wtorek, 29 listopada 2011

Uwaga! Będę się chwalić! :-)

Jak się mnie ktoś ostatnio pyta "co u Ciebie?" to odpowiadam: "no, ja to bez zmian, cały czas na drutach robię". No i taka jest prawda. Ponieważ nie ma na Naszej Polanie żadnych /jeszcze/ liści do zgrabienia, konfitury z grubsza porobione i nawet zjedzone już prawie, drwa na zimę też nie trzeba /jeszcze/ zabezpieczać... ani nic z tych robót. Więc jak wracam do domu po pracy, to moje myśli są tylko przy drutach... i to nie przy dwóch... ale żeby było łatwiej przy... PIĘCIU!
Zaczęło się od tego, że brat JEGO wszedł mi jeszcze we wrześniu na ambicję i powiedział żebym mu rękawiczki na drutach zrobiła. Hm... nigdy ni cholery... żadnych rękawiczek nie robiłam, ale co tam... Jest internet, są filmiki, było dużo nerwów, nie powiem ... inwektywy na włóczkę i wiecznie wypadające z niej druty leciały, ale zrobione. Są. Ufff.
Na to ON do mnie parę dni po rękawiczkach mówi: "Zrób mi czapkę, taką wiesz... ciepłą, na rower, na narty, z nausznikami..." Poszliśmy zatem do sklepu, wybrał kolor włóczki a ja po zakupach do sieci... i dawaj uczyć się jak czapki się robi.
Po doświadczeniu z rękawiczkami trudne to nie było. Metodą prób i błędów wydumałam jak nauszniki w tym wszystkim osadzić i czapka była po paru dniach gotowa. Była duma moja i ze mnie. Była radość... ale .... po pierwszym dniu użytkowania ON wraca do domu z pracy i zgłasza mi delikatnie reklamację, że mu w uszy wieje. :-( No, uszy ważna rzecz, wiadomo... dobrze, żeby chłopina miał w nie ciepło, nie? No to popatrzyłam, podumałam, poczytałam i stwierdziłam, że czapka do kitu mi wyszła, że to był w zasadzie tylko taki prototyp i dawaj.... poprułam caluśką i bogatsza o nowe wiadomości, o własne doświadczenie i uwagi od Niego skonstruowałam pierwszą, udaną, z której dumna jestem już prawdziwie. Dorobiłam mu zapięcie pod brodą, żeby wersja dla rowerzysty i narciarza nie pozostawiała żadnych wątpliwości a dodatkowo podszyłam cieplutkim polarem. Przy okazji obejrzałam całą "Karierę Nikodema Dyzmy", parę spektakli teatru TVP, a teraz wzięłam się za "Czarne Chmury"
A oto i ona:

Rękawiczek nie pokaże bo to, teoretycznie przynajmniej, Mikołaj ma przynieść... :-)

8 komentarzy:

  1. Jak na pierwszy raz to dla mnie rewelacja....zdolna jesteś !!!!!
    mysle że będą dobrze słuzyły....

    OdpowiedzUsuń
  2. super!! ja po świętach zabieram się za szydełko:))buziaki:))

    OdpowiedzUsuń
  3. szacun! i piękne! i w ogóle! ja mam dwie prawe ręce do włóczek, nitek, igieł, itp.
    (piszę "prawe" bo jestem mańkutem)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzielna dziewczynka! Skoro dałaś radę rękawiczkom, nie mam żadnych wątpliwości, że Polana niedługo będzie Wasza. Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Wam za miłe słowa. To mnie oczywiście mobilizuje do dalszych wyzwań. Jest już nawet dość spontaniczny pomysł na kolejne wyzwanie ale o tym za dni parę.
    Leptir od Ciebie taki komplement to KOMPLEMENT, przecież ja widziałam Twoje cuda. Kiedyś może i ja takie popełnię.:-)
    Florysztuko z szydełkiem u mnie na bakier ale może kiedyś... kto wie... :-)
    Kyjo, powiem Ci coś w sekrecie... ja też jestem mańkutem :-)))))
    Asiu i Wojtku - danke, danke, danke
    Oslun Polana będzie Nasza jak nic... wiara czyni cuda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo galantnie wyszła czapka, a podszycie polarem super pomysł, bo wiatr lubi przewiewać. To co teraz nowego będziesz dziergać? coś pięknego dla siebie? serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje!!! Przepiękna ta czapka. Moje beztalencie w tej dziedzinie jest zawstydzające i strasznie Ci zazdroszczę! :-)

    OdpowiedzUsuń