niedziela, 17 stycznia 2016

zima

Podobno mieszczuchom decydującym się zamieszkać na wsi towarzyszy takie jedno powiedzenie, że pierwsza przeżyta zima weryfikuje wszelkie marzenia. A tak naprawdę to przetrwanie całego cyklu czterech pór roku jest dowodem na to czy się do tego nadajemy, czy się w tym dobrze czujemy, czy dajemy radę, czy tęsknimy do odśnieżonych chodników, posypanych ulic, ogrzanych bez naszego fizycznego udziału budynków czyli po prostu do tego nazwijmy to luksusu, jaki serwuje nam możliwość mieszkania w mieście.

Czy ja się zimy bałam? Raczej byłam jej bardziej ciekawa. Bo palenie w piecu nie jest dla mnie jakimś obciążeniem ale palenie w piecu na co dzień i dorzucanie (przynoszenie) drwa po kilka razy dziennie mogło się już czymś nużącym i trudnym okazać.

Żyjemy w lekkim odosobnieniu od wsi, bo na przysiółku, do którego trzeba się trochę wdrapać pod górę ale na szczęście odśnieżanie w ogóle nas nie dotyka bowiem dom stoi dość blisko dróżki, zatem auto nawet jak je mocno przysypie, wystarczy tylko lekko odkopać łopatą i jedziemy. Ci co mieszkają znacznie dalej od drogi, po prostu zostawiają auta bliżej drogi żeby ułatwić sobie życie.
Ale zmagania z zimą są na znacznie innym poziomie niż to sobie mogłam wcześniej wyobrażać.

Czasem np. nie da się zjechać z naszej stromej górki. Auto ma niby opony zimowe, niby napęd na 4 koła ale jak jest ślisko to po prostu jest ślisko i żadne 4x4 nie pomogą w takiej sytuacji. Zanim posypią (bo sypią) to pomaga wtedy uzbrojenie się w cierpliwość. Trzeba na spokojnie. Zaplanować na nowo dzień, odwołać to co odwołalne, zrealizować to co możliwe do zrealizowania w danej okoliczności i tyle. Nic na siłę. Przyroda zaplanowała sobie, że dziś nie ruszysz no to uszanuj jej decyzję. Walczyć można, ale nie zawsze trzeba. Ta mądrość zawitała do mojego życia całkiem nie dawno i zdecydowanie dobrze mieć ją na podorędziu.

A poza tym przecież kto powiedział, że nie można sobie pozwolić na chwilę dla siebie, właśnie teraz, właśnie zimą, gdy wszystko uśpione, skryte pod puchową kołderką, gdy wydaje się, że umarło ale przecież na wiosnę pięknie przekonamy się, że jednak nie. Tymczasem, przykrywam się bez żadnych wyrzutów czymś ciepłym, biorę kota z jednej, psa z drugiej strony, włączam film lub otwieram karty książki i czerpię, korzystam... bo wiosna i lato są piękne ale tego typu rozrywki będą zdecydowanie rzadsze. Zima to zima.

Palenie w piecu okazało się być czynnością wręcz metafizyczną. Uwielbiam to wybieranie drwa, przynoszenie go lekko pokrytego śnieżną powłoką i układanie koło pieca. Trzeba sobie siekierką przygotować drzazgi na rozpałkę - umiem i nie jest to trudne bo pierwotnie chciałam żeby ON przygotował mi takie cudeńka na cały samotny czas? A to bułka z masłem. Nie spróbujesz to nie wiesz. Piec grzeje pięknie i cieszy swym ciepłem.

To moja rzeczywistość i jeśli jeszcze jakiś czas temu mogłam mieć chwilowe wątpliwości to dziś mogę rzec, że jest mi ona bliższa nic cokolwiek innego do tej pory. A wszelkie obawy o moją skromną osobę są miłe ale zupełnie niepotrzebne.

Dobrej niedzieli życzę wszystkim, idźcie na spacerki, na saneczki, biegóweczki i kontemplujcie tę wszechobecną biel, która pokryła naszą krainę.







7 komentarzy:

  1. Niesamowicie tam u Was. Jak w bajce!
    Faktycznie trzeba podporządkować się przyrodzie, szczególnie zimą. Jeśli się pracuje to jest pewnie ciężko, ale wszystko się da! :)
    Nigdy u Was nie byłam, ale z opowiadań, zdjęć.. wiem, że czuła bym się u Was cudownie, jak w domu, jak w bajce.. tak u siebie jakby. Tak po prostu ehh.. :) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie kto wie... może się spotkamy. Jak będziecie w okolicy to wpadajcie na ciasto i herbatę! Zapraszamy!

      Usuń
  2. O, biegoweczki :-) Byly juz wczesniej, czy to w pakiecie z Wasza Polana ;-)
    Pozdrowienia (bez obaw ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biegóweczki wspaniałomyślnie przyniósł św. Mikołaj. :-) Jazda jeszcze sprawia wieeeeeleeeee kłopotów ale trening czyni mistrza. Wierzę, że po kilku sezonach będę śmigać. Uściski :-)

      Usuń
  3. Każdej zimy martwię się jak to będzie gdy nas zasypie,bo nikt nam odśnieżyć nie chce a nasz Jeep czasami też ma problem z jazdą.Mimo wielu trudności nigdy bym nie zmieniła tego przepięknego miejsca.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Mimo wielu obaw jest tak wiele plusów, które kompletnie nie przysłaniają minusów, że tylko żyć w takich okolicznościach !!!! pozdrowienia i dla WAS

      Usuń
  4. "Walczyć można, ale nie zawsze trzeba." - nawet nie wiesz jak mnie uspokoiłaś tym jednym zdaniem, którego potrzebowałam od paru długich tygodni. Też się chyba poddam w końcu zimie i będę czerpać z tej zimowej aury ile się da, oczywiście jak na nasze mieszczańskie warunki :)

    OdpowiedzUsuń