niedziela, 16 września 2012

au revoir oraz poszukiwań część II

Moje niezbyt łatwe niemieckie życie było do tej pory co tydzień urozmaicone spotkaniami z pewną damą, o której pisałam prawie rok temu, w poście poświęconym prasowaniu męskich bokserek... o TU.
Dama to może zbyt szumne słowo, bo po pełnym roku współpracy stałyśmy się w zasadzie niezłymi psiapsiółkami. Uśmiechnięta od ucha do ucha Francuzka, z temperamentem megahisterycznie pozytywnej kalifornijskiej girl, wyjeżdża w najbliższy piątek z mężem z Frankfurtu, by przez następne 3 lata stąpać w dziesiątkach swoich par butów po ulicach Sao Paulo. Mąż dostał propozycję lepszego kontraktu w swojej firmie... zatem od 2 tygodni razem z NIM pakujemy naszą Francuzkę i oczom nadziwić się nie możemy ILE TOWARU TA KOBIETA MA W SZAFACH!!!. Konsumpcjonizm w jej wykonaniu jest tak spektakularny, że jestem od nadmiaru tych często kompletnie zbędnych rzeczy, nieźle przemęczona. Sweterki we wszystkich kolorach tęczy, marynarki także, przy czym wszystko w tym samym fasonie, tylko kolorystyka zmienna. Samych butów jej i męża... 72 Kg /sic!/. Wiem, bo ważymy to wszystko żeby wiedzieć ile i na jaki rodzaj transportu zostanie przeznaczone. No jednym słowem głowa mała, w mózgu się lasuje i szok wzrokowy wywołuje. Francuzka jest mocno zdziwiona, bo po wyjęciu tego z szaf garderoby ona sama nie jest w stanie powstrzymać zdziwienia.
Ale ja nie o tym.
Francuzka jest kobietą z klasą i to absolutną. Szczerze powiedziawszy nigdy, przez całe moje życie nie zdarzyło mi się spotkać człowieka, z taką klasą traktującego drugiego człowieka. Zresztą do wszystkiego podchodzi z szacunkiem, uśmiechem, total respect. Znam ją od roku i mogę powiedzieć, że byłam dla niej /poza mężem/ najbliższą osobą tutaj, w tym nie naszym mieście, bowiem nie podjęła pracy, z uwagi na niewiadomą dotyczącą przyszłości zawodowej męża. Nie miała zatem szansy na wyrobienie sobie jakichkolwiek zażyłych znajomości. Co środa i czwartek po 4-5 godzin razem. Rozmowy, pogaduszki, oczywiście wszystko przy pracy. Ona nigdy nie potraktowała mnie z góry. Nigdy nie wyręczyła się mną, a raczej często harowała razem ze mną, Poczęstunek w postaci wody, kawy czy czegoś słodkiego był normą. Dodatkowo zawiązałyśmy wspólny pakt antyniemiecki :-)) i dorzucałyśmy co i rusz niezły zwitek naszych osobistych niemieckich doświadczeń.
Nigdy mnie nie skrytykowała, a jeśli chciała w jakiś sposób zwrócić mi uwagę to czyniła to tak dyskretnie i z klasą właśnie, że wychodziło w sumie na to, iż sama wpadłam na ten doskonały pomysł, który jej się tak bardzo podoba. Można? Można!
Tydzień temu zaprosiłam ją do włoskiej restauracji na lunch. Brakowało nam bowiem zawsze chwili na taką beztroską rozmowę, bez żelazka czy odkurzacza w tle.
Jakoś trudno mi się o niej mówi używając nomenklatury Klientka, o mnie też chyba nie wyraziła się nigdy  per sprzątaczka. 
Będzie mi bez niej źle, ciężko i każdy nowy, kto zajmie jej miejsce będzie z gruntu miał trudny czas ze mną.... :-))).
Francuzka wylatuje w ten piątek.


A my w ten piątek ruszamy na rekonesans PART II do Polski.
Tym razem okupujemy Beskid Niski ze wszystkich możliwych stron ale mamy też oferty w Beskidzie Sądeckim i w okolicy Limanowej. Nasza wyprawa to głównie oglądanie na żywo tego, co ON od tygodni wyszperał w sieci, ale chcemy też poskakać po szlakach, poczuć polską jesień w nozdrzach, może zmoknąć gdzieś na trasie nam się uda i mordki wygrzać w resztkach letniego i początku jesiennego słonka. Skubanie słonecznika też będzie.

Jednak nie możemy rozpocząć kolejnych poszukiwań zanim nie dokończymy opowieści o wyprawie PART I, która miała miejsce w czerwcu tego roku. Pisałam o tym w częściach ale nie skończyłam.
Otóż nie napisaliśmy jeszcze o tym, iż niuchając naszymi nosami po terenach bliżej zachodniej granicy, przejazdem i zupełnie tego nie planując, znaleźliśmy się w Kłopotnicy i tam... odnaleźliśmy przeurocze tereny a pod numerem osiem, odwiedziliśmy naszych blogowych znajomych. Gospodarzy nie było na miejscu ale radość z ujrzenia ich cuda na żywca, była ogromna.


Czy już wiecie, gdzie to? ;-)))

34 komentarze:

  1. nonono to czekam... i mam coś dla was, bylibyście sąsiadami numeru 8, poniekąd. Podsycam ciekawość, reszta w mailu:-D
    Też czasem tak mam, że Klientka to głupie słowo, nieoddające rzeczywistości. Rzadko, ale się zdarza. I to jest antidotum na takie sytuacje, jak kilka postów temu u ciebie, balsam na duszę.
    Moja gwiazda b wypuściła kilka czerwonych listków ot tak sobie, wbrew mojemu wywodowi;-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Megi... no to podsyciłaś :-)... czekam na maila :-) i cholera te bulle szwedzkie kuszą ale na Wrocław nie damy się skierować. Ale dryndniemy, dryndniemy... ściski
      ps. czerwone listki wypuściła po Waszej Szwecji? Może i my po kilku dniach niebycie tutaj doczekamy się czerwoności choć marnie to widzę bo latarnia z zewnątrz świeci gwieździe prosto w pysk :-)

      Usuń
  2. Szkoda czasu, byłem w Rio, byłem w Bajo, objechałem nasze Krajo, tylko Sudety !!! :)
    Jaki dom interesuje? Coś większego, mniejszego? Zaraz z Przemkiem wyszukamy co trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Was wcześniej nie poznałam....;)

      Usuń
    2. Sąsiedzie... a może TY masz jakąś cichutką agencję nieruchomości... ha? :-)
      Bo tak się polecasz... :-)
      A tak na serio to niezbyt duży, najlepiej do remontu, niezbyt drogi z ziemią ok 1Ha. Tym razem pewnie nie damy już rady obejrzeć ewentualnych propozycji ale może następnym razem, chyba że teraz coś już nas zauroczy. :-)

      Usuń
    3. Agencyi nie mam, ale dwa czy trzy lata po okolicy szukałem, to się trochę uzbierało. Zaraz Ci coś wrzucę.

      Usuń
    4. No tak, tylko jak...? Maila albo jakie G+ poproszę.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, buszując miedzy blogami trafiłam na Twój i Waszą historie, bardzo podobną do mojej, jak znajdziesz chwilę proszę o kontakt mailowy bo nie znalazłam Twojego adresu mailowego na blogu. Dodam w skrócie, że My też jesteśmy za granicą i planujemy kupić chatke w górach:)Klaudia z Sielskich Klimatów (na razie irlandzkich;)www.sielskieklimaty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej hej, serdecznie witamy u nas i zaraz do Ciebie się udamy. :-) Widzę, że ponownie mogę napisać... jest nas więcej. I dobrze :-). Cholerka czy to boom na kupowanie domów na wsi przez mieszczuchów czy nadal stanowimy mniejszość? :-)

      Usuń
  5. no, no, moze Wasza Polana wreszcie Was pozna...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nastawiamy się ale jesteśmy także ciekawi :-)

      Usuń
  6. Moja PART II juz pod koniec przyszlego miesiaca ;) Rekonesans pod koniec sierpnia byl udany, teraz mam zamiar rozpoczac dzialania zmierzajace ku finalizacji w niedalekiej przyszlosci ;)
    Powodzenia, i mam nadzieje do zobaczenia w Ojczyznie ktoregos dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzmi dość enigmatycznie ale chyba swoje rozumiemy :-). Życzymy Ci sukcesów w finalizacji i to w jak najbliższej przyszłości :-)

      Usuń
  7. Może znajdzie się jeszcze jedna taka? Francuzka lub inna kobieta z klasą. W końcu jest ich przecież trochę na świecie :)
    Beskid Sądecki !!!
    Powodzenia, czyli niech Was wiedzie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Będziecie u mnie ! serdecznie zapraszam, Limanowa to prawie moje strony. Jeżeli znajdziecie jeden wolny dzionek chętnie będę Waszą przewodniczką. Może macie ochotę zwiedzić nasze maleńkie urokliwe miasteczko ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozo!!! szczerze???? Z ogromną i jeszcze większą przyjemnością... :-)))) Dziękujemy za zaproszenie. Zaraz uruchomię linię kontaktową. :-)pozdrowienia
      i serdeczności

      Usuń
    2. Linia kontaktowa nawiązana, pozostaje mi czekać na wieści ... ;-)

      Usuń
  9. Pamiętam wpis o Francuzce. :-) Straszna szkoda, że wyjeżdża.
    Udanego "polowania"! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano szkoda, szkoda oj szkoda... będę tęsknić, ale zanim zacznę tęsknić... faktycznie udam się na polowanie :-) dzięki

      Usuń
  10. Jestem akurat w Niemczech, moim ukochanym kraju (tak, tak, tak). W Muenstertal. Karmię kozy, pije wino, wije wianki jesienne. Proszę, znajdźcie coś na Dolnym Śląsku. Chciałabym Was blisko mieć. Szkoda, że ta Francuska wyjeżdża. Znajdźcie coś, gdziekolwiek. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę... są i tacy co naszych zachodnich sąsiadów tak słodko nazywają... :-)))
      Musimy poważnie o tym pogadać.
      A Ty daleko na południu... a w naszych okolicach Cię nie będzie?
      Pij winko... paś kozy i bądź pewna, że nawet jak nie znajdziemy na Dolnym Śląsku to Cię kiedyś Rogacizno :-) nawiedzimy i te Twoje owce też :-)
      Ściski :-)

      Usuń
  11. Milego wypoczynku w Polsce, moze akurat cos was zachwyci i ujrzycie gdzies ten swoj wymarzony domek, czego serdecznie zycze.
    Mam nadzieje, ze nastepna twoja pracodawczyni bedzie rownie mila i serdeczna.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też mam taką nadzieję, ale szanse są doprawdy marne.
      A co do domku... to na nic się nie nastawiamy. Po prostu jedziemy :-)
      pozdrowienia serdeczne

      Usuń
  12. co nie? :-) ale znam słyszałam o takich co ją pokochali i starają się ją odruderzyć :-)

    OdpowiedzUsuń