Jednopokojowe mieszkanie w Niemczech to nie tak jak w Polsce "kawalerka" tylko zwyczajnie przystosowane do życia: pokój dzienny, kuchnia, sypialnia i łazienka. Metraż od 30 do 45 metrów kwadratowych. Ceny niższe niż Warszawie, warunki zazwyczaj bardziej komfortowe, ale... nie udało nam się jeszcze znaleźć tego co chcemy. Jedno było do wzięcia od zaraz ale było zaniedbane i bez żadnego umeblowania. Drugie też było puste, piękne, dwupoziomowe z sypialnią na poddaszu ale ciut daleko od pracy /nie posiadamy na razie samochodu, więc jazda na rowerze jeszcze dłuższa niż do tej pory przynajmniej dla mnie nie wchodzi w rachubę/ no i okolica nie była taka zbyt wymarzona. Trzecie, które w myślach już prawie wynajmowałam, było bardzo blisko pracy, ale niestety dziś rano jak przyjechaliśmy je obejrzeć to zostało już wynajęte. Posmutniałam. Pan mi co prawda przez telefon starał się wyperswadować wynajmowanie 35 metrów dla dwóch osób, tłumacząc że to zbyt mało, ale ja na szczęście nie umiem jeszcze po niemiecku opowiadać od tym, że przez 20 lat mego życia mieszkałam na 23 metrach z mamą, tatą i psem. :-)
We wtorek i środę idziemy jeszcze obejrzeć mieszkanie blisko mojej mamy w takim małym kilku rodzinnym budynku i coś intuicja nam podpowiada, że TO może być TO. Ale zobaczymy. Poczekamy może jeszcze do kolejnej piątkowej gazety i może wtedy się ponownie uda poumawiać na parę spotkań. Najbardziej wkurza nas to, że aby oglądać mieszkania musimy bardzo wcześnie wstawać bo w dni pracowe możemy to robić jedynie rano. W trakcie przerwy jazda na rowerze nie wchodzi u mnie w rachubę bo zwyczajnie potrzebuję odpoczynku a ON rzadko miewa przerwy bo pracuje w innym trybie.
No i tak to szybko przekonaliśmy się, że Niemcy rzadko zamieszkują we dwoje takie metraże, których my poszukujemy oraz że 13-go w piątek nie okazało się dla nas szczęśliwym dniem ale znów nie takim pechowym, bowiem za sukces należy uznać fakt, że się z tymi Niemcami dogaduję przez telefon. :-)
ps. a ostatnio w naszym blogowym świecie coś się sypnęło bo mi moje komentarze pod ostatnim postem zniknęły bezpowrotnie, a i mój komentarz na blogu zaprzyjaźnionej istoty niestety też się utracił i O!!! Mieliście podobne problemy?
We wtorek i środę idziemy jeszcze obejrzeć mieszkanie blisko mojej mamy w takim małym kilku rodzinnym budynku i coś intuicja nam podpowiada, że TO może być TO. Ale zobaczymy. Poczekamy może jeszcze do kolejnej piątkowej gazety i może wtedy się ponownie uda poumawiać na parę spotkań. Najbardziej wkurza nas to, że aby oglądać mieszkania musimy bardzo wcześnie wstawać bo w dni pracowe możemy to robić jedynie rano. W trakcie przerwy jazda na rowerze nie wchodzi u mnie w rachubę bo zwyczajnie potrzebuję odpoczynku a ON rzadko miewa przerwy bo pracuje w innym trybie.
No i tak to szybko przekonaliśmy się, że Niemcy rzadko zamieszkują we dwoje takie metraże, których my poszukujemy oraz że 13-go w piątek nie okazało się dla nas szczęśliwym dniem ale znów nie takim pechowym, bowiem za sukces należy uznać fakt, że się z tymi Niemcami dogaduję przez telefon. :-)
ps. a ostatnio w naszym blogowym świecie coś się sypnęło bo mi moje komentarze pod ostatnim postem zniknęły bezpowrotnie, a i mój komentarz na blogu zaprzyjaźnionej istoty niestety też się utracił i O!!! Mieliście podobne problemy?
Mieliśmy to samo! Wcięło wszystkie moje komentarze pisane w piątek, 13-go...I post mi wcięło na amen. Ja jestem na etapie szukania kawalerki albo samodzielnego pokoju dla córki. W Elblągu, wiec miasto niewielkie. I generalnie mieszkania są pioruńsko drogie, a pokoje bardzo takie sobie. A zwłaszcza niektórzy wynajmujący. I kurczę już sama nie wiem. A córa ma dośc dojazdów i chętnie poudzielałaby się towarzysko niezależnie od matki - szofera...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i trzymam kciuki za przytulne gniazdko!
trzymam kciukasy za trafienie na fajne lokum!
OdpowiedzUsuńu mnie też był zonk z blogami, nawet moje dane osobowe w profilu miałam widoczne...to był jakiś większy błąd bloggera, pewnie większość miała takie zonki...
Pozdrawiam!!
Problemy były i to jakie, mnie nawet na czas jakiś zniknął cały blog, informacje brzmiała "nie ma takiego bloga", o kurcze, ale się wystrachałam. Tak, że tajfun szalał na blogerze, ale już jest spokój. Życzę owocnych poszukiwań, widzisz jacy my Polacy jesteśmy zdolni, nawet do mieszkania na 32 metrach w dwie osoby :))
OdpowiedzUsuńBloger się konserwował, ale wyglądało to fatalnie u wszystkich. Przy tej okazji zdiagnozowaliśmy u siebie niebezpieczny stopień uzależnienia od blogowania. Nawet się o to nie podejrzewaliśmy i jeszcze nie ustaliliśmy, czy na pewno nam się to podoba...
OdpowiedzUsuńŻyczymy udanych łowów.
Pzdr.