niedziela, 11 sierpnia 2013

wydajność

Dużo, sporo a w zasadzie cała masa spraw. Wakacje się zbliżają. Będziemy nieobecni TU ale obecni TAM, zatem wszystko  musi być na tiptop. Do nas przyjeżdżają dwie fajne dziewczyny, które popracują za nas i dla nas przez całe 4 tygodnie. Ponieważ chcemy mieć względny spokój psychiczny i raczej jak najrzadziej łączyć się z Dojczlandią, staramy się nie zapomnieć o szczegółach i zostawić dziewczyny z profesjonalnym przygotowaniem do pracy z naszymi klientami, którzy /liczę na to/ okażą im choć trochę zrozumienia, zanim wciągną się w wir pracy i wprawią w odpowiednie wykonywanie swoich obowiązków.
Dziewczyny są pracowite bo teraz też mocno harują /tyle, że w Polsce/ a potem u nas, a potem jeszcze będą bronić dyplomów potwierdzających ich wyższe wykształcenie i dopiero wtedy ruszą nie tyle na wakacje co w świat, na przeciw przygodzie.
Tutaj możecie o nich poczytać: Dietetyczki w podróży.
Wydajni zatem teraz musimy być nie tylko w pracy ale i w domu. Oprócz relaksu i wykonywania codziennych czynności, trzeba organizować, czytać, douczać się, zgłębiać. Plany bowiem nasze wakacyjne są owszem skupione na wypoczywaniu i nicnierobieniu, ale nie cały to będzie leniwy czas. Staniemy się wreszcie WŁAŚCICIELAMI Naszej Polany. Papiery chwycimy w dłonie ale co dalej? Trzeba wiedzieć gdzie się udać, jakie pozwolenia, co po kolei, gdzie i z kim rozmawiać. Chciałoby się to wszystko załatwiać korespondencyjnie, ale nie wiemy czy wszystko się da. Czy urzędy już na tyle zinformatyzowane, że można mailować. Czasem można, a czasem niestety widać, że w niektórych miejscach era dalekopisów minęła dopiero nie tak dawno. Dobrze, że ludzie są życzliwi, w każdym razie urzędnicy są teraz ludźmi i nie traktują już tak z góry petentów i natrętów o żółtym kolorze dziobów, do których pewnie będziemy się zaliczać.
Wydajność, wydajność... to słowo obija się o ściany mózgu.
Wydajne są też nasze uprawy, bowiem mamy od paru dni pierwsze zbiory. Gleba w doniczkach okazała się żyzna, serce włożone to i żniwa smaczne i obfite.



Niuniol chyba wyczuwa nastroje i też kładzie nacisk na wydajność, bo dziś rano nie jedna ale DWIE ryjówki /dead oczywiście/ powitały nas rano na podłodze. 


   

4 komentarze:

  1. Papierowe sprawy zajmą Wam sporo czasu, uzbrojcie się w cierpliwość, a może są gdzieś urzędy, gdzie cała procedura trwa krótko? życzę Wam tego serdecznie; Gucio też przynosi mi swoje zdobycze, czasami żywe, żabki, myszki, ryjówki ... pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś spróbujemy Wam poradzić, jak ogarnąć całą papierologię ;)) a urzędy już jak najbardziej skomputeryzowane, wiele rzeczy załatwiam mailowo, no ale niektórych się oczywiście nie da i obecność petenta obowiązkowa.
    Wasza wydajność godna podziwu, moje pomidorki mimo żyznej pszenno-buraczanej gleby - ledwo różowawe... a dyń zaledwie kilka. No ale prawda, że nie poświęciłam im w tym roku zbyt wiele troski...
    Ściskam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale pomidory! :-) szczere gratulacje!
    Powodzenia w urzedach w okolicach Waszej Polany
    Wypocznijcie

    OdpowiedzUsuń
  4. Urzędy nie są takie straszne. Pójdzie szybko i gładko. Nic się nie bójcie. Odpiszę na mail jutro. Buziaki

    OdpowiedzUsuń