piątek, 29 kwietnia 2011

ostatnie chwile wolności

Pojutrze rozpoczynamy pracę w Niemczech. Ciekawa jestem jak wielu jest Polaków, którym udało się zgodnie z tą datą zacząć nową pracę u sąsiadów zza zachodniej granicy. Dziś dopełniliśmy ostatnich formalności tzn. Paweł otrzymał wreszcie coś na kształt niemieckiego NIPu a oboje staliśmy się posiadaczami kont w niemieckim banku. Ja upoważniłam JEGO do swego konta a ON mnie. :-) Fajnie nie? :-)
Poza tym zakupiłam sobie dziś dwie białe koszule + dwie pary czarnych spodni bowiem jest to strój w jakim rozpocznę niemiecki Arbeit. Ogólnie strrrasznie się cieszę na pracę w restauracji bowiem praca w gastronomii nie jest mi obca. Przepracowałam w tej branży w stolicy z 5 lat i nie ukrywam, że były to jedne z najlepszych moich lat pracy. Zdarzyło mi się też chodzić z tacą między ludźmi w moim ukochanym Wielkim Jabłku dlatego bardzo ciekawa jestem atmosfery wśród niemieckich "podajników" bo tak w polskim żargonie nazywa się kelnerów. Ta praca nigdy nie jest nudna. Bywa męcząca i niekończąca się, jednak  nudna nigdy. Oby i knajpa na niemieckiej wsi okazała się pełna wrażeń i kulinarnych przeżyć, bowiem nie wspominałam chyba jeszcze, że mamy oboje zapewnione wyżywienie i picie. Jest to oczywiste w pracy w knajpie ale tak tylko wspominam dla niewtajemniczonych.
Odkrywamy poza tym coraz bardziej miasto, które z nami sąsiaduje a mianowicie Giessen. Oprócz fajnych sklepików Second Hand odkrywamy świetne sklepy ogrodnicze, w których kuszą nas cudne rośliny, które sadzimy w naszej wyobraźni w ogrodzie, który jeszcze nie istnieje. Są fajne kawiarenki. Wiemy już gdzie sprzedają zabójcze lody oraz że Ogród Botaniczny, w którym byliśmy już ze dwa tygodnie temu jest najstarszym w Niemczech oraz że w tym mieście pochowany jest Wilhelm Roentgen - laureat nagrody Nobla. :-)
Jutro wybieramy się rowerowo do drugiego sąsiedniego miasteczka - Wetzlar. Tam oprócz cudnych zabytków, pięknego krajobrazu i wspaniałej architektury znajduje się fabryka aparatów Leica. ON marzy o tym żeby się tam znaleźć. :-) Zatem zrobimy wszystko aby jutro owo marzenie się spełniło. Dodatkowo o 17:30 mam jeszcze jedną rozmowę w sprawie pracy. Jest ona efektem mojej wysyłki mailowej i mimo iż pracę już mam, to nie zaszkodzi wybrać się tak dla wprawy i ze zwykłej ludzkiej ciekawości na dodatkową rozmowę w mowie jeszcze mi dość obcej.
Pozdrawiamy i jutro pewnie wpadnie parę fot.
 
 

2 komentarze:

  1. No super, to do roboty, a tym bardziej fajnie, że ta praca nie jest Ci obca, to i trema mniejsza. Ogladałaś "Zaklęte rewiry", jest tam co, nieco o pracy kelnera od kuchni. Ja też sadziłam rośliny w wyobraźni, a teraz mam ręce brudne od ziemi jak rasowy rolnik :)) Czekam na relację z wycieczki :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jolu, "Zaklęte rewiry" znam choć cieszę się, że w praktyce tego już nie ma, teoretycznie nie ma... :-) bo tak naprawdę nadal są tylko mniej brutalne. A co do "Zaklętych rewirów" jeszcze to jest mi ten temat tym bardziej bliski, że teatr w którym pracowałam w stolycy właśnie przygotowuje się do przeniesienia owego tekstu na scenę. Miała to być moja kolejna premiera ale los rzucił nas tutaj i będę mogła mieć własne Deutsche Reviren :-) czy coś w tym stylu.

    OdpowiedzUsuń