Doświadczam życia pełną gębą. Tak mi się przynajmniej zdaje. Chociaż nie ma żadnych kataklizmów natury przyrodniczej to jednak...
Dopiero niepełne dwa tygodnie sama a jednak to doświadczenie na wagę złota. Tęsknię. Za kim? Za NIM. A jakże... ale dziś nie o tym.
Po pierwsze kolory. Gdybym była malarką to bym zwariowała. Buki, klony jawory, jesiony, brzozy i modrzewie... mgły... deszcze, chmury i promienie słońca. Szaleństwo, które nie pozwala mi spokojnie prowadzić auta. Dlatego sporo spaceruję. Bronek to uwielbia. Nie mogę ogarnąć poziomu jego szczęśliwości. Ten pies jest kapitalnym stworzeniem i niezwykle podatnym na edukację. Tylko raz popełnia swoje skuchy. Gdy widzi moją irytację i zdecydowanie w dość stanowczym tłumaczeniu, że "NIE WOLNO", więcej tego nie robi. Ostatnio biegł za moim autem a zobaczyłam go we wstecznym lusterku około 2 km od domu, słabo? Mój Boże jaka to była radość, gdy mnie dogonił, kiedy na awaryjnych zatrzymałam auto!!! Wsiadł do samochodu i nagle zapomniał o tym, iż ma chorobę lokomocyjną ... a ma dość ostrą. Geniusz nie pies. Wczoraj też za mną biegł ale byłam czujna. Zawróciłam ancymona. I dziś też. No i czeka grzecznie na mnie aż wrócę. Na ganku. A ja czas wyjazdu poświęcam ostatnio na gorliwe modlitwy w intencji "żeby czekał" no i czeka.
Wczoraj rozmowa z przyjaciółką mojej mamy o "Requiem" Mozarta - jak dla mnie najgenialniejszym utworze muzycznym wszechczasów, a dziś w PRII "Requiem" jakby na zamówienie i to jeszcze z interpretacją ekspertów, porównanie wielu światowych wykonań. Delicja!
A tak w ogóle to niby wiocha, niby koniec świata, no bo koniec Polski to na pewno... a jednak trochę się tu dzieje. Był festiwal i mądre słowa i Stasiuk był a teraz na dodatek jest jego "Kucając" i okazuje się, że ponownie się z nim zgadzam bo
"... znika płaskość krajobrazu właściwa letnim dniom. W istocie lipiec i sierpień to najnudniejsze miesiące roku - jeśli nie liczyć dni, gdy nadchodzą burze. Ale poza tym to raczej monotonia z wolna szarzejącej zieleni, wysokiego światła, które męczy i sprowadza coś w rodzaju ślepoty, bo trzeci wymiar krajobrazu, jego głębię, dostrzegamy jedynie rano i wieczorem. (...)
No więc wrzesień, początek schyłku. Dzięki niskiemu słońcu świat staje się wyrazisty, bardziej materialny, bo cienie są ciężkie, ciemne od wilgoci i zalegają bardzo długo. Po prostocie lata krajobraz staje się wieloznaczny. (...)
Tak więc wrzesień. Początek końca. Ostatni wysiłek świata, zanim zacznie powoli gasnąć, popielić się i zamierać."
I we wszystkim pełna zgoda tylko ja bym to opowiadanie zatytułowała "Październik" - chyba. że w Wołowcu wszystko idzie nieco szybciej, chyba że Stasiukowa głowa odbiera świat po swojemu.
A tak poza tym to kucajcie częściej bliżej swoich zwierząt bo ich świat tak naprawdę zbliża nas do realności tego świata. No i jeszcze jeden cytat z AS.
"Zawszeni i pogodni, powinniśmy trzymać się towarzystwa zwierząt, kucać sobie u ich boku jeszcze przez tysiąclecia, wdychać woń stajni raczej niż laboratoriów, umierać z chorób, a nie z lekarstw, kręcić się wokół naszej pustki i łagodnie w nią zapadać"
A u sąsiadów w nocy ocieliła się krasula i nawet oni zostali zaskoczeni przez naturę, mimo iż już było dobrych kilkanaście dni po terminie i czujni niby też byli. A tak chciałam przy tym być. Widocznie to nie był mój czas.
Dobrego października dla Was.
Dopiero niepełne dwa tygodnie sama a jednak to doświadczenie na wagę złota. Tęsknię. Za kim? Za NIM. A jakże... ale dziś nie o tym.
Po pierwsze kolory. Gdybym była malarką to bym zwariowała. Buki, klony jawory, jesiony, brzozy i modrzewie... mgły... deszcze, chmury i promienie słońca. Szaleństwo, które nie pozwala mi spokojnie prowadzić auta. Dlatego sporo spaceruję. Bronek to uwielbia. Nie mogę ogarnąć poziomu jego szczęśliwości. Ten pies jest kapitalnym stworzeniem i niezwykle podatnym na edukację. Tylko raz popełnia swoje skuchy. Gdy widzi moją irytację i zdecydowanie w dość stanowczym tłumaczeniu, że "NIE WOLNO", więcej tego nie robi. Ostatnio biegł za moim autem a zobaczyłam go we wstecznym lusterku około 2 km od domu, słabo? Mój Boże jaka to była radość, gdy mnie dogonił, kiedy na awaryjnych zatrzymałam auto!!! Wsiadł do samochodu i nagle zapomniał o tym, iż ma chorobę lokomocyjną ... a ma dość ostrą. Geniusz nie pies. Wczoraj też za mną biegł ale byłam czujna. Zawróciłam ancymona. I dziś też. No i czeka grzecznie na mnie aż wrócę. Na ganku. A ja czas wyjazdu poświęcam ostatnio na gorliwe modlitwy w intencji "żeby czekał" no i czeka.
Wczoraj rozmowa z przyjaciółką mojej mamy o "Requiem" Mozarta - jak dla mnie najgenialniejszym utworze muzycznym wszechczasów, a dziś w PRII "Requiem" jakby na zamówienie i to jeszcze z interpretacją ekspertów, porównanie wielu światowych wykonań. Delicja!
A tak w ogóle to niby wiocha, niby koniec świata, no bo koniec Polski to na pewno... a jednak trochę się tu dzieje. Był festiwal i mądre słowa i Stasiuk był a teraz na dodatek jest jego "Kucając" i okazuje się, że ponownie się z nim zgadzam bo
"... znika płaskość krajobrazu właściwa letnim dniom. W istocie lipiec i sierpień to najnudniejsze miesiące roku - jeśli nie liczyć dni, gdy nadchodzą burze. Ale poza tym to raczej monotonia z wolna szarzejącej zieleni, wysokiego światła, które męczy i sprowadza coś w rodzaju ślepoty, bo trzeci wymiar krajobrazu, jego głębię, dostrzegamy jedynie rano i wieczorem. (...)
No więc wrzesień, początek schyłku. Dzięki niskiemu słońcu świat staje się wyrazisty, bardziej materialny, bo cienie są ciężkie, ciemne od wilgoci i zalegają bardzo długo. Po prostocie lata krajobraz staje się wieloznaczny. (...)
Tak więc wrzesień. Początek końca. Ostatni wysiłek świata, zanim zacznie powoli gasnąć, popielić się i zamierać."
I we wszystkim pełna zgoda tylko ja bym to opowiadanie zatytułowała "Październik" - chyba. że w Wołowcu wszystko idzie nieco szybciej, chyba że Stasiukowa głowa odbiera świat po swojemu.
A tak poza tym to kucajcie częściej bliżej swoich zwierząt bo ich świat tak naprawdę zbliża nas do realności tego świata. No i jeszcze jeden cytat z AS.
"Zawszeni i pogodni, powinniśmy trzymać się towarzystwa zwierząt, kucać sobie u ich boku jeszcze przez tysiąclecia, wdychać woń stajni raczej niż laboratoriów, umierać z chorób, a nie z lekarstw, kręcić się wokół naszej pustki i łagodnie w nią zapadać"
A u sąsiadów w nocy ocieliła się krasula i nawet oni zostali zaskoczeni przez naturę, mimo iż już było dobrych kilkanaście dni po terminie i czujni niby też byli. A tak chciałam przy tym być. Widocznie to nie był mój czas.
Dobrego października dla Was.
Witaj Polanko :) Opisane przez Ciebie koloroy drzew, deszcz, mgla i te promienie slonca maluja w mojej wyobrazni piekne jesienne obrazy... Jestes sama ale nie samotna bo zawsze jest ktos, kto Cie kocha, kto na Ciebie czaka i to jest fajne, chociaz wiem, ze w dzien nie odczuwa sie tak braku tej drugiej polowy jak w nocy. Co do Requiem Mozarta to masz calkowita racje, dla mnie to tez cos genialego, slucham go czesto wieczorem i zapominam przy nim caly swiat odplywajac gdzies daleko. Polecam Cie wersje mistrza Karajana ( wg. mnie najlepsza ) https://www.youtube.com/watch?v=ia8ceqIDSJw , w ktorej spiewaja anioly bo inaczej nie moge opisac tych pieknych glosow. Mialas sporo szczescia z ta audycja i porownaniem kilku wersji, to musialo byc rzeczywiscie niesamowite. Wiesz, jak jade do mamy na wies to oprocz widokow ( Karkonosze na wyciagnieciu reki ;) bardzo ciesze sie wlasnie na zapach obornika, ryczenie krow na polach i pianie kogutow bo powoli to wymiera we wspolczesnej wsi, ktora przypomina bardziej przedmiescia z domkami- klockami nowobogackich niz "moja" dawna wies, w ktorej dorastalam, pilam mleko prosto od krowy itd. Pozdrawiam Cie serdecznie, zyczac Ci wszystkiego dobrego, realizacji dalszych planow i niech ten czas bez NIEGO zleci jak najszybciej, Bronek ma czekac grzecznie na ganku a co do krasuli to Twoj czas nadejdzie ale jeszcze musisz poczekac ;) Agnieszka
OdpowiedzUsuńAgnieszko, dziękuję za te ciepłe słowa, niezbędne jesienną porą. No proszę jak wiele nas łączy. Chętnie wysłucham tej wersji Requiem. A zapach obornika... niezastąpiony. A jednak sąsiedzi, mimo moich zapewnień, że lubię... nadal mnie za ten "smród" przepraszają. I pewnie uważają, że tak "lubię" tylko z grzeczności. dziękuję i pozdrowienia ślę
UsuńJesień jest piękna i pełna kolorów:) A takie obrazy jak cielenie krowy to niestey już rzadkość, ale jednak zdarzają się. Mamy nadzieję że następnym razem uda Ci się być przy cieleniu krasuli. Życzymy Ci też by ten czas spędzony samej zleciał jak najszybciej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Dziękuję za Wasze odwiedziny i za Wasze piękne wirtualne spacery bo Niskim. Czas spędzony w samotności obfituje też w pewnego rodzaju dobra, których we dwoje pewnie bym nie posmakowała. :-) pozdrowienia
UsuńSamotnosc nie jest latwa, zycze Ci, aby nie trwala dla Ciebie zbyt dlugo...
OdpowiedzUsuńTez doceniam "Requiem" ,ale od pewnego czasu jestem zafascynowana tym:
Allegri, Miserere mei, Deus
https://www.youtube.com/watch?v=36Y_ztEW1NE
Przyznam, ze dopiero niedawno to dzielo odkrylo sie dla mnie. Chyba fakt, ze jego wykonanie bylo (jest?) zakazane przez Papieza poza Kaplica Sykstynska (i to tylko kilka razy w roku) sprawia, ze w Polsce nie jest tak czesto publikowane... a moze to tylko moja muzyczna ignorancja...
Utwor ma tez historie zwiazana z Mozartem...
Pozdrawiam
No proszę! Ile dziś ciekawych pozycji muzycznych. Dziękuję!
UsuńOdsłuchałam i powiem Ci, że to musi robić metafizyczne wrażenie w realu. Bo na YT z małymi głośniczkami to profanacja. Ale wielkie dzięki bo nie znałam tego a WARTO! a jaka to historia mozartowska?
OK już doczytałam się o Mozarcie w tej historii. To tylko potwierdza (mimo iż kompletnie tego nie potrzebuje) jak wielkim był muzykiem. Geniusz!
UsuńZakazany, a przenaczony tylko do wykonania w Kaplicy Sykstyńskiej to jednak różnica.
UsuńA jeszce dodam info od mojego rozmiłowanego w muzyce męża, że ograniczenie to wynikało z faktu, iż Kapela Sykstyńska miała monopol na wykonywanie tego okolicznościowego utworu (wykonywany w Wielkim Tygodniu).
UsuńPozdrawiam dyskutantów i autorkę bloga.