środa, 9 marca 2011

Wyrok

No i okazało się wczoraj, że co poniektórzy i to wcale nie tacy dalecy znajomi, robią sobie zakłady i stawiają ile my tam wytrzymamy. :-) Ha. Czyli, że oni traktują naszą emigrację jak wyrok a nie świadomy wybór. To jest dość ciekawe zjawisko. Zastanawiam się z czego ono wynika. Czy z tego, że nigdy nie mówiłam głośno o swoich marzeniach? A nawet jeśli to tylko w zaciszu ploteczek tete a tete a nigdy jakoś w większym gronie. Czy może z tego, że staż naszego związku jest dość krótki i ludzie nie wierzą, że w oddaleniu od wszystkiego damy sobie radę? Albo może sam cel, który nam przyświeca jest dla niektórych na tyle absurdalny i nierealny w realizacji, że to on każe im nie wierzyć w nasz sukces.
Poza tym zorientowałam się, że chyba nikt tak naprawdę z bliskiego grona mnie za dobrze nie zna. Od lat marzę o domu w górach, z mężem w pakiecie, z dziećmi /minimum dwójeczka :-) jak Bóg da/, Kocurrrooo, piesy, koza albo i dwie.... i inne takie tam. 
Ech no ale ja przecież nie będę przekonywać całego świata do swoich postanowień i planów. Generalnie to czego bym tu nie napisała... CZAS POKAŻE i mnie i światu. :-)

6 komentarzy:

  1. Te wszystkie pytania, sugestie i wątpliwości otoczenia dostaje się chyba w pakiecie obowiązkowym ze starym domem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, tak jak piszą ZiŁ - my w każdym razie wierzymy i kibicujemy z całych sił :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no i bardzo Wam serdecznie Ził i Ananda dziękujemy i na razie po mazowiecku w pas kłaniamy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na nas do tej pory znajomi patrzą z niedowierzaniem, a powinni już przywyknąć! Za to latem pokój gościnny prawie nigdy nie stoi pusty - w zasadzie można powiedzieć, że prowadzę absolutnie nieopłacalny pensjonat:-))) Ale to chyba norma? Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  5. ja już dawno się przekonałam, że praca tylko z pasją przyczynia się do większej szczęśliwości w naszym życiu /no bo do pełnej to wiadomo, że i inne aspekty powinny być wypełnione/. A Ci co niedowierzają lub właśnie traktują takie życie jak zesłanie to... jestem pewna... gdzieś tam w głębi duszy sami tęsknią do takiego życia.

    Bardzo Wam wszystkim dziękuję za obecność i wsparcie :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Racja - tesknią, ale się boją, łatwiej krytykować niż zrobić coś samemu. Wszystko zaczyna się od marzeń. U nas tak jak piszą Asia i Wojtek, dawniej kiedy nie prowadziliśmy jeszcze agroturystyki, dom pękał w szwach, a ja robiłam za przynieś, wynieś...Dacie radę, zobaczysz i Wasz dom bedzie rozbrzmiewał śmiechem dzieci gwarem gości...

    OdpowiedzUsuń