poniedziałek, 9 stycznia 2012

w sumie to nic się nie zmieniło

Dni są szare tak samo jak były. Pada albo nie pada, ale słońca nie ma. Ja siedzę i dziergam albo przeglądam coś w sieci. Wieczorami oglądamy filmy a w dzień naturlich, że praca. Wszystko tak jak było w grudniu czy w listopadzie, tylko perspektywa kolejnej wizyty w Ojczyźnie jakaś taka bardziej odległa. No, bo kolejne kroki w stronę wschodu postawimy zdaje się w okolicach maja. ON będzie miał w rodzinie komunię a ja będę MU towarzyszyć i przy okazji odwiedzać tych, któtych tak dawno nie widziałam.
Bardzo chciałabym przy okazji tej wizyty po pierwsze wreszcie odwiedzić JOLINKOWO i pozglądać inne jeszcze tereny górzyste, bo w sumie to kto powiedział, że NASZA POLANA koniecznie musi być na Dolnym Śląsku? Nikt! Co prawda ON z Dolnym Śląskiem związany jest i był i będzie i pewnie w efekcie TAM będziemy szukać ale warto spróbować wszędzie. Takie moje zdanie.    
Martwią mnie, tak jak chyba większość rozsądnie myślących ludzi, te kwitnące forsycje i kiełkujące wiosenne rośliny. Wczoraj na spacerze widzieliśmy już wychylające się z gleby listki krokusów. Na sąsiadujących z naszym domem ogródkach działkowych, odkryliśmy, że wiele z warzyw jeszcze w ziemi, a nać pietruszki nawet nie zmarznięta była.
Chodzę codziennie do pracy ubrana w ciepłą czapę i polarowe rękawiczki, po czym zaraz po wyjściu z domu orientuję się, że to ubraniowa pomyłka i się rozodziewam. A potem z rana od nowa to samo.... no przecież styczeń jest, nie???
Logiczne chyba to moje myślenie.
Ale gucio!!!
Mikołaj przyniósł kije do nart biegowych /narty pewnie w przyszłym roku, bo przecież oszczędzamy :-) i ja to absolutnie rozumiem /no i może i dobrze, że same kije bo się chociaż na spacerze człek poodpycha, no bo poślizgu żadnego na deskach czy też bez nich, nie uświadczysz.
No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień, wzbogaceni tymczasowo o nowego mieszkańca naszych parudziesięciu metrów kwadratowych, w postaci mego rodzonego Ojca, który to postanowił także jakąś tam swoją POLANĘ a może inną ŁĄKĘ życiową tutaj odnaleźć. No, jak się nie da w kraju, to trza gdzie indziej i uważam, że choć odważną to dobrą decyzję był podjął. Jeśli możecie to trzymajcie za niego kciuki. :-)

 

4 komentarze:

  1. No to zamiast nart będzie nordic; bardzo kibicuję wszystkim wyjechanym, niech ziści się sen o Polanie, tak mi się wydaje, że im więcej wyrzeczeń, tym bardziej kocha się to swoje miejsce na ziemi, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozostaje mi podpisać się pod tym, co Maria wyżej napisała. Z mojego egoistycznego punktu widzenia lepiej, jak Polana na Dolnym Śląsku będzie, bom ci ja dolnoślązaczka i moja łąka tu. Wasza też sobie gdzieś na Was czeka.
    Wczoraj się u mnie zaczęło "jagnięco". Jest już 5 maluszków = 3 baranki i dwie owieczki, ale jedna porzucona została i teraz w domu bryka w liliowym kubraczku. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy! :-)
    A zima tragiczna, ja mam ochotę tylko spać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za Tatę i za Waszą Polanę i za nasze spotkanie. Ona gdzieś na Was czeka.

    OdpowiedzUsuń