Mieszkamy na nowym osiedlu, na którym, choć wielu nowoczesnych urządzeń jest moc, nie ma niestety trzepaka. Stary dobry trzepak służył kiedyś nie tylko do trzepania dywanów, ale również dziaciakom czyli nam do rozwijania i utrzymywania na odpowiednim poziomie naszej kondycji i sprawności fizycznej. Fikołki w tył, w przód, gwiazdy i inne fikuśne figury to był standard. Podejrzewam, że i teraz fajnie byłoby młodziakom poszaleć na tym czteroelementowym rurowym stworze, strzegącym niegdyś każdego śmietnika. Obecnie śmietniki pochowane są w podziemiach nowoczesnych budynków, w domach śpią smacznie w kątach odkurzacze - trzepacze najnowszej generacji a o trzepakach świat za kilka lat zapomni na dobre. Ale... ponieważ odkurzacz starej generacji zespół się nam przed kilkoma tygodniami, nowego nie chce nam się kupować, postanowiliśmy skorzystać z trzepaka i dywan pozbawić zagnieżdżonego weń piachu. Ten plan pozwolił nam właśnie odkryć, że trzepaka u nas nie ma. Zatem, dywan w samochód, podjechaliśmy parę osiedli i dalej i chopsa dywan na stary, wysłużony przyśmietnikowy trzepak. Już się w mojej duszy radowało serce i inne organy, że będzie czysto, że świeżo, że znów będę mogła na dywaniku naszym niewielkim ale przytulnym zalec z książeczką, już uśmiechałam się na każdy kolejny odgłos głośnego trzepania, już już.... gdy nagle poczuliśmy oboje .....SMRÓD. Ponieważ po zmroku się to wszystko odbywało, nie zauważyliśmy NIESTETY, że pod trzepakiem gówniany był teren i nasze buty brodziły sobie spokojnie w tym rozmokniętym i pośniegowym dywanie z gówna. Atmosfera czystości przepadła jak kamień w wodę.
Ot i takie obesrane to miasto.... ech
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz