Mija dziewiąty miesiąc naszego życia na wsi. Wieloetapowo przebiegała nasza aklimatyzacja. Bywało lepiej i gorzej, weselej i smutniej, słoneczniej i deszczowo. Były wichry i ulewy, pioruny i upalne dni. Wiele pełni księżyca już przeszło. Zapewne jeszcze nie raz życie nas tu zaskoczy i przypomni, że nadal nie jesteśmy jeszcze tak mocno tutejsi ale jednak chciał nie chciał życie bierze nas w swoje szpony i zwyczajnie zakorzenia coraz mocniej.
Mamy tu już sporo znajomych. Niektóre znajomości są bardzo bliskie, inne trochę mniej. Tak jak w życiu. Są bliżsi sąsiedzi i też tacy, z którymi tylko machamy sobie ręką na powitanie, gdy przejeżdżają obok autem. Niedzielne popołudnia mamy z kim spędzać przy kawie, herbacie i cieście, opowiadając sobie lokalne historie albo te nasze z "poprzedniego" życia. Wiemy już kto może pożyczyć niezbędną maszynę, gdzie zamówić dobre drewno na wykończenie domu, z kim pracować a z kim nie. Mamy ulubione sklepy, miłe panie z którymi można przy kasie zamienić kilka zdań, jest ulubiona bibliotekarka w gminie, jest restauracja, w której pani już wie co zapewne zamówię i w jaki sposób lubię aby to było przygotowane.
Są też te gorsze elementy zwykłego życia. Mamy niestety już kogo odwiedzać na cmentarzu a ostatnio znajoma trafiła na skutek wypadku do szpitala i też miałam cel aby do tego budynku wejść i choć chwilę podnieść ją na duchu.
Tak tworzą się więzi, tak buduje się nasze nowe życie, tak zagnieżdżamy się tutaj i żyjemy z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc.
W blokach startowych czeka już pani wiosna, która jednak niestety jeszcze nie daje rady nieustępującej zimie, które potrafi w kilka godzin zmienić krajobraz z nieskazitelnie biały. To już ostatnia pora roku do zaliczenia przez nas i mam wrażenie, że będzie jedną z najprzyjemniejszych mimo wszędobylskiego błocka i grząskiego gruntu. Jednak każde źdźbło trawy cieszy nieludzko, śpiew ptasząt informuje o tym, że czas się szykować na wielki wybuch zieleni i że niebawem świat przybierze barwę najpierw delikatnej, potem soczystej a następnie głębokiej zieleni. Wiosna jest ukochana przeze mnie i ręce rwą się już do roboty. Potem przyjdzie lato, które z mego punktu widzenia jest jednak wizualnie najnudniejsze. Ale póki co cieszmy się szaleństwem ptactwa i rozpocznijmy sianie, sadzenie, przycinanie...