życie/ zebrałam ekipę 11 osób i czym prędzej staliśmy się posiadaczami biletów lotniczych i w dniu 19 marca - czyli w najbliższą sobotę - wylądujemy na 4 dni na niemieckiej ziemi, celem zaskoczenia mojej mamy wizytą urodzinową. :-). Ja bawię się znakomicie tym pomysłem, inni chyba też, choć jest paru seniorów malkontentów, którzy zgodzili się i stali się posiadaczami biletów /z własnej nieprzymuszonej woli/ co jednak nie hamuje ich przed opiniami typu, że to "poroniony pomysł", "że szkoda mi Twojej mamy", "że ona chyba dostanie zawału" etc. No nie powiem żeby mi to pomagało w uporaniu się z trudami tego przedsięwzięcia. Sama jestem w strachu. Znam swoją mamę i choć wiem, jak mocno tęskni i jak lubi mieć gości w swoim domu, to jednak mam czasem stracha czy po pierwszej chwili euforii nie będzie przerażona. Mam wszystko opracowane prawie do perfekcji, mam nawet zaplanowane kto gdzie śpi /dom jest duży - parter + dwa piętra/, mam zaplanowaną zrzutkę finansową na zakupy spożywcze, ale jednak obawiam się. A z drugiej strony zawsze sobie tłumaczę: raz się żyje, w końcu to 60-te urodziny, rodzina najbliższa i przyjaciele sami na liście zaproszonych do niespodzianki, okazja do wspólnej biesiady, do której przecież tak rzadko razem zasiadamy, wspomnienie będzie niezapomniane, uśmiech, radość i zabawa. Młodych rąk do pracy jedzie kilka, więc planuję wyręczyć mamę we wszelkich pracach kulinarnych, niech zajmie się bratem i swoją bratową, którzy pierwszy raz za granicę zdecydowali się wybrać i przez 10 lat zapraszani będąc przez moją mamę tłumaczyli się najpierw brakiem paszportu a potem czym tylko się dało.... Zalet wyjazdyujest moc i niech MOC będzie ze mną, z nami bo jak nie to nie wiem co sobie zrobię. Trzymajta kciuki za mój niemiecki Überraschung.

4 komentarze:

  1. No muszę przyznać, że niespodzianka klawa, ten kto ją wymyślił, miał łeb na karku :)) super, że udało się Wam tak zorganizować. Masz racje 60-te urodziny, to nie lada okazja. Mam nadzieję, że mama nie zemdleje na Wasz widok, albo może uzna, że ma jakieś przywidzenia i zadzwoni po karetkę :) W każdym razie bawcie sie dobrze, a ja już czekam z niecierpliwością na relację z tej wizyty.Wsi spokojna, wsi wesoła...

    OdpowiedzUsuń
  2. ja bym dostała zawału- na pewno! potem bym sie dopiero cieszyła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mojego Tatę totalnie zaskoczyłam na jego 50 urodziny. Do dziś (ma teraz 75) wspomina to z wielkim rozrzewnieniem. Zobaczysz, jak Mama ochłonie po zaskoczeniu, będzie przeszczęśliwa, a te urodziny na zawsze staną się dla niej wyjątkowe.
    Dobrej zabawy.
    Pzdr.
    Go

    OdpowiedzUsuń
  4. Ufff, no mam nadzieję, że moja rodzona Mama doceni swoją nieprzewidywalną córkę i po chwili przypływającego zawału i wrzenia krwi w żyłach, ostatecznie stwierdzi, że lepiej tego nie mogliśmy zaplanować. A ciocia malkontentka trochę spacyfikowana i jak ma męża /brata mej mamy/ u swego boku to tak mocno nie nadaje. :-)

    OdpowiedzUsuń