poniedziałek, 22 lutego 2016

zaczęło się zwykłe życie

Mija dziewiąty miesiąc naszego życia na wsi. Wieloetapowo przebiegała nasza aklimatyzacja. Bywało lepiej i gorzej, weselej i smutniej, słoneczniej i deszczowo. Były wichry i ulewy, pioruny i upalne dni. Wiele pełni księżyca już przeszło. Zapewne jeszcze nie raz życie nas tu zaskoczy i przypomni, że nadal nie jesteśmy jeszcze tak mocno tutejsi ale jednak chciał nie chciał życie bierze nas w swoje szpony i zwyczajnie zakorzenia coraz mocniej. 
Mamy tu już sporo znajomych. Niektóre znajomości są bardzo bliskie, inne trochę mniej. Tak jak w życiu. Są bliżsi sąsiedzi i też tacy, z którymi tylko machamy sobie ręką na powitanie, gdy przejeżdżają obok autem. Niedzielne popołudnia mamy z kim spędzać przy kawie, herbacie i cieście, opowiadając sobie lokalne historie albo te nasze z "poprzedniego" życia. Wiemy już kto może pożyczyć niezbędną maszynę, gdzie zamówić dobre drewno na wykończenie domu, z kim pracować a z kim nie. Mamy ulubione sklepy, miłe panie z którymi można przy kasie zamienić kilka zdań, jest ulubiona bibliotekarka w gminie, jest restauracja, w której pani już wie co zapewne zamówię i w jaki sposób lubię aby to było przygotowane. 
Są też te gorsze elementy zwykłego życia. Mamy niestety już kogo odwiedzać na cmentarzu a ostatnio znajoma trafiła na skutek wypadku do szpitala i też miałam cel aby do tego budynku wejść i choć chwilę podnieść ją na duchu. 
Tak tworzą się więzi, tak buduje się nasze nowe życie, tak zagnieżdżamy się tutaj i żyjemy z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. 
W blokach startowych czeka już pani wiosna, która jednak niestety jeszcze nie daje rady nieustępującej zimie, które potrafi w kilka godzin zmienić krajobraz z nieskazitelnie biały. To już ostatnia pora roku do zaliczenia przez nas i mam wrażenie, że będzie jedną z najprzyjemniejszych mimo wszędobylskiego błocka i grząskiego gruntu. Jednak każde źdźbło trawy cieszy nieludzko, śpiew ptasząt informuje o tym, że czas się szykować na wielki wybuch zieleni i że niebawem świat przybierze barwę najpierw delikatnej, potem soczystej a następnie głębokiej zieleni. Wiosna jest ukochana przeze mnie i ręce rwą się już do roboty. Potem przyjdzie lato, które z mego punktu widzenia jest jednak wizualnie najnudniejsze. Ale póki co cieszmy się szaleństwem ptactwa i rozpocznijmy sianie, sadzenie, przycinanie... 


środa, 17 lutego 2016

robota wre czasu brak

Nie lubię tego stwierdzenia, że "nie mam czasu" bo to głupia i często nieprawdziwa wymówka ale jakże wygodna, prawda?
No więc czas jest, mimo nawału pracy ale po prostu pożytkuje się go na inne czynności niezbędne aby nieco wypocząć, zrelaksować się po dniu pełnym wrażeń, prac, zaangażowania, rozmyślania, planowania, ustawiania.
Wiedzą to najlepiej Ci, którym zarzuca się czasem ze zwykłej tęsknoty, że blogerkami/blogerami przestali być... bo nie piszą, co nie???  Znamy takich. I lubimy ich nawet jak nie piszą choć z uwagi na dystans dzielący nas chciałoby się jednak wiedzieć co w trawie piszczy.
U nas piszczy ostatnio sporo choć trawa była przez dłuższy czas skryta pod warstwą śniegową, to jednak wewnątrz oprócz piszczących szczap palącego się drewna w piecu, można dojrzeć pewne zmiany. Jest już u nas zdecydowanie bardziej cywilizowanie. Hę?






planowane drzwi do łazienki
Niemiec nie wpuściłby Was do sypialni nigdy w życiu a my na przekór pokazujemy naszą prowizorkę. 

Za chwil parę umyjemy rączki w takich okolicznościach. 

okoliczności owe, jak większość detali w naszym domu, nadszarpnięte zębem czasu

poddasze już tak mocno nie straszy


Znajomy redaktor z Auto Świat Classic zakochawszy się w naszej wiekowej Ładzie postanowił zrobić z niej bohaterkę numeru marcowo-kwietniowego, więc był dzień zdjęciowy i wiele nowych wieści o naszej staruszce, która pięknie daje radę w górskich okolicznościach przyrody.





Tymczasem w głowie wiele myśli, które chciałoby się bardzo spisać, zatrzymać choć na chwil parę. Z czasem to zrobię. Nie wiem kiedy, ale kiedyś usiądę i zacznę dla potomnych zbierać te wszystkie kłębiące się przemyślenia, na które nie zawsze jest miejsce tutaj. Pewnie większość z nas ma takie pragnienia i zawsze to odkładamy na bok a ja bym chciała już teraz. Może ten rok przyniesie realizację innych, nowych celów, marzeń, planów. Oby!
Dobrego dnia dla Was wszystkich i niech wiosna puka do drzwi i niech mami nas swymi zwiastunami, których widać już wiele dookoła ale które jeszcze nie raz schowają się nam za drzewo, pod krzak, pod ziemię.

czwartek, 4 lutego 2016

o czworonożnych i o eliksirze zdrowia

Minione tygodnie znów były samotne ale nie w osamotnieniu bo jak się ma dwóch czworonogów pod dachem to nie można narzekać na brak zajęć i na brak istot, do których można otworzyć buzię. 

Z mojej dwójki Niuniol pozostaje jednak tym zdecydowanie bardziej milczącym, przyspawanym do pieca, rozleniwionym osobnikiem. Z nim rozmowa toczy się głównie w porze popołudniowej i to zawsze na ten sam temat, którym jest PASZA. A resztę dnia faktycznie przesypia, ożywiając się nieco późnym wieczorem, kiedy to nawet w najgorszy mróz potrafi siedzieć w ciemności na deskach przez 2-3h a potem z awanturą wpada z powrotem do domu, jakbym co najmniej nie otwierała drzwi na jego zbyt długie pukanie. Potem zapada w głęboki sen i jak dobrze pójdzie to śpi całą noc i wtedy jest cacy. Gorzej jak włączy mu się ponownie nocne szwędanie i biegając tupie nóżkami po drewnianej podłodze, co doprowadza mnie do szału. 





Bronisław natomiast jest zwierzęciem, jak na psa przystało, wyjątkowo kontaktowym i gadatliwym. Jego miny podczas naszych rozmów doprowadzają mnie do szczerego śmiechu.  Patrzy, zerka, analizuje, przekręca specyficznie głowę i (mówcie co chcecie) rozumie wszystko co do niego mówię, co więcej... odpowiada swoim zachowaniem na wszelkie moje zaczepki. 
Podczas nieobecności JEGO, Bronek uznał, że łóżko jest teraz nasze wspólne. Wchodzi na nie kilkanaście razy dziennie i ucina sobie zdecydowanie dłuższe i głębsze drzemki niż to zwykł był czynić we własnym legowisku. Śpi tak mocno, że wołany udaje czasem, że nie słyszy. Bezczelnie zajmuje ulubione miejscówki Niuniola, który w tym temacie jest pierdołowaty i daje sobie dmuchać w kaszę ile tylko Bronek zdoła. 
Poza tym Bronek wyjątkowo lubi wspólne spacery, nie lubi być sam na dworzu, a jeśli jest sam to szuka sobie towarzystwa nie tylko pośród innych psów kolegów ze wsi ale także ostatnio zadomowił się u sąsiadów, którzy mając gospodarstwo i spędzają wiele czasu na powietrzu. Ponoć załapuje się także na pory karmienia ich własnych psów i dowiedziałam się, że je teraz trzy (jeśli nie cztery) posiłki dziennie. Często wraca do domu zadowolony i nie potrafiąc ukryć swego grzechu, oblizuje się bezczelnie na znak, że smakowało. 
Bronisław o świcie sam podejmuje decyzję, kiedy jest koniec spania (dla wszystkich) i że należy wstawać. Otrzepuje się wtedy jednoznacznie i zaczyna gadać, piszczeć, skomleć i gdy uchylę oko merdać ogonem. Jest to tak słodkie, że zawsze daję się namówić albo na krótki spacer albo chociaż na wypuszczenie zwierza na zewnątrz, no bo już wiem, że negocjacje są bezowocne.   





Kocham te zwierzaki całą sobą i wiem, że bez nich w chwilach, gdy nie ma Jego, osamotniona byłabym bardzo. Ich obecność fizyczna i psychiczna daje tyle energii i ciepła, że trudno to porównać do innej relacji. Nie osądzają, nie oskarżają, obdarowują wdzięcznością, miłością, pięknym spojrzeniem i filozoficznym zapatrzeniem w dal. 


A tutaj link do świetnej historyjki dla tych wszystkich, którzy przygarnęli, adoptowali lub wzięli ze schroniska pieseczka. Jak dla mnie genialne i jakże prawdziwe.


Wzięliśmy psa ze schroniska

A już na sam koniec dzielę się z Wami w ten zimowy czas eliksirem zdrowia, który stosujemy już od paru sezonów i mogę zapewnić, że stosowany systematycznie i uczciwie jako profilaktyka przy obniżonej odporności, sprawia że przeziębienia i choróbska spadają do minimum a kogo łapie cokolwiek i wyczuwa niepokojące dreszcze, po zaaplikowaniu sobie małego szocika, zostanie postawiony na nogi. Inwestycja (w porównaniu z lekarstwami) niewielka, naturalne składniki sprawiają, że nie faszerujmy się syfem, no i zaletą tego, że jest tego sporo, więc wystarcza na długo i można przyjaciela albo sąsiada poratować w potrzebie. 

ELIKSIR ZDROWIA

0,75-1L octu jabłkowego najlepiej EKO a najlepiej zrobionego samodzielnie
bierzemy duży słój i zalewamy tym octem następujące składniki:

- szklankę drobno posiekanej cebuli, 
- pół szklanki drobno posiekanego czosnku
- pól szklanki drobno pokrojonego świeżego imbiru
- dwie świeże papryczki chili (też pokrojone)
- i może być jeszcze świeżo starty chrzan ale jakoś pomijam 
zalewamy to wszystko i trzymamy 2-3 tygodnie codziennie mieszając drewnianą łyżką
potem przecedzamy, trzymamy w butelce i pijemy albo profilaktycznie (jeśli jesteśmy słabego zdrowia) albo przy przeziębieniu 3 x po 1 łyżce dziennie... działa cuda :-)

ważne, żeby pić po jedzeniu - nie na pusty żołądek bo to dość agresywne może być dla wątroby bez podkładki :-)
ZDROWIA dla WAS! i dobrego DNIA!!