czwartek, 15 sierpnia 2013

służąca, jej dzieci i ... pady

Jestem u niej raz w tygodniu. Na początku miało to być tylko zastępstwo ale w końcu zostałam i jestem. Mimo iż powiedziała mi, że ona nie może płacić sprzątaczce za jedną godzinę pracy więcej niż ona sama zarabia. Ona pracuje na lotnisku i faktycznie zarabia o wiele mniej ode mnie. Ale ona ma dobrze zarabiającego męża, co widać na każdym kroku. Zatem może tak dobrze sprzątam, że jednak jest w stanie płacić mi więcej niż sama zarabia, a może... nie chce jej się szukać nikogo nowego. Jest taka możliwość.

Ona i dobrze zarabiający mąż mają troje dzieci. Ich zdjęcie stoi w jadalni na komodzie. Śliczne buźki uśmiechają się do obiektywu. Do mnie niestety nie. Śliczne buźki nie uśmiechają się nawet do swoich rodziców. Za to dość często szczerzą zęby do swoich wszelakich padów .. ajpadów, do netbooków, do ajfonów.
Śliczne buźki rodziły się jedno po drugim co kilka lat. Z czego najmłodsza buźka ma około 9 lat a najstarsza 16-ście. Ta najstarsza to dziewczyna.
Śliczne buźki zgrabnie potrafią manewrować swoimi liniami papilarnymi po gładkich powierzchniach padów. Władają perfekcyjnie angielskim, dobrze niemieckim a ich ojczysty język to holenderski. Niestety w żadnym z tych języków nie znają słowa: "dziękuję".
Nawet w stosunku do niej... czyli do własnej mamy. Zresztą ona jest bardziej jak służąca bo wbrew pozorom tytuł posta nie dotyczy mojej skromnej osoby tylko właśnie jej. A przecież służącej się nie dziękuje. Ona zbiera, podnosi, nakłada, stawia, znów zbiera, wkłada, nalewa. Żadne z całej trójki ślicznych buziek nie posunęło się jeszcze nigdy do wykonania choćby tak prostej czynności jaką jest włożenie naczyń do zmywarki. Podane do stołu jest zjedzone i a reszta zostawiona tak jak stała. Zdjęte ubranie jest rzucone tam gdzie akurat zostało zdjęte. Brudne majtki czy skarpety. Nie ważne. Brudne ręczniki walają się po łazienkach. A łazienek w domu jest sztuk 3. Pasta do zębów tam gdzie spadnie tam czeka na mnie do następnego tygodnia aż ją zeskrobię lub zmyję.
I ta wieczna cisza.
Troje dzieci a nie ma żadnego hałasu, żadnej oznaki bytności tych stworzeń. Zapatrzone w swoje pady... ajpady, ajfony, nie zauważają nikogo dookoła.
Kiedyś ona miała wieczorną zmianę. Poprosiła mnie żebym została dłużej i zrobiła ślicznym buźkom kolację. Odgrzałam, nakryłam, podałam, zaprosiłam do stołu, powiedziałam "smacznego" w zamian otrzymując wymowną ciszę. Powiedziałam, że nie wiem co chcą do picia. "Może być woda" - ozwały się śliczne buźki. Łamiąc zasadę służącej, wskazałam miejsce gdzie stała woda. Niechętnie ... ale jednak wstały i sobie nalały.
Po posiłku odeszły śliczne buźki od stołu, zostawiając po sobie chlewik. W ciszy.

Znam dzieci, które wychowują się bez telewizora, mają limitowany czas komputerowy, nie jedzą czipsów na potęgę i znają to proste słowo "dziękuję". Te dzieci zapytane o to czy fajnie było na obozie harcerskim, odpowiadają, że "marnie bo wszystko już było na nasz przyjazd przygotowane, a my chcieliśmy sami budować". Dorośli schrzanili im radość kwaterki.    
 Te dzieci nie są bez wad. Też robią bałagan i nie zawsze po sobie sprzątają i pewnie też rzucają brudne ubrania na podłogę gdzie popadnie. Ale ich rodzice wyznaczają im jakieś zasady, zapraszają do pewnego układu, ładu, porządku, który jest im wpajany już teraz i pewnie za lat parę zaprocentuje. Takim fajnym dzieciom można wiele wybaczyć. Tym powyższym, nie tak fajnym, też można wiele wybaczyć ale jak wytłumaczyć matkę, która sama z siebie zrobiła w domu służącą i nic nie umie wymagać od własnych pociech... tych ślicznych buziek z fotografii.

9 komentarzy:

  1. Częste to przypadki gdy matka bywa służącą własnych dzieci jeśli nie we wszystkim to w niektórych przypadkach. Sama kilka takich matek znam i zauważyłam, że ich postępowanie wg niektórych jest godne pochwały niestety. Mój syn np. ciągle ma do mnie pretensje, że tego typu matką nie jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Twój syn z czasem doceni fakt, że taką matką nie byłaś, :-) czego szczerze życzę - pozdrowienia

      Usuń
  2. A może to "tylko" cena za to, że zamiast tracić SWÓJ czas na wychowywanie ślicznych buziek, wolała zainwestować w surogaty o wdzięcznej, magicznej nazwie PAAAAAAAAD ????

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. well, cóż mogę rzec...? że nikt lepiej by nie ujął :-) w punkt
      pozdrowienia i dzięki za wizytę

      Usuń
  3. oj, jak ja się cieszę, że miałam dzieci w czasach przedelektronicznych, teraz ciężko się opędzić przed techniką, nie wyobrażam sobie tej walki z padem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam 16 - letniego brata, który kochany jest i pogadać z nim można ale jednak nos w smartfonie nonstop prawie - well życie...

      Usuń
  4. Ech... byliśmy dzisiaj nad wodą, panienki (suczki) nasze były nieznośne, domagały się atencji i zabawy, a ja mówię do Padre: dzisiaj to łatwiej jest z dzieciakami, dajesz mu aj-pada czy inną taką "zabawkę" i masz spokój na parę godzin... no taki ponury żarcik to był.
    A tu proszę... jednak nie żart. Nie dla wszystkich. Przykre.
    Ściskamy

    OdpowiedzUsuń
  5. ładnie to opisałaś:)
    a co do zjawiska...no, cóż, ta cała elektronika i sieć to tylko narzędzie, na razie jeszcze od człowieka zależy, jak je wykorzystuje

    OdpowiedzUsuń