Dni są szare tak samo jak były. Pada albo nie pada, ale słońca nie ma. Ja siedzę i dziergam albo przeglądam coś w sieci. Wieczorami oglądamy filmy a w dzień naturlich, że praca. Wszystko tak jak było w grudniu czy w listopadzie, tylko perspektywa kolejnej wizyty w Ojczyźnie jakaś taka bardziej odległa. No, bo kolejne kroki w stronę wschodu postawimy zdaje się w okolicach maja. ON będzie miał w rodzinie komunię a ja będę MU towarzyszyć i przy okazji odwiedzać tych, któtych tak dawno nie widziałam.
Bardzo chciałabym przy okazji tej wizyty po pierwsze wreszcie odwiedzić JOLINKOWO i pozglądać inne jeszcze tereny górzyste, bo w sumie to kto powiedział, że NASZA POLANA koniecznie musi być na Dolnym Śląsku? Nikt! Co prawda ON z Dolnym Śląskiem związany jest i był i będzie i pewnie w efekcie TAM będziemy szukać ale warto spróbować wszędzie. Takie moje zdanie.
Martwią mnie, tak jak chyba większość rozsądnie myślących ludzi, te kwitnące forsycje i kiełkujące wiosenne rośliny. Wczoraj na spacerze widzieliśmy już wychylające się z gleby listki krokusów. Na sąsiadujących z naszym domem ogródkach działkowych, odkryliśmy, że wiele z warzyw jeszcze w ziemi, a nać pietruszki nawet nie zmarznięta była.
Chodzę codziennie do pracy ubrana w ciepłą czapę i polarowe rękawiczki, po czym zaraz po wyjściu z domu orientuję się, że to ubraniowa pomyłka i się rozodziewam. A potem z rana od nowa to samo.... no przecież styczeń jest, nie???
Logiczne chyba to moje myślenie.
Ale gucio!!!
Mikołaj przyniósł kije do nart biegowych /narty pewnie w przyszłym roku, bo przecież oszczędzamy :-) i ja to absolutnie rozumiem /no i może i dobrze, że same kije bo się chociaż na spacerze człek poodpycha, no bo poślizgu żadnego na deskach czy też bez nich, nie uświadczysz.
No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień, wzbogaceni tymczasowo o nowego mieszkańca naszych parudziesięciu metrów kwadratowych, w postaci mego rodzonego Ojca, który to postanowił także jakąś tam swoją POLANĘ a może inną ŁĄKĘ życiową tutaj odnaleźć. No, jak się nie da w kraju, to trza gdzie indziej i uważam, że choć odważną to dobrą decyzję był podjął. Jeśli możecie to trzymajcie za niego kciuki. :-)
Bardzo chciałabym przy okazji tej wizyty po pierwsze wreszcie odwiedzić JOLINKOWO i pozglądać inne jeszcze tereny górzyste, bo w sumie to kto powiedział, że NASZA POLANA koniecznie musi być na Dolnym Śląsku? Nikt! Co prawda ON z Dolnym Śląskiem związany jest i był i będzie i pewnie w efekcie TAM będziemy szukać ale warto spróbować wszędzie. Takie moje zdanie.
Martwią mnie, tak jak chyba większość rozsądnie myślących ludzi, te kwitnące forsycje i kiełkujące wiosenne rośliny. Wczoraj na spacerze widzieliśmy już wychylające się z gleby listki krokusów. Na sąsiadujących z naszym domem ogródkach działkowych, odkryliśmy, że wiele z warzyw jeszcze w ziemi, a nać pietruszki nawet nie zmarznięta była.
Chodzę codziennie do pracy ubrana w ciepłą czapę i polarowe rękawiczki, po czym zaraz po wyjściu z domu orientuję się, że to ubraniowa pomyłka i się rozodziewam. A potem z rana od nowa to samo.... no przecież styczeń jest, nie???
Logiczne chyba to moje myślenie.
Ale gucio!!!
Mikołaj przyniósł kije do nart biegowych /narty pewnie w przyszłym roku, bo przecież oszczędzamy :-) i ja to absolutnie rozumiem /no i może i dobrze, że same kije bo się chociaż na spacerze człek poodpycha, no bo poślizgu żadnego na deskach czy też bez nich, nie uświadczysz.
No i tak sobie żyjemy z dnia na dzień, wzbogaceni tymczasowo o nowego mieszkańca naszych parudziesięciu metrów kwadratowych, w postaci mego rodzonego Ojca, który to postanowił także jakąś tam swoją POLANĘ a może inną ŁĄKĘ życiową tutaj odnaleźć. No, jak się nie da w kraju, to trza gdzie indziej i uważam, że choć odważną to dobrą decyzję był podjął. Jeśli możecie to trzymajcie za niego kciuki. :-)
No to zamiast nart będzie nordic; bardzo kibicuję wszystkim wyjechanym, niech ziści się sen o Polanie, tak mi się wydaje, że im więcej wyrzeczeń, tym bardziej kocha się to swoje miejsce na ziemi, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi podpisać się pod tym, co Maria wyżej napisała. Z mojego egoistycznego punktu widzenia lepiej, jak Polana na Dolnym Śląsku będzie, bom ci ja dolnoślązaczka i moja łąka tu. Wasza też sobie gdzieś na Was czeka.
OdpowiedzUsuńWczoraj się u mnie zaczęło "jagnięco". Jest już 5 maluszków = 3 baranki i dwie owieczki, ale jedna porzucona została i teraz w domu bryka w liliowym kubraczku. Serdecznie pozdrawiam
Trzymamy! :-)
OdpowiedzUsuńA zima tragiczna, ja mam ochotę tylko spać.
Trzymam kciuki za Tatę i za Waszą Polanę i za nasze spotkanie. Ona gdzieś na Was czeka.
OdpowiedzUsuń