piątek, 29 marca 2013

święta

Patrząc na ostatnie wydarzenia w naszym życiu, na stratę jakiej doświadczamy, niezmiernie trudno poskładać myśli w kontekście świąt.
Wiem, że Ona chciałaby aby było radośnie, aby uśmiech widniał na twarzach, aby każdy wrócił do swych zajęć i nosząc ją w sercu, w pamięci, dalej żył i czerpał z codzienności wielkimi łyżkami tak jak potrafiła Ona.
Ona przecież miała biegać po łąkach Naszej Polany, miała przyjechać tutaj, żeby zobaczyć jak walczymy na obczyźnie. Miała jeszcze to... tamto... owamto. Tyle spraw do załatwienia.

Na radość w sercu chwilowo nie ma miejsca. Są tylko pojedyncze uśmiechy, gdy wspominam moc wydarzeń z Nią w roli głównej.

Życzymy Wam na te święta przede wszystkim SPOKOJU, bo nie warto się irytować, denerwować, fochować. Nie warto podnosić głosu, nie warto zwracać uwagi na bzdury, detale bezsensowne, szczegóły bez znaczenia. Czasem to niezwykle trudne do osiągnięcia ale trening uczyni nas mistrzami. Życzymy Wam rozmowy z bliskimi, spaceru choćby w zimnie ale przecież tylko po to, by potem z rumianymi policzkami móc zasiąść przy gorącej herbacie i dalej gadać. Albo zwyczajnie... pomilczeć.






sobota, 16 marca 2013

Makowa Panienko...

... pamiętam naszą pierwszą rozmowę. Tak się zagadałyśmy, że spóźniłyśmy się na monodram Doroty Landowskiej "Jordan", więc co było robić... poszłyśmy dalej pytlować. Tzn. ja trajkotałam - bo zawsze tak to nazywałaś, a Ty słuchałaś... byłaś w tym wspaniała. Potem Ty mówiłaś a ja zatrzymywałam swój trajkot i starałam się być tak uważna jak Ty.

Wtedy się to stało... czyli zyskałam na wiele lat w swoim życiu cudnego Anioła. Bo przecież Ty wiedziałaś, że ja Anioły kolekcjonuję. Byłaś i zawsze będziesz jednym z nich.
Ty byłaś maczkiem a ja słonecznikiem.
Twój uśmiech, radość życia, miłość do wszystkich, wyrozumiałość...
Byłaś moją podporą, przyjaciółką, znałaś moje sekrety, miałaś zawsze czas na rozmowę.
Ten, kto raz Cię ujrzał, pamiętał przez całe życie. Umiałaś poświęcić swoją uwagę każdemu, a tych potrzebujących najbardziej, wyczuwałaś w mgnieniu oka.

Nie przepadałaś za sportami ale pamiętam jak wybrałyśmy się kiedyś jednak na rower, ruszyłyśmy z Puławskiej przy Dolnej w Warszawie a Ty w okolicy Regeneracji już zaproponowałaś odpoczynek. I znów się roztrajkotałyśmy /tzn. ja się roz.../ i z dalszej wyprawy rowerowej były nici. Ale tydzień później nie dałaś za wygraną tak łatwo i przemierzyłaś w towarzystwie moim i mego brata całe 50 km. Zuch!

A pamiętasz jak wracałyśmy ze spływu kajakowego autostopem do Czaplinka i jechałyśmy z "autobusem Arabów".

A pamiętasz jak nie zaciągnęłaś ręcznego i Twój samochód /bez nikogo wewnątrz/ zjechał z podjazdu, przeciął wiejską szosę i zatrzymał się metr od stawu?

A pamiętasz nasz 3-dniowy wypad do Zwierzyńca? Jak piłyśmy wódeczkę z gwinta? Jak spacerowałyśmy po lesie i obiecywałyśmy sobie, że kiedyś jeszcze tam wrócimy???

A pamiętasz...
Pamiętasz?
Wrócimy?

Wrócimy...

Mam nadzieję, że Cię Chustka godnie po obiekcie oprowadzi.
Nikt mi Ciebie nie zastąpi.
Czuwaj nade mną Moja Agatko!
i biegaj po polanie pełnej maków, które tak kochałaś






czwartek, 14 marca 2013

zdziwienie

Przysypało, posypało, zasypało. Trzeba skrobać, trzeba walczyć, ślizgać się, utrzymywać równowagę, wybierać auto zamiast roweru po to tylko, żeby za chwilę zmienić zdanie i jednak zostawić auto i jechać rowerem. Kapie, za chwile sypie prosto w ryjek, zamarza, odmarza, topi się, mrozi. Pan, co to jedzie z naprzeciwka, na swoim jednośladzie i walczy podobnie jak ja z błotem pośniegowym, pod którym jest lód, patrzy na mnie i ....niestety nie odwzajemnia mojego uśmiechu, który miał oznaczać mniej więcej "ciężko nam, co nie??". Następna pani też nabzdyczona, kolejny rowerzysta też niezadowolony. No mnie też łatwo nie jest ale chociaż ten uśmiech pomógłby na paręnaście metrów. No cóż, trzeba walczyć dalej, ręce bolą od   trzymania kierownicy, nie przyspieszam, zwalniam i tak już wolną jazdę.
I w sumie niczemu się nie dziwię... zima przecież jest nie? i do wiosny jeszcze trochę zostało. Owszem, był tu już jej przedsmak ale to chyba nic zaskakującego, że zimą jest zimno i pada śnieg. Ale tutaj wszyscy totalnie zdziwieni, śnieg jest tematem nr jeden no i generalnie katastrofa, która jak się okazuje zaskoczyła nawet niemieckich ordnungowych drogowców. Co prawda tutaj śniegu jest zazwyczaj znaaaacznie mniej niż w naszych polskich miastach i to głośnie stwierdzenie było dla mnie też odpowiedzią na  nurtujące mnie co jakiś czas pytanie: dlaczego ja w Polsce mam sezon rowerowy i sezon bezrowerowy a tutaj jeżdżę po prostu cały rok. Otóż gdyby tutaj ulice wyglądały tak, jak obecnie się prezentują, przez całą zimę, to rower mój miałby urlop do pierwszych konkretnych roztopów. To pewne. Ze ścieżek rowerowych chwilowo zostały tylko znaki o nich informujące. A ja pierdyknęłam wczoraj z przytupem. Tylne koło wpadło mi w tory tramwajowe. Wywalona jak długa. Kolano zbite. Błoto pośniegowe na mnie. Ale żaden niemiecki ignorant nie zatrzymał auta coby się podpytać w tubylczym dialekcie czy abym cała i nie potrzeba mi pomocy. Ominęli mnie zgodnie zwalniając i redukując do dwójki i dalej w drogę.
Ta olewka przytrafiła mi się też niestety swego czasu w Ojczyźnie podczas upadku rowerowego, więc takiego pecha mam i tyle.

A tu wszystko pod pierzynką





No a my po pracy, jak chwilowo w puchu nie spacerujemy, lubimy sobie po prostu popatrzeć na ten zaokienny świat od środka, z perspektywy niemieckiego minimieszkanka i wtedy mamy przede wszystkim takie widoki.




A po dzisiejszym Webinarze to już w ogóle nam Ogródek Miejski w duszy gra. Wiele się rozjaśniło, nowe wiadomości o dżdżownicach, kompostownikach, flancowaniu. Niektórzy uczestnicy irytowali się na czacie, że Webinar nie do końca na temat ale my się nie zgadzamy. Pierwszy raz w czymś takim uczestniczyliśmy i jak dla mnie informacje o Ogródkach Miejskich były trafione. Po prostu jest to dość obszerny temat, uczestników było sporo a czas ograniczony. Nie każdego można zadowolić. Główne zagadnienia zostały poruszone a ten Webinar stał się przyczynkiem do kolejnych, bardziej szczegółowych.
W ogóle polecam wszystkim zainteresowanym taką formę zdobywania wiedzy i samorozwoju.
A my zaraz będziemy się orientować skąd dobre nasionka pobierać, jak siać i otaczać się zdrowszą żywnością, która postaramy się sami powołać do życia. O!


poniedziałek, 11 marca 2013

parę radości

ON od wczoraj posiada na froncie liczby określającej JEGO wiek, śliczną TRÓJECZKĘ. Wreszcie! :-)
Zajęło mi trochę czasu podjęcie decyzji o tym, czym GO obdarować w tym ważnym dniu.
Nie będę pisać, jakie miałam pomysły, bo przeczyta i a nuż okaże się, że te niezrealizowane były lepsze... :-)

W każdym razie informuję, że przy wspaniałej pomocy wielkiej grupy naszych przyjaciół i znajomych, ON we wrześniu tego roku, będzie uczestniczył w Warsztacie Budowania Domu z Gliny. Wysyłamy GO na 3 dni, niech się uczy, niech się dokształca, niech poznaje, niech wącha i niech potem praktykuje.
Jeszcze nie wiemy co tam na tej Naszej Polanie powstanie... ale musimy zgłębiać dobrze temat, żeby podjąć najlepszą decyzję.
Wygląda na to, że się z owego prezentu ucieszył... wygląda na to, że się BARDZO ucieszył.
:-)

A jeszcze bardziej ucieszył się chyba wczoraj z niespodzianki od Niuniola - no i co Wy na to? :-) /zaznaczam, że pierwsze raz nam takie ciało do domu przyniósł/ - biedna myszka... :-( no ale natury człek nie powstrzyma.



Potem był tort od mojej Mamy i jej męża.


Czytanie kartek z najcieplejszymi życzeniami prosto z wielu polskich serc


no a dziś już norma.... :-)


A my oprócz przygotowań do dalekich jeszcze planów odnośnie domu, tymczasem zabieramy się /na razie w myślach/ do zorganizowania na naszym małym niemieckim balkonie... Ogródka Miejskiego. Co prawda dwa dni temu była wiosna a dziś już jakby środek zimy, ale co tam...
Zapisaliśmy się na internetowy wykład Cohabitatu "Ogrodnik Miejski", który odbędzie się w czwartek 14 marca o godzinie 20:00. Dowiedzieliśmy się o tymże wykładzie z bloga Ekomania.  Pierwszy raz będę w tego typu wydarzeniu uczestniczyć, więc jestem bardzo ciekawa formy jak i treści. ON się bardzo zapalił do tego, aby pomidorki nam na balkonie rosły, a kto wie... może i coś jeszcze. Rok temu były ino zioła no i kwiaty. Zobaczymy co nam najbliższe miesiące przyniosą.

Chciałabym na koniec zamieścić najserdeczniejsze podziękowania dla Rogatej Owcy... za co? Rogata już dobrze wie za co :-)

DZIĘKUJEMY!!! :-)


poniedziałek, 4 marca 2013

myśli...

Myśli moje krążą niespokojnie. Orbitują gdzieś w środku i wpływają na senne mary nie do końca pozytywnie. Gdy za rogiem czai się wróg i wydaje się, że nie ma już odwrotu, nie ma wyjścia, trzeba stanąć z nim twarzą w twarz, wtedy niespodziewanie nie wiadomo skąd odnajduje mnie powiew łagodny, rozjaśnia się na nieboskłonie, promienie ciepła oblekają lico i znów świat staje się bezpieczniejszą krainą, której mogę stawić czoła.


Kiełkują nowe myśli, od samego początku są spokojniejsze i choć falują na wietrze, to już potrafią kontrolować swój ruch. 


Zwiastuny dobrego pojawiają się dookoła


wyznaczając prawidłowe kierunki działania


jeszcze nie raz będę stawać przed wrotami krain nieznanych, rozważając czy wstępować w nie czy też trzymać się od ich progu z daleka...


poszukam tajemnych znaków na niebie, które pozwolą prawidłowo rozpoznać sytuację.


Sztuką będzie rozróżnienie prawdziwych wskazówek, od czyhających tylko pod ich pozorną postacią, fałszywych tropów


niech nie zwiodą mnie żadne błyskotki po trasie


niech bolesne doświadczenia będą nauką i wiernym przewodnikiem


Wierzę, że tylko z takim bagażem rozpoznam właściwe miejsce


i patrząc na to samo z różnych perspektyw, oddam się bez walki w ramiona mądrości, aby nie skrzywdzić nikogo.