piątek, 21 lutego 2014

spowolnienie

Najbliżsi, rodzina, przyjaciele i znajomi znają mnie jako osobę energiczną, rozbieganą, szybką i dość dobrze zorganizowaną, z nutą chaosu, który nie zagraża przedsięwzięciom. Niegdyś kilka seansów kinowych w tygodniu to była norma, spektakle, podróże, spotkania, nocne do domu powroty. Wieczory w grupie przyjaciół, piwko w knajpie, a tu ktoś ma urodziny, a tam znów jakaś rocznica, a to tete a tete z przyjaciółką, poker z chłopakami. Zawsze miałam coś do roboty, w zanadrzu kilka umówionych osób na jedno popołudnie i wieczór. Moje życie było aktywne, przepełnione atrakcjami i dobrze mi się z tym żyło. Był czas na lekturę w komunikacji miejskiej - choć nad jego ilością zazwyczaj ubolewałam.
Ile czasu musi minąć żeby ktoś zmienił tryb życia? Ile czasu musi nad tym spędzić jeśli bardzo chce tego dokonać a ile czasu zabiera to temu, kto nie do końca chce aby się stało się realne, jednak dzieje się bez naszej ingerencji?
Nigdy nie chciałam się zmienić bo było mi ze sobą dobrze. Moje tamto życie miało swoje priorytety i dopracowywałam wszystkie detale do perfekcji aby priorytety nie poczuły się zaniedbywane. Ubolewałam często, że doba zbyt krótka, że z tą czy z tamtym nie posiedziałam tyle ile bym chciała ale przecież już umówiona byłam gdzieś w innym miejscu, już znajomi przed kasą się zbierają, jeszcze potem jakiś after albo i nie. Było i działo się.

3 lata spędzone na emigracji odmieniły mnie nie do poznania. Jestem 100% domatorką, w domu jak w jajku i nigdzie indziej. Spanie stało się jedną z moich ulubionych czynności - kiedyś szkoda mi było na sen czasu - książka w zaciszu domowym to istna magia a 13 calowy monitor laptopa stał się wielkim kinowym ekranem, oknem na świat wręcz.
Zbudowaliśmy sobie na tych naszych trochę ponad 30 metrach kwadratowych taką enklawę, w której czujemy się dobrze. Atmosfera w niej panująca przypomina nam dość często po co tu jesteśmy i w jakim celu podjęta ta decyzja. Nie rozdrabniamy się. Nie asymilujemy się z lokalesami bo nam się zwyczajnie nie chce. Energii mi szkoda na zawieranie nowych znajomości, bo przecież bardziej zależy nam na utrzymaniu kontaktu, z tymi za którymi tęskniocha wielkiego codziennie przed snem ślemy. Literatura w zaciszu domowym polska, gazetki, radio także.
Już nie chce mi się biegać, oglądać, bywać. Kino i teatr w wydaniu niemieckim mnie nie pociągają - choć jest szansa, że coś tam tracę. Wystaw kilka udało nam się obejrzeć i zazwyczaj bez szału... a w domu jak nie książka, to film, a to blog, a to skype. Życie pełne atrakcji, niczym stołeczne funkcjonowanie za dobrych starych lat. I to wszystko w ojczystym języku!

Wyciszyłam się - głównie ja, bo ON to od zawsze w tej dziedzinie bije mnie na głowę. Chyba tylko tempo moich wypowiedzi pozostało bez zmian bo nadal trajkotać to ja potrafię i lubię.

A może to już wiek?? :-)



niedziela, 16 lutego 2014

ziemia za paznokciami

Minione miesiące obfitowały w zmianę myślenia o tym co TAM, o tym JAK i o tym KIEDY. KIEDY zmieniło się nagle w NIEBAWEM - jeszcze bez konkretnych dat ani terminów ale bliskość tej przestrzeni czasowej krzepi. TAM pozostało TAM gdzie MA BYĆ choć przez ten czas rozrosło się nieco. JAK stało się zaskakująco bardziej wyraziste, potwierdzone opiniami znawców i poruszające na naszych twarzach mięśniami odpowiadającymi za uśmiech.
TUTAJ zaczyna być mniej ważne choć nadal trzeba o to dbać. Nie mam jednak wpływu na to, że coraz mniej mnie obchodzi, żeby nie powiedzieć spływa. Nadchodząca wiosna cieszy, jednak prawdziwą radość daje rozmyślanie o zapachu ziemi TAM, o pomysłach, które chciałoby się już wprowadzać w życie. Studiuję mądre roślinne księgi, wiedza na razie ulotna bo tylko teoretyczna. Zbieranie, suszenie, zalewanie, ucieranie, pasteryzowanie, leżakowanie, spożywanie, oczyszczanie i leczenie.

Marzy mi się widok beskidzkiej ziemi za paznokciami i jeśli ból pleców to owszem ale nie od kiblowania. Marzy mi się świt wraz z herbatą ziołową na schodach, ocierający się o mnie Niuniol i śpiew porannego ptactwa. Marzy mi się trud życia ale w innym wymiarze. W wymiarze, który czuję że pokocham jak nic na tym padole.


piątek, 14 lutego 2014

piątek, 31 stycznia 2014

chwalę się

Chwalę się swoimi znajomymi i przyjaciółmi.
Niebawem minie 3 lata jak tu kiblujemy :-) w dosłownym tego słowa ... a ja jeszcze nie do końca przedstawiłam osobowości jakie zostały TAM, na Ojczystej ziemi. Osobowości te cenne są dla Ojczyzny bowiem zmieniają jej wizerunek, poprawiają ukrwienie i wpływają na gusta młodych, średnich i tych starszych też. Są to talenty nieprzeciętne ale też często nieprzeciętnie trudno jest im się pokazać szerszej publiczności, trudno przebić się przez te tłumy mniej lub bardziej wybitnych na rynku artystycznym. Siedzą sobie często w swoich pracowniach, pokojach, kawalerkach i tworzą. Inni wychodzą na scenę i prezentują światu swoje atuty głosowe, jeszcze inni mają niezłą orkę w innej branży... i tak oto przechodzimy do prezentacji talentów, do których poznania Was zapraszam bo... WARTO

KAŚKA CZAPSKA
graficzka, nieprzeciętnie zdolna i pracowita, zachwyca nie tylko własną urodą (bo to też) ale  pomysłami, rozwiązaniami, skojarzeniami. Jej prace można oglądać często na stołecznych ulicach. Zaprojektowała bowiem niejeden plakat i niejedną ulotkę dla warszawskich teatrów. Rysuje ilustracje do książek, projektuje koszulki, jest autorką jednego z najfajniejszych logotypów dotyczącego warszawskich "Słoików"... zresztą warto po prostu odwiedzić jej stronę i po prostu pozachwycać się jej twórczością. Tym bardziej, że u Kaski Czapskiej można zamówić kapitalny i niecodzienny portret swój lub kogoś bliskiego. To idealny pomysł na prezent z jakiejkolwiek okazji...



MONIKA MARIOTTI
myślę, że spokojnie można o niej napisać "polska Nina Simone", którą oglądać koniecznie trzeba na scenie Teatru Syrena w monodramie "Moja Nina" a także w Teatrze WARSawy (dawny Teatr Konsekwentny) na Rynku Nowego Myślenia w "Komlpeksie Portnoya" w reż. Adama Sajnuka. Monikę zobaczywszy raz pamięta się do końca życia. A jak jeszcze uda się Wam z nią porozmawiać (co nie jest trudne bo to wielce otwarta dusza na inne dusze) to wtedy macie szansę poznać włosko-polską mieszankę wybuchową, która zaskoczy Was nie raz i nie dwa. Monika to gejzer pomysłów, oddana do reszty temu co sobie zaplanuje, konsekwentna w poszukiwaniach zarówno teatralnych jak i muzycznych. Za swoimi pragnieniami i w poszukiwaniu korzeni pojechała aż na daleką Syberię. A mnie wyciągnęła do Mongolii, zadając po prostu jedno pytanie "Jedziesz ze mną?" - no to pojechałam.

fot. Teatralna.com 

fot. Honorata Karapuda


ZDROWE WARZYWKA
To sztuka z trochę innej dziedziny ale też sztuka i to jaka. Orka prawdziwa i to gruntowna orka. Krzysiek Stec prowadzi z rodzicami a także przy pomocy siostry Ani, rodzinne gospodarstwo rolnicze i uprawia warzywa, które są zdrowe, dalekie od GMO i ktore nie posiadają w sobie pestycydów. A to wszystko tylko 20 km od granic Warszawy. Rodzinna firma działa sprawnie i ma coraz więcej klientów, co dziwnym nie jest bo w dobie wszechobecnej chemii na półkach sklepowych, taki dostawca jak Krzysiek i jego Zdrowe Warzywka to SKARB. Warzywa można kupić bezpośrednio u Krzyśka na bazarach i targowiskach (gdzie? to już można dowiedzieć się bezpośrednio u niego na stronie) ale w ilościach hurtowych dowiezie Wam on swoje witaminy także do Waszych domów. Moi znajomi skrzykują się po parę osób i raz na kilka tygodni robią hurtowo zamówienie i mają zapas pyszności na kolejne tygodnie.
Krzysiek robi też kapustę kiszoną wg tradycyjnej receptury. Wszelkie informacje są też oczywiście na fcbk TU. Możecie śledzić wzrost warzyw od ziarna do pełnej dojrzałości. :-)

z tego co wiem ta kapusta jest jeszcze w ofercie. Spieszcie się!!

To miejsce coraz mniej potrzebuje rozgłosu i reklamy bo sama wieść o nim niesie się po mieście i Polsce. Niegdyś zespół tych ludzi  (do których należała i moja skromna osoba) tworzył Teatr Konsekwentny ale odkąd przenieśli się do własnej i niezależnej siedziby na Rynku Nowego Miasta (byłe kino Wars) zyskali też nową nazwę. Jeśli nie widzieliście wspomnianego już "Kompleksu Portnoya", "Zaklętych Rewirów", "Taśmy" to musicie koniecznie nadrobić teatralne zaległości. Zarówno te spektakle jak i wiele innych są bezkompromisowe, aktorsko doskonałe, reżysersko genialne. Liderem teatru jest Adam Sajnuk, który niezmiennie od 16 lat wraz z Aldoną Machowską Górą dba o to, aby to co pojawi się na jego scenie było prawdziwe, poruszające i żywe. Jego spektakle można obecnie oglądać już w Ateneum, Syrenie, Polonii i Ochu. W Syrenie niebawem kolejna premiera.
W repertuarze Teatru Warsawy znajduje się także oblegany ostatnio "Pożar w Burdelu", którego gwiazdą jest Ania z Polski (Anna Smołowik), zakochana w Ryanie Goslingu. To nowe oblicze polskiego kabaretu. Nie przesadzam. W sobotę rozdanie WDECH 2013 a "Pożar w Burdelu" nominowany.  :-)



Dziś to już na tyle (zaznaczam, że będą kolejne odsłony) ale od dawna miałam ochotę na tę PRZERWĘ NA REKLAMĘ bo Ci twórcy zasługują na to aby o nich mówić, aby ich odbierać, aby ich brzydko mówiąc "kupować". To nie są celebryci, to twórcy w krwi i kości. Czasem zamiast w hiperkinie siorbać colę, przegryzaną w międzyczasie słonym popcornem, warto się dokładniej rozejrzeć, skręcić w małą uliczkę w bok i nawet o suchym pysku spędzić magiczny czas ich w towarzystwie.