wtorek, 12 kwietnia 2011

urządzamy się

Dwa pokoje prawie urządzone. Dziś staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami dwóch krzeseł do komputerowego biurka oraz miłej szafeczki z półeczkami i szufladkami na nasze szpargały, których jak się okazało sporo dźwignął nasz wehikuł.
Staramy się o pracę. Ja mam już jedną starszą panią, której raz w tygodniu będę pomagać w spacerach oraz drobnych pracach domowych. Jeden krótki spacerek mamy już nawet za sobą. Fakt, że nie mówię prawie wcale po niemiecku nie zrobił na tej kobiecie większego wrażenia. I dla mnie to też dobre bo osłuchuję się z językiem i sądzę, że naprawdę każdego dnia wzbogaca się mój ubogi jeszcze słownik. Staruszka szła i gawędziła sobie /bo trudno powiedzieć, że sobie gawędziłyśmy/ o swej rodzinie, o córce i w zasadzie dość nudnym i spokojnym życiu. Dodatkowym utrudnieniem w nauce tegoż mało sympatycznego jednak języka jest fakt, że prócz rodzajników, które nie są naszymi przyjaciółmi, tubylcy z tego regionu posługują się często dialektem. Trochę jest to chyba tak jakbym rozmawiała z naszymi góralami lub Ślązakami.
On od poniedziałku idzie na praktykę do serwisu rowerowego. Niestety na razie bez zarobku ale chodzi raczej o kontakty i znajomości. Jak tylko pojawi się praca, stanie się ona priorytetem.
Mamy już gotowe nasze Lebenslauf czyli... CV. :-) 
Mimo iż bez pracy to jednak pracowity był to dzień.

dobrej
ps. Kocurrro od dwóch dni chodzi na spacerki na zieloną trawkę. Dziś miał nawet spotkanie z labradorką Emmą, ale niestety przyjaźń się żadna nie nawiązała między nimi.

5 komentarzy:

  1. Moja sąsiadka z Jaworzyn jak pojechała pierwszy raz do Włoch opiekować się starszą panią, nie umiała ni w ząb po włosku i jakoś sobie poradziła, teraz nawija w tym języku jak katarynka. Potraktuj tą pracę jako naukę języka, naukę za którą Ci jeszcze zapłacą, z każdym dniem będziesz mówić coraz lepiej. Myślę, że niedługo posta po niemiecku napiszesz :)) Cieszę się, że Kocurek ma się dobrze, a i Wam się ułoży. Serwis rowerowy, no, no, mój Tomek jest namietnym rowerzystom i zawsze przed sezonem oddaje swój rower do przeglądu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Idziecie jak burza! Tak trzymać!
    A Kocio widać też coś historii liznął widać, skoro do Helmutki z rezerwą podszedł. :DDDDDDDDDDDDD
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Język " sam przyjdzie". Z czasem. Ja po trzech tygodniach na greckiej wyspie byłam w stanie dogadać się z tubylcami. A wcześniej tylko parę słówek znałam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jolu, Mój On miał taki wyjątkowy serwis rowerowy w stolicy, że przyjeżdżał po rowery do swoich klientów i im potem również odwoził. Kto wie... może się chłopaki dogadają :-).

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, dobrzy fachowcy są w cenie, Tomek ma jednego i zawsze do niego jeździ ze swoim skarbem, mówi, że ma do niego zaufanie i że to nie tylko fachowiec, ale też pasjonat rowerowy. Mam nadzieję, że umiejętności Twojego Onego zostaną docenione, bo z tego co piszesz jest tego wart :)

    OdpowiedzUsuń