środa, 14 listopada 2012

czego brak

Na obczyźnie niby wszystko jest. Wszystkiego nawet ponad umiar a wybór większy niż gdziekolwiek indziej. Tutaj każdy przeciętny sklep tzw. spożywczy, zaopatrzony jest w artykuły z takim rozmachem, jak u nas nie są nawet sieci, których nazwy zaczynają się na "A" czy też sieć mająca swą nazwę od dwóch imion męskich - znana wszystkim lepiej lub gorzej. Jak pieczywo to od miliona firm, z najróżniejszymi dodatkami, jak oliwki to cała ściana, jak sery to z regionów wszelakich małych i dużych, młode, stare i .... bardzo stare. Kolorowo. Czy smacznie? to już rzecz gustu ... ale bez przesady - się płaci, się ma.
No ale jednak brakuje. Paru rzeczy a i owszem..
Wspominaliśmy ostatnio z tatą pączki z cukierni przy ul. Leszno w Warszawie. Nie! właśnie, że nie te od Bliklego /Blikle i jego pączki to moim zdaniem przereklamowana sprawa/, tylko właśnie z tej małej, w scenerii prawie przedwojennej, cukierni na Woli, robi się pączki NAJlepsze absolutnie i już. I co ważne! Robi się tam TYLKO pączki. Jak się sprzeda cały wyrób z dnia to cukiernia nakleja kartkę na drzwi "w dniu dzisiejszym pączków brak" i ekipa pączkowa idzie do domu.

A w Tłusty Czwartek do dziś są tam taaaaakie kolejki i jeszcze dalej... bo końca tej kolejki na zdjęciu nie widać. Ale przyznam się, że ja w tej kolejce na Tłusty, nigdy nie stałam. Nie dałam się. Wolę na Wolę na spokojnie, na spontana. Zatrzymać auto na awaryjnych i wyskoczyć po jednego, dwa... no góra trzy.


Mojej mamie brak bardzo sera białego. Takiego zwykłego na wagę. Nie to, że "serek wiejski granulowany" tylko klasyczny, taki co to można go na kanapkę pokroić. Tysz nie ma.
Brak mi też kaszy jęczmiennej czyli pęczaku. Nie ma. Może dlatego, że ta kasza nazywana jest także "mazurską" - no więc skąd kasza mazurska w Hesji? 
By the way... pęczak używany jest w wędkarstwie na zanętę. Mój tata zawsze jak zabierał mnie na ryby to... niestety mało zostawało kaszy na zanętę bo z torebki foliowej wyjadałam głównie ja.
No i jeszcze ptasie mleczko wedlowskie - żadne inne. Z tym akurat można sobie poradzić bo są tu jakieś sklepy z artykułami polskimi i ptasie mleczko da się załatwić.
Pewnie i kaszę jęczmienną też choć to zawsze musi być wyjątkowa, szczególnie po TO COŚ wyprawa.

Ale dziś, jadąc sobie prawie że po centrum Frankfurtu, moje oczy przykuł nagle napis CUKIERNIA. Po polsku! Aaaaa.....! Szybki manewr na rowerze, nieprzepisowe przejechanie na drugą stronę ulicy i już jestem w środku. Jak miło wejść do sklepu i z ulgą powiedzieć swobodnie "Dzień Dobry" bo już widzę po oczach,. po twarzy, a przede wszystkim po szyldzie, że Rodacy, Ro Da Cy!.
- Są pączki?
- Są... ale dziś już się wszystkie sprzedały.
- No to poproszę kawałek sernika na wynos.

Dziś spróbujemy sernika. Zapewne z niemieckiego sera .... ale co tam. W każdym razie mam metę na pączki. Pan obiecał, że to prawdziwe pączki a nie takie gnioty jak tutejsze, gdzie nadzienie szprycuje się strzykawką do środka.  Tak, wiem... w Polsce też już się to praktykuje. Szkoda.

No i takie to mamy potrzeby, my, emigranci, na obczyźnie, z dala od DOMU. 



 

9 komentarzy:

  1. Łezka mi spłynęła , bo ja mam takie pączki na co dzień i serek nawet dziś robiłam ze szczypiorem i rzodkiewką a wczoraj była kasza na obiad. I nie przyszło mi na myśl, że komuć gdzieś może tego brakować. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, że o dobre pączki coraz trudniej! Ostatnio widziałam w Leclercu jak szprycowali... A ja do dziś pamiętam smak ptysiów z małej, nieistniejącej już cukierenki w Elblągu... Ech! I lizaki jedyne w swoim rodzaju. I oranżadę z kapslem! Nie to co teraz - woda barwiona... To se ne vrati!
    Uściski
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Padre też miał takie tęsknoty, kiedy siedział w Irlandii. Jak do niego leciałam, to z 10 kg przepisowego bagażu miałam z poł kg ciuchów, a reszta to... bigos, pierogi, kiełbasa, chlebek itp. Zresztą chleb kupował tylko w polskim albo litewskim sklepie, "tamtejszy" był paskudny ;)
    Ściskam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam prawie dwa tygodnie w Warszawie. Żarłam do rozpuku, gdzie ja przecież dostanę taki świeży chlebek, ukroję pietkę i posmaruję prawdziwym masłem... No gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. moja siostra mieszka w UK, na malutkiej wyspie, gdzie w jej miejscowości Polaków można policzyć na palcach jednej ręki...Tęskni za polskimi słodyczami.Niestety kiedyś był na wyspie polski sklep, ale chyba splajtował (a Brytyjczycy podobno zachwycali się polskimi czekoladkami).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Anglii jest zatrzęsienie polskich sklepów w większych miejscowościach, i przez internet też zdaje się można kupować (ja korzystam z polskich aptek, bo sklep polski - właściwie dwa - mam pod nosem).

      Usuń
  6. Ja to chyba jestem z innej gliny,z "latających Holendrów" jakichś czy co, bo mi nigdy tęskno nie było. Zastanawiałam się nad tym już wiele lat temu, emigrantką będąc, dlaczego to żadnego bólu tęsknoty nie czuję, nawet mi tak samej przed sobą głupio było. Pozdrawiam serdecznie. Wytrzymajcie!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Skad ja to znam...
    Kasze u 'tutejszych' juz namierzylam :-)
    ale twarogu NIE MAJA!!!! :-(
    Dobrze, ze tez sa RO Da CY co prowadza polski sklep :-))
    tylko te ceny :-/
    Pozdrawiam zza wody

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, to prawda. Czasami teskni sie za takimi typowo polskimi potrawami, no ale coz - cos, za cos.
    Ja na brak polskich produktow nie moge narzekac, ale to jakos inaczej juz smakuje:(
    Coraz rzadziej odwiedzam polskie sklepy.

    OdpowiedzUsuń