Ponieważ jutro dopiero Dzień Dziecka a ja już dziś miałam dzień wolny /jutro niestety duże dziecko - czyli ja - pracuje/ to poczekałam aż ON zjedzie do domu na 4-godzinną przerwę od pracy i w strugach deszczu, pod romantycznym parasolem udaliśmy się na basen. BYŁO BOSKO!!! Za oknem deszcz, świat pogrążony w ulewie a my... w ciepłym jacuzzi, na basenie sportowym, skoki, wyskoki, nurkowania i żabki. A na koniec sauna parowa sprawiła, że my i nasze ciała i nasze dusze zostaliśmy pozbawieni wszelkiego stresu i zmęczenia. Sauna zawsze wprawia nas w cudowny nastrój, jest nieporównywalnym z niczym oczyszczeniem organizmu z toksyn i wszelkiego obciążenia.
Po 1,5h wodnych i parowych harców gdy wyszliśmy na zewnątrz, niebo wspaniałomyślnie rozchmurzyło się, deszcz poszedł sobie do sąsiedniej miejscowości a my ciągnąc się leniwie po alejkach parkowych wróciliśmy do domu. Tego nam trzeba było :-).
Po 1,5h wodnych i parowych harców gdy wyszliśmy na zewnątrz, niebo wspaniałomyślnie rozchmurzyło się, deszcz poszedł sobie do sąsiedniej miejscowości a my ciągnąc się leniwie po alejkach parkowych wróciliśmy do domu. Tego nam trzeba było :-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz