Wschodzi, wielki, pękaty, o pomarańczowym odcieniu i przybija swoją potęgą. Kula gigantyczna, unosi się ponad szczytami, oświetlając szczyty buków, świerków i jodeł. A potem sunie po niebie, rozlewając na pola, łąki i lasy swój blask. Wpływa do domostw i próbuje dosięgnąć swymi promieniami nasze sny.
Można się w niego gapić bez końca, zastanawiając skąd ten majestat się bierze. Godziny mijają a my - maluczcy i tak nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. Co mądrzejsi pewnie, że znajdą ale nie o takie odpowiedzi tu przecież chodzi.
Ostatnie dni także niezwykle pełne, wypełnione po brzegi, nie ... jeszcze się nie wylewa, ale ogrom tego jest inspirujący, pokrzepiający, po prostu dobry. Dużo pozytywnych ludzi dookoła. Ci co czytają to wiedzą o kogo mi idzie. Bajeczne krainy odwiedzam i co ciekawe, wcale daleko od domu nie muszę się ruszać. Wiele uśmiechów, rozmów moc, kawy aromatyczne, owoce, kwiaty. Pogoda sprzyja, kolory szaleją, ale tak szaleją że nawet nie próbuję przełożyć tego na słowa, bo się nie da. Wystaw żadnych mi nie trzeba, niech chowają się wszelkie galerie, za oknem domowym i samochodowym takie wernisaże, barwy, że najoryginalniejszym impresjonistom się nie śniło. Aż strach bierze co się stanie gdy jednego dnia Ten Z Góry zasłoni nam ten pejzaż, zrzuci listowie i pokryje świat szarością albo bielą. No ale i na nie pewnie musi być miejsce. Przyjmuję wszystko z pokorą.
Tymczasem napawam się dalej pełnią złocistej jesieni, o której muszę chyba rzec, że jest najpiękniejszą w moim życiu dotychczasowym.
Prawda to, ostanie dni przyniosły niesamowite widoki. Wczoraj w pełnym słońcu przejeżdżałem przez Góry Sowie. Dawno nie oglądałem tak pięknych scen za oknem. A poranek był fantastyczny... te welony snujących się mgieł nad polami, niebieskawe cienie całkiem sporo zieleni w trawie, głębokie brązy zaoranych pól i pomarańczowo krwiste wierzchołki drzew skąpane w pierwszych promieniach słońca.
OdpowiedzUsuńChce się żyć! ;)