Dwa razy w tygodniu mam dodatkową pracę. Chadzam do starszej Pani, którą sobie nazywam zapożyczywszy imię z pewnej kreskówki PANI FRAU. Moja Pani Frau do tej z kreskówki wcale nie jest podobna. Starsza /77 lat/ spokojna kobieta, która posiada nawet fajne poczucie humoru i dar do opowiadania. Wspominałam już, ona mówi a ja głównie słucham. Ja czasem coś powiem rzecz jasna, ale rzadko na temat, który ona porusza. Opowiada mi historie rodzinne z podziałem na role, z wszelkimi pokrewieństwami, kto z kim dlaczego i co powiedział. Widać, że Pani Frau jest niezwykle samotną personą, mimo iż ma córkę i ponoć ta córka nawet przed moim pojawieniem się sprzątała jej mieszkanie. Jednak po pierwszej wizycie u Pani Frau zdecydowanie stwierdziłam, że córka owa albo sprzątała inne mieszkanie albo sprzątać mieszkania nie umie. Biorąc pod uwagę fakt, że Pani Frau w swoim mieszkaniu przebywa dopiero od roku, jestem nawet skłonna stwierdzić, że córka tego mieszkania nie sprzątała nigdy. Teraz po paru moich wizytach /jednego dnia zawsze chodzimy na godzinny spacer i pijemy kawę + spożywamy ciasto, a drugiego dnia zawsze sprzątam przez 2h i pijemy kawę + spożywamy ciasto/ jest tam już znacznie przejrzyściej i jak za pierwszym razem ledwo wyrobiłam się w ciągu dwóch godzin, żeby to jako tako ogarnąć, to teraz po 1h muszę sobie już szukać sama dodatkowych zajęć.
I tutaj zmieniam temat bowiem parę miesięcy temu w Polsce, chyba w Przekroju lub Polityce, czytałam recenzję książki, którą napisała polska sprzątaczka pracująca w niemieckich domach. Tytuł książki to "Pod niemieckimi łóżkami". Autorką jest Justyna Polańska.
Chciałam sobie kupić tę książkę przed przyjazdem do Niemiec ale niestety nie została jeszcze przetłumaczona ani wydana w Polsce. A w Niemczech była ponoć przez moment nawet bestsellerem. Niestety mój niemiecki zbyt słaby na to, aby przeczytać tę książkę. Zbyt szybko bym się zniechęciła. Chyba aż takim zakapiorem nie jestem. Ale póki nie mam takiej możliwości to sobie w głowie sama piszę podobną książkę tzn. zbieram swoje własne spostrzeżenia. Pracując u Pani Frau i w restauracji, mam już niezły zbiór takich obserwacji i może niebawem poświęcę im osobnego posta ale póki co to tylko parę:
- niemiecki ordnung to przereklamowana sprawa - moim zdaniem na pozór są porządni i czyści ale jakby zajrzeć im pod te łóżka to kurzu i śmieci moc. Mówię to na podstawie restauracji, którą jak się sprząta to tylko pobieżnie, żeby dobrze na pierwszy rzut oka wyglądało, ale jak zajrzeć głębiej to wieki szczotka tam nie dotarła. Owszem.... sprawdza się to w ogródkach ... jak są w nich jakiekolwiek chwasty czy też zwyczajnie brak w nich kwiatów to prawie 100% pewności, że nikt danego domostwa nie zamieszkuje
- mix CocaColi i Fanty czyli Spezi - Niemcy mieszają colę i fantę i nazywają ten napój Spezi. W sklepach też można dostać fabrycznie wymieszane te dwa znane na świecie napoje - dziwne ale prawdziwe. Jak smakuje? Jak mieszanka coli i fanty czyli ani to końca cola ale jeszcze nie fanta.
- najpierw słodkie potem obiadek a potem picie - jak jest np. wesele to kolejność biesiady jest następująca - na początek kawa i torty, potem przystawki, dania główne i do tego winka lub piwka a na koniec dopiero sznapsy czyli mocniejsze napitki. U nas ... wiadomo!! :-)
- no i ten szacunek dla rowerzystów wzruszający mnie po stokroć, tysiąckroć i nieskończoność
A co do Kocurrro. Podsikuje nadal ale jakby mniej. Wczoraj w wieku 14 prawie lat doczekał się chłopak pierwszego w życiu ...KLESZCZA. Usunięty, zakroplony przeciwko tym cholerstwom i dziś znów był spacer.
I tutaj zmieniam temat bowiem parę miesięcy temu w Polsce, chyba w Przekroju lub Polityce, czytałam recenzję książki, którą napisała polska sprzątaczka pracująca w niemieckich domach. Tytuł książki to "Pod niemieckimi łóżkami". Autorką jest Justyna Polańska.
Chciałam sobie kupić tę książkę przed przyjazdem do Niemiec ale niestety nie została jeszcze przetłumaczona ani wydana w Polsce. A w Niemczech była ponoć przez moment nawet bestsellerem. Niestety mój niemiecki zbyt słaby na to, aby przeczytać tę książkę. Zbyt szybko bym się zniechęciła. Chyba aż takim zakapiorem nie jestem. Ale póki nie mam takiej możliwości to sobie w głowie sama piszę podobną książkę tzn. zbieram swoje własne spostrzeżenia. Pracując u Pani Frau i w restauracji, mam już niezły zbiór takich obserwacji i może niebawem poświęcę im osobnego posta ale póki co to tylko parę:
- niemiecki ordnung to przereklamowana sprawa - moim zdaniem na pozór są porządni i czyści ale jakby zajrzeć im pod te łóżka to kurzu i śmieci moc. Mówię to na podstawie restauracji, którą jak się sprząta to tylko pobieżnie, żeby dobrze na pierwszy rzut oka wyglądało, ale jak zajrzeć głębiej to wieki szczotka tam nie dotarła. Owszem.... sprawdza się to w ogródkach ... jak są w nich jakiekolwiek chwasty czy też zwyczajnie brak w nich kwiatów to prawie 100% pewności, że nikt danego domostwa nie zamieszkuje
- mix CocaColi i Fanty czyli Spezi - Niemcy mieszają colę i fantę i nazywają ten napój Spezi. W sklepach też można dostać fabrycznie wymieszane te dwa znane na świecie napoje - dziwne ale prawdziwe. Jak smakuje? Jak mieszanka coli i fanty czyli ani to końca cola ale jeszcze nie fanta.
- najpierw słodkie potem obiadek a potem picie - jak jest np. wesele to kolejność biesiady jest następująca - na początek kawa i torty, potem przystawki, dania główne i do tego winka lub piwka a na koniec dopiero sznapsy czyli mocniejsze napitki. U nas ... wiadomo!! :-)
- no i ten szacunek dla rowerzystów wzruszający mnie po stokroć, tysiąckroć i nieskończoność
A co do Kocurrro. Podsikuje nadal ale jakby mniej. Wczoraj w wieku 14 prawie lat doczekał się chłopak pierwszego w życiu ...KLESZCZA. Usunięty, zakroplony przeciwko tym cholerstwom i dziś znów był spacer.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz