poniedziałek, 12 października 2015

popiół

Tak, miało być o popiele bo mnie takie rozważania o nim naszły ale od wczoraj wydarzyło się wiele, więc popiół w tytule zostanie ale nie wiem ile o nim będzie w treści.
Samotność w odpowiedniej dawce bardzo mi się podoba. Tzn. nie jestem kompletnie sama bo przecież w radiu przewija się dziennie tyle ludzi i tyle mądrości kierowanych w moją stronę, że o samotności totalnej nie może być mowy. Jasne, że to mój wybór  bo wystarczy nacisnąć OFF i jestem prawie sama. No ... ale jeszcze zostają interakcje z kotem i psem - wiernymi przyjaciółmi, którzy tak wspaniale towarzyszą mi w tej codzienności. Bronek wiecznie przy mnie. Jakie to jest przyjemne, jak to dowartościowuje. Grzeje mi stopy gdy siedzę przy stole. Tak, zawsze czyta się w książkach, że pies, że u stóp i wtedy robi się tak romantycznie. A mi ten romantyzm serwuje Bronek na co dzień. U boku mego, jeśli akurat nie śpi na piecu, Niuniol. Najwierniejszy i najmądrzejszy kot świata. Wg mnie rzecz jasna. Przecież każdy kot jest czyjś i dla tego kogoś jest NAJ. A Niuniol mądrość swą przejawia szybką nauką. Gdy było ciepło to jego oknem na świat  było autentyczne okno, które było dla niego zawsze otwarte. Jednak zauważyliśmy, że wskakując na nie, niestety zbyt mocno czepia się pazurkami i nasze "skrzynkowe" zaczęły nosić już ślady tychże eskapad. Akurat zrobiło się chłodniej zatem okno zostało zamknięte. Kot wypuszczany na dwór normalną drogą przez drzwi, niestety cały czas drogi powrotnej szukał przez znane już sobie okienko, co obfitowało kolejnymi rysami na naszych, jakby nie patrzeć, reprezentacyjnych i kultowych już ramach . Wystarczyło jednak Niuniola kilka razy zawołać od okna do drzwi i już się skubaniec nauczył. Czeka teraz grzecznie pod drzwiami, tylko ja mam więcej roboty bo co chwila muszę wystawiać głowę z mojego jedynego ogrzanego pomieszczenia, w którym żyjemy czyli z kuchni, i sprawdzać czy kolega kot już czeka, już zmarzł czy jeszcze nie.

Ostatnie dni były bardzo wietrzne. To od razu przełożyło się na ciepłotę mojego jedynego pomieszczenia przystosowanego do życia o tej porze roku. Prawdą jest, że poddasze nie jest jeszcze ocieplone, w ścianach jeszcze szpary nie uszczelnione, więc zdarza się, że gdzieś tam przewiewa i prześwituje dzienne światło. Wczoraj podczas tego silnego wiatru zrozumiałam co to znaczy nieszczelny dom, Palisz, kombinujesz a ciepła w domu zostaje o wiele mniej niż wcześniej. ON zaniepokojony, chwila analizy mojego postępowania i zostałam przez NIEGO poinstruowana, z której kupki mam brać odpowiednie drewno na opał i od razu poczułam różnicę między marnymi deskami a nawet średnio wysuszonym bukiem. Buk daje czadu niczym węgiel. W pomieszczeniu zrobiło się wreszcie przyjemnie ciepło, tym bardziej że nocą wiatr ustał a na jego miejsce pojawiła biel śniegu i dziś już także wiem, że wolę tenże śnieg niż wietrzysko urywające głowę, szarpiące blachy okrywające nasze drewno na opał i strząsające resztki jabłek, które z hukiem obijają się o dach.

A przecież miałam iść dziś ponownie na grzyby bo taka zachęta spotkała mnie dwa dni temu





zdrowiuśki był w stu procentach.

A dziś taka aura za oknem. U Was też?







Dla mnie w nowych warunkach to totalna nowość ale i radość bo marzył mi się dzień, w którym ja w domku, przy piecu, ze zwierzyną moją, z Chopinem i myślami moimi w głowie a za oknem biel, czystość, nowy etap, okrycie świata kołderką - tylko zioła w ogrodzie nie zebrane. Ech...

Sąsiad zapytał w komentarzach z uśmiechem lekkim czy jestem szczęśliwa... Tak, Sąsiedzie, jestem... jeśli tylko uznamy, że szczęście to nie cel a droga, nie zawsze prosta i z górki. Czasem trzeba się nieco namęczyć, kluczyć, przedrzeć przez ciernie (w moim przypadku jeżyny), dostać kilka ciosów ale otrzepać się, rozejrzeć za tymi, którzy będą potrafili wesprzeć i iść dalej. I wtedy to jest moje osobiste szczęście i gdybym miała jeszcze raz... to tak, to też.

A na koniec poetycki komentarz od Magdy Spokostanki, który niezwykle przypadł mi do gustu bo odzwierciedla moje myśli no ale nic dziwnego ... Magda sama w sobie jest poezją.  Wyczuwa wszystkie niuanse na odległość. Dziękuję.

Lubię ten stan 
Rozkoszne sam na sam 
Cisza i ja 
Cisza, ja i czas 
Udaję, że świat zamyka się 
W tych czterech ścianach, a za nimi pustka 
Lubię ten stan 
Cisza, ja i czas ...
Ja uwielbiam, razem z Nosowską.
No właśnie właśnie, nie gonić marzeń. Być w nich w środku.

No i popiół się nie załapał chociaż jakby się dobrze wczytać...

10 komentarzy:

  1. Po dzisiejszych wiadomosciach, ze w Malopolsce bialo zatroskalam sie jak jest na Waszej Polanie, zwlaszcza, ze 'celebrujesz' samotnosc. Dzieki za (nieco) uspakajajacy wpis.
    Zycze, zeby jeszcze przyszly cieple dni dajace szanse lepiej przygotowac sie do prawdziwej zimy
    Pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakie to unoszące wysoko ponad szczyty dowiedzieć się, że ktoś myśli o mnie podczas słuchania prognozy pogody... :-) dzięki i pozdrowienia z białej krainy

      Usuń
  2. U nas podobnie ,choć śniegu troszkę już teraz mniej,ale wieje i zaczął padać deszcz.Brrr... na zewnątrz ,a w domu ciepłoooo - piece grzeją ,pachnie chlebem i świętym spokojem, i pracować się nie chce jakoś ;3)
    Lubię ten moment taką pierwotność ma w sobie i to uczucie,tak jak pisze MAgda Spokostanka ,że jest się w środku.Ciepłym i ma się wszystko czego do życia potrzeba ,no nie ?
    Trzymaj się ciepło i do środy ;3))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię być sama, nie słucham wiadomości ze świata, i lubię ciszę; jestem wyczulona na odgłosy z zewnątrz i wtedy chodzę spać razem ze słońcem, bo cóż tu liczyć parę przeczytanych stron książki "na sen"; nawet kiedy chatka z lekka wyziębi się, nie straszny mi chłód pod puchową pierzynką, gdzie latem strząsam pióra "w nogi", a zimą nagarniam wyżej; marzy się memu mężowi, żeby nas tak zimą zasypało na kilka dni, a my nie musielibyśmy nigdzie wyjeżdżać, zaopatrzeni w spiżarni i piwniczce, troszkę wstrząsam się na tę myśl, ale nie tak bardzo:-) pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba bym na razie wraz ze słońcem nie usnęła, tym bardziej że z nim razem nie wstaję więc dzień byłby za krótki, noc zbyt długa. Pierwsza zima na wsi to na razie oswajanie się z przestrzenią, z naturą, z samodzielnością.... na kontemplowanie głębsze przyjdzie pewnie czas w następnych latach. A takie zasypanie to musi być piękna sprawa... mąż wie co mówi :-) ściski

      Usuń
  4. Pierwsza zima w chatce przed Tobą... aż trochę zazdroszczę, bo to wspaniałe doznanie... zresztą wszystkie 'rzeczy pierwsze' są pełne emocji. Pomału zadamawiasz się i wrastasz. Masz tak, jak sobie wymarzyłaś (nawet nie pytam, bo wiem, że nie dokładnie tak samo, ale TAK).
    A u nas nie ma śniegu, tylko lodowaty wiatr, w nocy mróz - przemarzły mi gruszki na drzewie i doszedł jeszcze jeden obowiązek: muszę zwijać na noc węża którym leję wodę zwierzętom... a rano rozwijać jak tylko odtaje. Trochę mało mi jesieni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrastam... dobre słowo.
      Gruszki przemarzły ale może jeszcze coś z nich będzie?
      Nie znoszę zwijać węża, wkurza mnie to że się nie chce słuchać... ale wiesz co, u mnie leży na ziemi, przykryty śniegiem... chyba też go zwinę jak stopnieje... :-) dzięki za radę, ściskam Cię mocno i życzę sił wiele do pracy bo optymizm to Ty masz moooooc.

      Usuń
    2. Pewnie będzie dżemik z kardamonem albo zwierzątka zjedzą ze smakiem... lubią gruszki ;)
      Ech, ten wąż ma z 200 m, to jest kilka kawałków połączonych, jakbym go zostawiła to zamarznie i woda nie popłynie następnego dnia... ale nie zwijam całości, tylko część, a z części wodę spuszczam.
      Też bym się chciała zasypać i przy trzaskającym ogniu spożywać wytwory z letnich zbiorów ;) ale jest jak jest, widać jeszcze nie czas na odpoczynek ;) Ściskam ;)

      Usuń
  5. Macie śnieg :) U nas tylko pada, ale dobrze, bo przecież 3 ms suszy...Ja jestem z Absorberami wiec nie sama (teraz jeszcze mój Tato ze mną siedzi), ale takie same (nie samotne) siedzenie w Domu m,a swój niewątpliwy urok. U mnie coś z kotłem nie teges, bo go rozhulać ciężko powyżej 60 stopni, a to pozwala lepiej wygrzać bufor z wodą do c.o. Nie wiem czy mnie na węglu nie oszukali. Mial być 27 mJ. Może jak zwykle "polaczek" potrafił i oszukał...;)
    uściski ciepłe! :)

    OdpowiedzUsuń