Jutro minie rok.
Rok odkąd nie ma nas TAM a jesteśmy TU.
Odkąd pożegnaliśmy nasze strony, naszych przyjaciół i rodziny.
Byli tacy co nie do końca wierzyli, że jesteśmy to w stanie zrobić, byli tacy co sądzili, że za moment wracamy. Jeden kolega ocenił, że wrócimy na dobre na najbliższe wakacje, ale nie dlatego że cel już będzie osiągnięty ale dlatego, że nie wytrzymamy, że nie starczy nam energii i sił do realizacji tak trudnego i szalonego pomysłu. A my zamierzamy mu udowodnić, że się myli.
Minione 365 dni pokazało nam wiele nowych oblicz nas samych. Tych lepszych i czasem niestety tych gorszych, tych zarobaczonych i opanowanych przez nieopanowane emocje. Bywa i tak ale i to nas uczy. Na szczęście zbliżył nas ten czas do siebie niesamowicie. Może to chore, ale spędzając ze sobą każdą wolną chwilę i czasem nawet razem pracując, zwyczajnie tęsknimy i z niecierpliwością czekamy na powrót tego drugiego do domu. To raduje i buduje.
Wiele osób sądziło, że my TU zostaniemy, że nam się dobrobyt udzieli i zapomnimy o naszym trudnym celu. Nic bardziej mylnego w procesie rozumowania. Jest totalnie odwrotnie. Każdy dzień, każda chwila spędzona tutaj i każda kropla potu wyciśnięta przez nas podczas ciężkiej pracy, zbliżają nas co raz bardziej do tego, co zostawiliśmy ze smutkiem za nami. Każda myśli krąży po polskich nizino-wyżyno-górach. Słyszymy śpiew ptaków, widzimy szemrzący strumyczek, rozkwitający kwiat i cały czas wyobrażamy sobie nas TAM.
Przyznajemy się bez bicia - nie integrujemy się z lokalesami, nie wnikamy w tutejszą kulturę, nie staramy się poznawać tajników tutejszych zwyczajów, czy życia ogólnie. Język znamy o tyle o ile - mimo postanowienia noworocznego, nie spędziłam nad niemieckim dodatkowo ani jednej minuty. Nie czuję tego. Cóż! Takie życie.
Ale jedno muszę przyznać, że doceniam Niemców za pewne rzeczy. Potrafią to, czego Polacy nie umieją, a jeśli to robią to jednostkowo i z pewnością nie mają za sobą takiego wsparcia, jakie mają Niemcy. Od paru tygodni mam kontakt z telewizją. Otóż prasuję u jednej z moich klientek i podczas tej czynności ona włącza mi TV. A ja ustawiam sobie programy regionalne bowiem, nadają tam naprawdę znakomite programy promujące lokalną kulturę i zwyczaje. Ilekroć nie włączę to dowiaduję się tylu ciekawostek, a przy okazji uczę i mam zamiar kiedyś to wykorzystać we własnym gospodarstwie. Wczoraj dwóch starszych panów opowiadało o swojej maleńkiej przydomowej fabryczce, w której wyrabiają produkty z rokitnika: soki, dżemy, konfitury. Innym razem zwyczaje ludowe z samej Bawarii o święcie tabaki. Znakomite programy, które kiedyś i u nas były mocno obecne /choćby, w TV Edukacyjnej/ dopóki powtórki seriali i wszelkich programów rozrywkowych nie zdominowały naszych rodzimych kanałów. Może teraz coś się zmieniło, ale ja od 4 lat nie oglądam TV - może ktoś mnie uświadomi, że jest inaczej /?/.
Parę dni temu Moja Serdeczna, w mailu, zapytała mnie, co mi daje czytanie WAS, blogowiczów. Skąd to zainteresowanie? Ona "mnie czyta", jak to argumentuje, bo mnie zna, chce wiedzieć co u mnie etc. Ale ja, dlaczego czytam blogi ludzi, których nie znam... Czy aby na pewno nie znam?? :-) Mam wrażenie, że znam Was coraz lepiej. Gdyby nie WY, wiele procesów myślowych nie zaszłoby w mojej głowie. Przecież od lektury Chaty Magody rozpoczęło się też moje blogowanie. Wasze losy, dzieje, historie, czyli te kawałki z Waszej egzystencji, które udostępniacie na swoich stronach, stają się dla mnie codziennie wspaniałą lekturą. Czasem porzucam czytanie paru stron książki na korzyść historii o narodzinach alpak, kóz, o znoszeniu jaj, o otrzymaniu pozwolenia na rozbudowę /lub też nie/, o pieczeniu chleba na Pogórzu czy wielu innych ARCYciekawych, który nie wymieniłam. Więcej chyba nie muszę tłumaczyć. A ten kto tego nie przeżywa każdego dnia, zwyczajnie chyba nie do końca potrafi zrozumieć magię tego wirtualnego świata, który chyba jednak wcale taki wirtualny nie jest. A dziś Wam za to, że jesteście, że chce się Wam nas czytać i że nam kibicujecie pragniemy SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ.
A co się wydarzyło TAM, podczas naszej rocznej już nieobecności???
Teatr, w którym pracowałam przez ostatnie lata ma nową siedzibę i żal, że mnie nie było podczas jej otwarcia, ale życzę radości w byciu TAM, sukcesów, miliona widzów, pozytywnych recenzji, cudownej energii i wielu najlepszych w Polsce premier.
Trójka - dziś obchodzi 50 -lecie. Fajnie mieć jakiś mini jubileusz obok takiej LEGENDY, która nadal mi tutaj od rana do wieczora towarzyszy.
Dzieci moich przyjaciół rosną a ja tego niestety nie mogę widzieć i obserwować, a przecież tak je wszystkie kocham i podziwiam za ich kolejne postępy w dziedzinach przeróżnych.
Mój Brat rośnie i dojrzewa, a ja nie mogę być koło niego, żeby mu czasem delikatnie wskazać odpowiednią uliczkę, w którą może warto skręcić w tym barwnym ale i pełnym rozczarowań, życiu.
Moje Przyjaciółki osiągają sukcesy zawodowe, zakochania i zawody miłosne, a ja nie mogę być przy nich fizycznie żeby się z nimi tym cieszyć lub smucić...
I wiele wiele innych wydarzeń, o których może i nie mam pojęcia... ale wiem, że ONI wiedzą, że ja jestem z nimi zawsze myślami, moja telepatia działa na najwyższych obrotach, łączę się, wzruszam, wściekam i po prostu jestem.
A na koniec zadam sobie w eter takie oto pytanie: CIEKAWE NA JAKIM ETAPIE BĘDZIEMY ZA ROK...? :-)
Rok odkąd nie ma nas TAM a jesteśmy TU.
Odkąd pożegnaliśmy nasze strony, naszych przyjaciół i rodziny.
Byli tacy co nie do końca wierzyli, że jesteśmy to w stanie zrobić, byli tacy co sądzili, że za moment wracamy. Jeden kolega ocenił, że wrócimy na dobre na najbliższe wakacje, ale nie dlatego że cel już będzie osiągnięty ale dlatego, że nie wytrzymamy, że nie starczy nam energii i sił do realizacji tak trudnego i szalonego pomysłu. A my zamierzamy mu udowodnić, że się myli.
Minione 365 dni pokazało nam wiele nowych oblicz nas samych. Tych lepszych i czasem niestety tych gorszych, tych zarobaczonych i opanowanych przez nieopanowane emocje. Bywa i tak ale i to nas uczy. Na szczęście zbliżył nas ten czas do siebie niesamowicie. Może to chore, ale spędzając ze sobą każdą wolną chwilę i czasem nawet razem pracując, zwyczajnie tęsknimy i z niecierpliwością czekamy na powrót tego drugiego do domu. To raduje i buduje.
Wiele osób sądziło, że my TU zostaniemy, że nam się dobrobyt udzieli i zapomnimy o naszym trudnym celu. Nic bardziej mylnego w procesie rozumowania. Jest totalnie odwrotnie. Każdy dzień, każda chwila spędzona tutaj i każda kropla potu wyciśnięta przez nas podczas ciężkiej pracy, zbliżają nas co raz bardziej do tego, co zostawiliśmy ze smutkiem za nami. Każda myśli krąży po polskich nizino-wyżyno-górach. Słyszymy śpiew ptaków, widzimy szemrzący strumyczek, rozkwitający kwiat i cały czas wyobrażamy sobie nas TAM.
Przyznajemy się bez bicia - nie integrujemy się z lokalesami, nie wnikamy w tutejszą kulturę, nie staramy się poznawać tajników tutejszych zwyczajów, czy życia ogólnie. Język znamy o tyle o ile - mimo postanowienia noworocznego, nie spędziłam nad niemieckim dodatkowo ani jednej minuty. Nie czuję tego. Cóż! Takie życie.
Ale jedno muszę przyznać, że doceniam Niemców za pewne rzeczy. Potrafią to, czego Polacy nie umieją, a jeśli to robią to jednostkowo i z pewnością nie mają za sobą takiego wsparcia, jakie mają Niemcy. Od paru tygodni mam kontakt z telewizją. Otóż prasuję u jednej z moich klientek i podczas tej czynności ona włącza mi TV. A ja ustawiam sobie programy regionalne bowiem, nadają tam naprawdę znakomite programy promujące lokalną kulturę i zwyczaje. Ilekroć nie włączę to dowiaduję się tylu ciekawostek, a przy okazji uczę i mam zamiar kiedyś to wykorzystać we własnym gospodarstwie. Wczoraj dwóch starszych panów opowiadało o swojej maleńkiej przydomowej fabryczce, w której wyrabiają produkty z rokitnika: soki, dżemy, konfitury. Innym razem zwyczaje ludowe z samej Bawarii o święcie tabaki. Znakomite programy, które kiedyś i u nas były mocno obecne /choćby, w TV Edukacyjnej/ dopóki powtórki seriali i wszelkich programów rozrywkowych nie zdominowały naszych rodzimych kanałów. Może teraz coś się zmieniło, ale ja od 4 lat nie oglądam TV - może ktoś mnie uświadomi, że jest inaczej /?/.
Parę dni temu Moja Serdeczna, w mailu, zapytała mnie, co mi daje czytanie WAS, blogowiczów. Skąd to zainteresowanie? Ona "mnie czyta", jak to argumentuje, bo mnie zna, chce wiedzieć co u mnie etc. Ale ja, dlaczego czytam blogi ludzi, których nie znam... Czy aby na pewno nie znam?? :-) Mam wrażenie, że znam Was coraz lepiej. Gdyby nie WY, wiele procesów myślowych nie zaszłoby w mojej głowie. Przecież od lektury Chaty Magody rozpoczęło się też moje blogowanie. Wasze losy, dzieje, historie, czyli te kawałki z Waszej egzystencji, które udostępniacie na swoich stronach, stają się dla mnie codziennie wspaniałą lekturą. Czasem porzucam czytanie paru stron książki na korzyść historii o narodzinach alpak, kóz, o znoszeniu jaj, o otrzymaniu pozwolenia na rozbudowę /lub też nie/, o pieczeniu chleba na Pogórzu czy wielu innych ARCYciekawych, który nie wymieniłam. Więcej chyba nie muszę tłumaczyć. A ten kto tego nie przeżywa każdego dnia, zwyczajnie chyba nie do końca potrafi zrozumieć magię tego wirtualnego świata, który chyba jednak wcale taki wirtualny nie jest. A dziś Wam za to, że jesteście, że chce się Wam nas czytać i że nam kibicujecie pragniemy SERDECZNIE PODZIĘKOWAĆ.
A co się wydarzyło TAM, podczas naszej rocznej już nieobecności???
Teatr, w którym pracowałam przez ostatnie lata ma nową siedzibę i żal, że mnie nie było podczas jej otwarcia, ale życzę radości w byciu TAM, sukcesów, miliona widzów, pozytywnych recenzji, cudownej energii i wielu najlepszych w Polsce premier.
Trójka - dziś obchodzi 50 -lecie. Fajnie mieć jakiś mini jubileusz obok takiej LEGENDY, która nadal mi tutaj od rana do wieczora towarzyszy.
Dzieci moich przyjaciół rosną a ja tego niestety nie mogę widzieć i obserwować, a przecież tak je wszystkie kocham i podziwiam za ich kolejne postępy w dziedzinach przeróżnych.
Mój Brat rośnie i dojrzewa, a ja nie mogę być koło niego, żeby mu czasem delikatnie wskazać odpowiednią uliczkę, w którą może warto skręcić w tym barwnym ale i pełnym rozczarowań, życiu.
Moje Przyjaciółki osiągają sukcesy zawodowe, zakochania i zawody miłosne, a ja nie mogę być przy nich fizycznie żeby się z nimi tym cieszyć lub smucić...
I wiele wiele innych wydarzeń, o których może i nie mam pojęcia... ale wiem, że ONI wiedzą, że ja jestem z nimi zawsze myślami, moja telepatia działa na najwyższych obrotach, łączę się, wzruszam, wściekam i po prostu jestem.
A na koniec zadam sobie w eter takie oto pytanie: CIEKAWE NA JAKIM ETAPIE BĘDZIEMY ZA ROK...? :-)
Kochani
OdpowiedzUsuńkiedys - chyba jakieś 12-15 lat temu w TVP 1 nadawano program wspaniały (tytuł chyba "Małe ojczyzny"?)z prowadzącym Janem Wołkiem (malarzem z Kazimierza Dolnego).Jeździł z ekipą tv po różnych małych miasteczkach- chyba Małopolski - spotykał się i rozmawiał ze starszymi mieszkańcami,w ich domach(wypełnionych starymi meblami),o ich historii i życiu zazwyczaj.Cudowny klimat programu.Niestety zbyt szybko się skończył.O innych programach tego typu nic nie wiem.
Chcę powiedziec,że podziwiam was i czytam was zachłannie z ogromną przyjemnością.Pozdrawiam tez serdecznie ze stolicy.Danka
Witamy serdecznie i niezmiernie nam miło, że mamy Czytelniczkę, która czyta nas z ogromną zachłannością. To niezmiernie motywujące. :-)
UsuńA co do ciekawych programów... pamiętam jak jako dziecko oglądałam po nocach relacje z Międzynarodowych Turniejów Tańca Towarzyskiego. Ja do szkoły na 8:00 a relacje o 23:00 nadawali. Zawsze pytałam mamę ... "Dlaczego???". A mama mi mówiła, że ma mała oglądalność...., że co? ...:-(
Życzę Wam z całego serca, żebyście za rok byli już w swoim Wymarzonym Domku:-))) I też żałuję, że w naszej tv ze świecą szukać takich programów. Czasami coś złapię we francuskiej albo włoskiej tv. U nas tzw. bryndza w temacie.
OdpowiedzUsuńZ palmowym pozdrowieniem
Asia
no właśnie, smutne to a szkoda... skoro UE daje kasę na różnego rodzaju rozwój i promocję, to dlaczego nie ma także przeznaczenia funduszy na promocję produkcji telewizyjnej w postaci filmów np. takich jak ten...
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=Xc2U4g_-ihU
To fragment filmu "Koniec pieśni", o którym już wspominałam ale dopiero niedawno ukazał się ten fragment w sieci. Takie filmy to skarb prawdziwy. Jest, istnieje ale TVP nie po drodze żeby go puścić choćby o północy. Żal.
Telewizji nie żałuj, bo ja sama co prawda nie posiadam, ale czasem katem oka u znajomych - sieczka jakiej mało. :-)
OdpowiedzUsuńZa rok, za dzień, za chwilę.. - zleci! Stety, albo niestety.
Chyba w naszym wypadku, przynajmniej z perspektywy dnia dzisiejszego to STETY. :-) pozdrowienia
UsuńZa Asią i Wojtkiem powtórzę. Bardzo, bardzo Wam życzę, abyście za rok byli już na Waszej Polanie, u Siebie. Bardzo lubię do Ciebie zaglądać, fajnie, że piszesz. Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo cóż mogę rzec... chyba już trudno bez tego żyć. :-) pozdrowienia
UsuńBez tego wyjazdu bylibyście innymi ludźmi. To bezcenne, hartujące doświadczenie! Dzięki niemu macie szansę podołać wszelkim trudom, wątpliwościom i rozczarowaniom, jakie będą Wam towarzyszyć obok dzikiej radości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że za rok będziecie wędrować po polskich wzgórzach i czekać na znak, że to TU.
Podziwiam!
Święte świętości piszesz. Co nas nie zabije to nas wzmocni i ja od zawsze wyznając tę zasadę, wiem że tkwi w niej samiutka prawda. pozdrowienia i serdeczności
UsuńJa też, powiem, za poprzedniczkami, życze Wam żebyście za rok byli już w Waszej Polanie. Wiesz Marelno, ja też zainspirowana blogiem Chata Magoda, zaczęłam pisać swojego. Wcześniej nie miałam pojęcia, co to jest blog i poza Magodą nie czytałam żadnego. Ten wirtualny świat jest piękny, bo poznajemy w nim pięknych ludzi, odwiedzamy się, poświęcamy sobie czas i myśli. Nie znamy się? Ja też mam wrażenie, że tak nie jest. KIbicuje Wam od początku i czytając to, co piszesz, poznaje Was z dnia na dzień, na razie wirtualnie, wkrótce w realu :) Myślę, że Wasz pobyt TAM zaoowocuje TU, wiele się nauczycie o sobie nawzajem, wrócicie bogatsi, nie tylko finansowo.
OdpowiedzUsuńEj no! Znamy się znamy! A niebawem się POznamy. :-) pozdrawiamy i doczekać się nie możemy.
UsuńTak czytam i wychodzi na to, ze niby się nie znamy, a jednak- poprzez podobne marzenia i pasje, a także spojrzenie na świat, łączy nas tak wiele i stąd to pokrewieństwo dusz, łatwość , z jaką nam się tu rozmawia, wymienia informacjami.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam spełnienia na Nowej Drodze, aby udało się wszystko o czym marzycie.
Co do blogowania- ja zaczęłam ...przykro mówić, w ramach buntu- w pracy. Robiłam za dwie, mimo złego samopoczucia ciążowego trwałam na stanowisku, a szef... jak to szef. Taki gorszy trochę. Wiec stwierdziłam, ze nie będę się zarzynać, skoro i tak zawsze można znaleźć jakiś defekt w mojej pracy, albo że... w ciąży jestem :)
Na Waszych blogach wyczytuje wszystko- i porady, i uczucia o których piszecie. Czasem z lekka mi żal, ze moje miejsce moze za mało dla mnie dzikie, jak patrzę na te domy na uboczu, pod lasem, w szczerym polu...Ale, co tam! :)Jestem tu i teraz, mam pomysł na życie i zobaczymy co z tego wyniknie.
Programów, o których piszecie też mi żal. Był tez kiedyś taki o umierających rzemiosłach; bardzo ciekawy. Sporo tego rzeczywiście. I to w czasach, kiedy nikt nie trąbił jak to wpływ z abonamentu pomaga utrzymać poziom- także edukacyjny- naszej kochanej TVP.
Każdy powód do robienia czegoś tylko dla siebie, jest dobry. Bunt w pracy i z tego powodu pisanie bloga... to dobre i podobne w myśleniu do mnie.
UsuńDziękujemy za dobre słowo. My Ciebie też czytamy i mimo iż od niedawna to jednak... blogowa rodzina się powiększa. :-)
Jesteście razem na obczyźnie, pracujecie, macie wspólny cel i marzenia, to bardzo spaja uczuciowo, i czas płynie szybciej; zleci jak z bicza trzasł, i już będziecie u siebie, czego serdecznie życzę;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło.
Owszem czas gan jak szalony a i spoiwo się umacnia. :-) Dziękujemy i pozdrawiamy
UsuńAch, te rocznice, czas refleksji i analiz:) - bardzo każdemu potrzebny. Gratuluję przetrwania i podziwiam konsekwencję w dążeniu do wymarzonego celu. A gdzie będziecie? Kto to wie ...:) Może już u SIEBIE (gorąco życzę i trzymam kciuki), a może gdzieś w dalekiej krainie ciesząc się wolnością wyboru, a może....Przyszłość, której nie znamy - to jest właśnie fascynujące:)
OdpowiedzUsuńA tymczasem ciepło, serdecznie pozdrawiam i GRATULUJĘ !
Tomaszowa
Ostatnio Rogata Owca pisała filozoficznie o "wolności od i do" i ta wolność wyboru chyba naturalnie nawiązuje do tego, bo mimo iż chwilowo zniewoleni to nigdy nie czuliśmy się...bardziej wolni. pozdrowienia :-)
UsuńCel uświęca środki.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że potraficie z takim zacięciem walczyć o swoje marzenia.
Trzymam kciuki.
Pozdrawiam
jolanda
Danke Jolando :-). Słowo "zacięcie" mocno się przydaje bo czasem "niemoc" je zastępuje ale podnosimy się i dalej biegniemy do ... celu. pozdrowienia
UsuńJa trzymam za Was mocno kciuki. Podczytuję od samego początku. I ... no właśnie... czy my się nie znamy? :D Blogi to po części taka codzienna prasówka, tyle, że szerokim łukiem omija tematy zupełnie mi odległe. I dobrze - kto by nie chciał czytać codziennie gazety złożonej z wielu artykułów, które po prostu same rwą się do czytania? Ja potrzebuję tego nawet dla higieny psychicznej - nie zaśmiecania głowy niepotrzebnymi historiami z tv, tylko przemknięcia ukradkiem w inne ciekawe światy:) Uwielbiam to i każdego dnia cieszę się, że jesteś Ty i wielu innych:)
OdpowiedzUsuńJa to w ogóle poproszę o adres Wasz, jak już będziecie na Polanie:) bo... śnią mi się takie wiejskie, sielskie dni:))) Rok szybko minie i jeśli nie na Polanie, to znowu krok bliżej:)
Uściski ślę!
Prawdę piszesz całkowitą o tej prasówce i dobrze to w słowa ujęłaś. Higiena psychiczna - o rety jakże ona ważna każdego dnia, bo tak jak piszesz, głupot dookoła niestety nie mało.
UsuńJak tylko pojawi się jakikolwiek adres, to bądź pewna, że Twa wiedza poszerzy się o niego. Tym bardziej, że nie wiem jak Twój ale mój "ryjek" też jest piegowaty. :-) pozdrawiamy