poniedziałek, 13 maja 2013

obserwacji kilka

Teraz będzie kilka oczywistości, więc jak ktoś nie chce to niech nie czyta. Nie mniej jednak warto sobie czasem o tym przypomnieć. Otóż jak ludzie są fajni, mili, ludzcy, zwyczajni i bez nadęcia to aż się miło do pracy chodzi co nie? Nawet do takiej jak ta moja tutaj. Nawet pobudka o 6:20 nie jest niczym wybitnym. Się wstaje i się jedzie.
Dodatkowo przez 45 minut porannego pedałowania myśli różne po głowie się kłębią. Otóż.
Jakiś czas temu... na początku naszej emigracji, gdy jeszcze byliśmy w obozie pracy czyli jeździliśmy codziennie pod wielką górę do pracy w restauracji, dnia pewnego miał miejsce ślub. Oj tam... ślub. Śluby to tam były prawie codziennie. Taaaak. Nawet w czwartki i piątki i w środy się zdarzało. My tam do tych ślubów ustawialiśmy sale balowe na 50, 100, 200 osób. Nakrywanie stołów, czasem dekorowanie. Wszystko w tempie wojskowym, z żołnierskimi komendami w języku wiadomym. Pot po   rzęsach i nie tylko, się lał. Zatem potem, gdy chwilka wolna była mała, to się lubiłam na moment zatrzymać i popatrzeć na te pary, na te stroje odświętne, na gości, na prezenty, na trąbki grające, na dzieci... Niczym Kopciuszek z bajki sobie stałam z boczku i mówiłam w duchu... to dla Was, na nową drogę to robię. Tylko nie spaprajcie tego. Żyjcie sobie w spokoju, w miłości, z uśmiechem i szanujcie ludzi. O!
Pewnego dnia stałam i gapiłam się jak zwykle, byle tylko od pracy chwilę odpocząć i odlecieć w inny świat... i próbowałam zlokalizować państwa młodych. Panna młoda była a pan młody jakiś taki był niewyraźny i nie mogłam go chyba odróżnić od świadka albo świadka od pana młodego. Za to przykuła moją uwagę świadkowa czy też druhna, bo to w różnych regionach, różnego nazewnictwa się używa. Też była w białej sukni. Hm... Dziwne. Do tego taka dobra, kochana, trzymała pannę młodą za rękę, "pewnie takie drogie i oddane przyjaciółki" myślę sobie... i nagle mnie olśniło. Przecież to ślub dwóch kobiet jest!
Rozglądam się dookoła, obserwuję moich współpracowników, tych młodszych i tych ze starszego pokolenia i nie widzę żadnego poruszenia. Tylko ja... Polka, z zaściankowego kraju, z kraju, gdzie taki widok nie może mieć miejsca, przyglądam się i gapię i serce mi się raduje jeszcze mocniej. Rodzice panien młodych wzruszeni, impreza taka jak inne, prezenty i generalnie NOR MAL NOŚĆ.

Dziś rozpoczęłam pracę u nowych klientek. Też małżeństwa dwóch kobiet. Urocze dziewczyny. Zwykłe. Normalne. Fajne. Nikt tu na takie związki nie zwraca większej uwagi. Chyba nikt tu o tym nawet nie dyskutuje. Sam fakt, że poświęciłam temu tematowi post, a w zasadzie jego fragment, świadczy o tym, że ja jestem jednak jakoś tam inna. Mimo iż akceptuję, popieram, toleruję i jestem za, to jednak fakt iż wychowałam się w kraju, gdzie homoseksualizm jest uważany w niektórych kręgach za zwyrodnienie wręcz, sprawił że takie wydarzenia są dla mnie czymś wyjątkowym. A być tak nie powinno. Chciałabym nie myśleć o tym, że idę pracować do lesbijek. Chciałabym traktować to w swojej głowie jako naturalny fakt i po prostu nie skupiać się na tym. No cóż... może taki stan umysłu pewnego dnia nastąpi.

***********
A za nami czas znów intensywny. Wycieczki rowerowe i nie tylko.
Odwiedziliśmy na rowerach Mainz. (Czy wiecie, że Mainz po polsku to Moguncja?)
Krajobrazowo było dość różnorodnie.







Przerzutki w rowerach... jak dla mnie rewelanko!!!




"Chmury wiszą nad miastem, ciemno i wstać nie mogę" - tak, ja i mój brat wróciliśmy do domu... pociągiem... lekki wstyd ale przecież czasem mogę być damą :-)





Na koniec dla wytrwałych kilka odsłon z naszego Balkonowego Ogródka. Jednym słowem zarastamy gąszczem.

Pani Fasola a w tle czosnek a raczej szczypiorek czosnkowy


ogórki?????


Miss Sałata




Meliska na uspokojenie, jak już mnie całkiem nerwy poniosą :-)


Mr Koper und Frau Pietruszka


po prostu mięta


pomidorsony :-)


Jej Wysokość Rzodkiewka



A dziś po raz kolejny odkryłam dodatkowe korzyści mieszkania koło lasu (koło torów kolejowych też mieszkamy a nad głowami latają nam samoloty ale na wysokości jeszcze dość przyzwoitej)
Pierwszy raz w życiu zebrałam sama taki wielki bukiet moich ukochanych konwalii. Bukiet to szumne słowo może... ale co tam... Zapach "niedopodrobienia".






A pisałam Wam już, że mamy bzika na punkcie Niuniola???? :-D





ps. jeszcze została do opublikowania jedna wycieczka ale to już w następnym odcinku.
dobrego tygodnia for everybody.
My za chwil kilka udajemy się na wirtualny webinar. Może kogoś z Was tam też spotkamy. :-)





10 komentarzy:

  1. Wasz Rudzielec jest boski.
    Uwielbiam te nazwy miast: Moguncja, Akwizgran, Trewir, Ratyzbona...
    Moja najlepszą przyjaciółką w czasach studenckich był nieżyjący już Krzysztof. Wszyscy wiedzieliśmy o jego preferencjach. Nikt się nie dziwił, nie oburzał, nie miał problemów.

    Jaki macie piękny ogródek balkonowy. Kiedyś też miałam tylko balkon, ale sporych rozmiarów. Bardzo ten mój balkonowy ogród lubiłam. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy studenckie i środowisko rówieśników to są akurat chyba najlepsze okoliczności dla wszelkich odmienności.
      Przykro, gdy przyjaciele od nas odchodzą.
      Dziękuję za komplementa. Przekażę Jemu, bo to Jego głównie zasługa. :-)

      Usuń
  2. Od przedszkola do Opola wielka tuba w tym kraju trąbi: małżeństwo to związek mężczyzny i kobiety. Apoteoza tego związku i mnie przeraża.
    Podziwiam, że potrafiłaś się zatrzymać nad swoim (nabytym w trakcie socjalizacji) oglądem tej sytuacji i stanąć z boku.
    Wabi-nar - to brzmi zachęcająco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiedzie, zWABIONYś??? :-)
      no i co z tą gliną? :-)

      Usuń
  3. Moja koleżanka lesbijka, mój kuzyn gej, ich znajomi homoseksualni - wszyscy wynieśli się do Warszawy (lub Berlina), bo w małym mieście takim jak moje - oni nie mogą żyć n o r m a l n i e. Straszny żal, że tak nam daleko do cywilizacji. [i taka ciekawostka - chłopak mojego kuzyna, z którym był wiele lat, został jakis czas temu księdzem. Akhm.]

    Mam dylemat, czy wole koty rude, czy szare. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Małe miejscowości i miasteczka to jeszcze gorszy zaścianek. Ale Ci co chcą... walczą o swoje choćby daleko od domu.
      A koty wolisz oczywiście, że RUDE :-)
      Ściski

      Usuń
  4. Świetny był, prawda? Chociaż brakowało mi bardziej szczegółowych informacji... ale to chyba nie w tej formule. Zawsze myślałam, że chcecie przenieść stary dom... a tu niespodzianka;) A może tak jak my, z braku domu z odpowiednią działką postawiliście na taką naturalną awangardę?
    Polska to dziki kraj pod względem obyczajowym, nietolerancja i kołtuństwo odnosi się nie tylko do innej orientacji seksualnej, ale do wszelkiej inności. Przykre, mnie boli to bardzo. Moja najlepsza przyjaciółka z czasu studiów wyjechała do Holandii, żeby sobie zrobić operację zmiany płci (w tym czasie u nas nie do pomyślenia), ma teraz żonę i dwie córki i jest szczęśliwym facetem. Tylko widujemy się zbyt rzadko...
    Ściskam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, webinar był super. Choć ten ostatni prelegent jakoś tak chaotycznie wykładał i nie mogłam się skupić na wypowiedzi. Mam wrażenie, że chciał trochę swoją pracę zareklamować a nie koncentrował się na meritum. Ale... to tylko moje subiektywne spostrzeżenie. :-)
      Czy wybieracie się na festiwal w sierpniu do Łodzi? No bo ja ... zgodnie z obietnicą złożoną chyba na Twoim blogu, wybieram się tzn. wybieraMY się.
      Może byśmy się spotkali?
      A co do transseksualistów to po woli, po woli coś się w tym temacie dzieje. Są dostępne już w Polsce terapie i możliwość wykonania operacji zmiany płci ale nadal procedury trwają wieki a sądy i tak robią swoje. Potem wychodzi na to, że mężczyzna musi posługiwać się damskim imieniem ze starego dowodu osobistego, bo sąd robi problemy a biurokracja frustruje nawet najcierpliwszych. I weź tu potem znajdź pracę, zagłosuj lub weź kredyt. Nie da się. :-(
      pozdrowienia

      Usuń
    2. Tego ostatniego niedokładnie pamiętam, bo strasznie mi się chciało do toalety ;-) i nie mogłam się skupić. Fakt, nie porywał. Co do festiwalu to jeszcze nie wiem, jak się uda, może Padre się wybierze, bo ktoś musi z panienkami zostać... Kto wie, co się do sierpnia wydarzy...;)
      Ale spotkać się tak czy inaczej moglibyśmy ;)

      Usuń
  5. chciałam napisać do Ciebie maila ale mi adres Twój przepadł. Możesz puścić mi motyla mailowego? Masz mój? :-)

    OdpowiedzUsuń