sobota, 7 stycznia 2012

powrót do rzeczywistości

Co mogę powiedzieć??? Było cudnie.
Było nawet trochę zimy, były wspaniałe święta, beztroskie rozmowy, spotkanie z przyjaciółką i jej rodziną, harce po górskich szlakach, była mgła, był deszcz ale i słońce. ON szusował po stokach Zieleńca a ja z powodu przeszczepionego wiązadła w kolanie niestety nie i w tym czasie, uprawiłam z tatą inny sport, mianowicie "spożywanie grzańca z widokiem na wyciąg narciarski". W sumie mogę powiedzieć, że nawet trochę się zmęczyliśmy :-). No ale było pysznie i aromatycznie.

Kocur był na wyjeździe z nami /podróż w jedną i w drugą stronę przeżyła na relanium :-)/ i prawie już zaprzyjaźnił się z 4 - miesięcznym Wieśkiem vel Piko czyli z kotem, którego podczas poprzedniego naszego pobytu w Polsce przywieźliśmy JEGO mamie ze Stronia Śląskiego. Niestety proces zaprzyjaźniania się został przerwany ... no bo trzeba na Naszą Polanę znów zarabiać, nie? :-) No!

Na dodatek mocno się rozleniwiliśmy, więc powrót do rzeczywistości jest mocno bolesny ale i pełen nadziei. Otóż pewne zobowiązania finansowe /niestety nieuniknione/ zostały z końcem roku WRESZCIE na AMEN zamknięte i możemy już teraz z czystym sercem odkładać JURKI stricte na NASZ CEL czyli na NASZA POLANĘ. To dodatkowo dodaje mi/nam skrzydeł. Poza tym jest parę postanowień noworocznych, którymi mam zamiar się tutaj podzielić, bo przecież rok temu też tak się stało.... baaaaaa.... postanowienie noworoczne było tytułem pierwszego mojego posta.
1. Rzuciłam mięso.... czyli wyrzuciłam je ponownie ze swojego jadłospisu.
2. Zaczynam naukę niemieckiego.
3. Kontynuujemy realizację postanowienia z zeszłego roku czyli tworzenie NASZEJ POLANY, co oczywiście powinno było znaleźć się na pierwszej pozycji ale jest to dla nas tak oczywiste, że kolejność nie ma znaczenia. Pomysł ten co prawda przez rok trochę ewoluował, ale w zasadzie sami do końca nie wiemy jaka będzie droga do stworzenia NASZEJ POLANY. Jedno jest pewne - ONA POWSTANIE.

no, to chyba tyle z tych ważniejszych.
Nie zamierzam sama siebie oszukiwać i zawsze staram się postanawiać coś realnego do realizacji. :-) A to wszystko to przecież banał. :-)))

Od początku prowadzenia tego bloga jeszcze nigdy nie miałam takich zaległości i w pisaniu oraz tym samym w czytaniu zaprzyjaźnionych blogów. Powodem tego rzecz jasna był nasz wyjazd do Ojczyzny i zapomnienie totalne o rzeczywistości. Ale mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Zaraz zrobię sobie wieczorną wycieczkę po ulubionych zakątkach Polski :-) i wczytam się w Wasze przed, po i między świąteczno-noworoczne historie. Jeszcze tylko pochwalę się swoimi robótkami drucianymi, które wreszcie mogą ujrzeć światło dzienne, bowiem zostały już wręczone przez odpowiednie mikołajowe elfy z okazji wiadomej.

rękawiczki dla JEGO brata, który para się w życiu pobudzaniem do życia wielkiego instrumentu zwanego kontrabasem
 ocieplacz na kubeczek /zainspirował mnie któryś z blogów, ale błagam.... nie pytajcie, który/ dla mojej Patki :-)
 mitenki dla Mamuśki
 czapeczka dla naszej chrześnicy
 mitenki dla córki Patki, której imię rozpoczyna się na literkę T :-)
 i dla jej siostry, a mojej drugiej chrześnicy, której imię.... no właśnie :-)
 a tutaj widoczek z Błędnych /obłędnych/ Skał, gdzie w chmurach i po oblodzonych kamieniach i deskach eksplorowaliśmy te wspaniałe tereny
 oraz przyrząd za pomocą, którego uprawiałam z tatą ten ciężki sport, po którym niestety następnego dnia boli trochę głowa.
  a wczoraj.... :-) MINĄŁ ROK odkąd TU z WAMI JESTEŚMY. :-))))) i dobrze nam tu. :-)

7 komentarzy:

  1. Cieszę, się, że wróciliście z naładowanymi bateriami. Nie ma to jak prezenty własnoręcznie wykonane, postanowienia noworoczne wielce szczytne. Powiedz mi tylko dlaczego wyrzucasz mięso z jadłospisu, czyżby Ci nie służyło? Wasz sport tatowo-córciowy super, ale masz rację można się nim zmęczyć :) Zyczę Ci kolejnych lat na tym blogu, no i zarabiajcie na tą Polanę i wszystkie swoje marzenia, oby każdy dzień przybliżał Was do celu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak fajnie poczytać o takiej energii i entuzjazmie! Wszystkie góry przeniesiecie, gdzie chcecie z takim powerem. I dobrze!
    Prezenty świetne, choć nie wiemy, kiedy, ciężko pracując na Naszą Polanę, znalazłaś czas na dzierganie? Niezmordowana Baba z Ciebie!


    Pozdrawiamy w Nowym (podwójnie) Roku

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się , że już wróciliście:)) piękne te twoje dzieła!! zwłaszcza te mitenki~!!życzę ,aby Twoje postanowienia się spełniły oczywiście te banalne jak i te oczywiste!!buziaki Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. wypoczynek widać dobrze zrobił bo post b. optymistyczny.... życzę spełnienia wszystkich noworocznych postanowień.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jolu Droga, mięso nigdy nie było dla mnie jakimś przysmakiem. Co więcej, po spożyciu mięsa czuję się ciężka i taka ...inna :-) Był czas, że nie jadłam czerwonego mięsa przez ok 15 lat. Potem zrezygnowałam z całego mięsa na 3 lata ale pojawił się pomysł wyjazdu do Mongolii i trzeba było wprowadzić ponownie mięsko do jadłospisu bo w Mongolii nie ma nic ino mięso. A teraz ponownie się przejadłam i chyba organizm sam powiedział mi DOŚĆ. Ale skrajna w tym nie jestem i od czasu do czasu jakaś szynka parmeńska z melonem chętnie zostanie wciągnięta. :-) Ale to tylko wyjątki.
    Go i Rado - sama nie wiem kiedy ten czas istotnie był na dzierganie ale i tak było go zbyt mało. W tym roku zacznę już chyba w październiku :), a POWER to też od Was czerpiemy, więc... WIELKIE DZIĘKI. :-)

    Basiu, dziękuję za dobre słowa. pozdrawiamy :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Leptir i dla Ciebie kolejnego roku w miłości i szczęściu. :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. I nam dobrze z Wami, wszystkiego dobrego! a mięsko może ograniczyć, nie wyrzucać całkiem, sił potrzebujesz do pracy, zielenina nie da Ci ich, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń