Przegapilimy w tym roku Tłusty Czwartek. Obudziłam się z ręką w nocniku dopiero wczoraj i okazało się, że już po jabłkach. Zatem dziś się wzięłam i zmobilizowałam i nasmażyłam racuchów z jabłkami bo na ten karnawałowy przysmak zezwala nasza mała kuchnia. Pączki i faworki /w robieniu tych drugich jestem naprawdę niezła/ w tym roku odpadły.
A zapomnielimy o Tłustym głównie dlatego, że w środę i czwartek załapaliśmy dodatkową fuchę. I muszę przyznać, że hm... chylę czoła przed Niemcami bo okazuje się, że te na pierwszy rzut oka sztywniaki potrafią się WOW! bawić. W Niemczech trwa karnawał, a w zasadzie tak jak wszędzie, raczej się już kończy. Z tej to okazji pracowaliśmy przy imprezie karnawałowej i mogliśmy z bliska popatrzeć na całe to niemieckie karnawałowe szaleństwo, a trzeba przyznać, że /tak jak i inne sprawy/ Niemcy traktują swój FASCHING nie lada poważnie.
Karnawał to przede wszystkim strój. I to jaki strój!!! Na bal WSZYSCY przychodzą przebrani. I nie ma to tamto, że ktoś się wstydzi czy mu się nie chce. Maruderzy w tym czasie zostają w domach /choć śmiem twierdzić, że wcale ich tak wielu tam nie siedzi/ a cała reszta podchodzi do tematu super hiper profesjonalnie. Z tej okazji na balu karnawałowym przechadzają się po parkiecie Elvisy Presleye, Pipi Langstrump, Piraci z Karaibów, Robocopy, Batmany i inne Cytrynki, Pomarańcze, Wróżki, Ośmiornice, biedronki no że nie zliczę już kotów i myszy. Wielkim zainteresowaniem cieszą się stroje policjantek amerykańskich. Jeden koleś ujął mnie pomysłowością bo przebrany był za tubkę kleju firmy Pattex.
No i jeszcze grupa kolesi, którzy chyba przyszli wszyscy razem ale tak jakby się nie znali. Każdy z nich przebrany za Casanowę ale w takim współcześniejszym stylu. Twarze usmarowane samoopalaczami, białe koszule i czarne garnitury a w dłoniach wielkie bukiety czerwonych róż. Potem, w trakcie zabawy widziałam, że ich bukiety malały a co poniektóre kobiety paradowały dumne z pojedynczymi różami w dłoniach. Hm... niezły sposób na jednorazowy podryw. :-)
A więc podsumowując... chcę napisać, że Niemcy podczas karnawału mocno mi zaimponowali, zrzucili bowiem swoją maskę drętwych na co dzień bubków i pokazali co to znaczy fajna zabawa na całego. Pili alkohol ale z umiarem, jak tańczyli to wszyscy razem i bez przerwy. Nikt nie podpierał ścian a teksty niemieckich piosenek biesiadnych znają na pamięć dosłownie wszyscy. W sumie mogę rzec, że szkoda iż nam - Polakom brak trochę takiej fajnej tendencji do wspólnej zabawy na mieście, chodzeniu przez całą noc od knajpy do knajpy i wzajemnego radowania się.
A zapomnielimy o Tłustym głównie dlatego, że w środę i czwartek załapaliśmy dodatkową fuchę. I muszę przyznać, że hm... chylę czoła przed Niemcami bo okazuje się, że te na pierwszy rzut oka sztywniaki potrafią się WOW! bawić. W Niemczech trwa karnawał, a w zasadzie tak jak wszędzie, raczej się już kończy. Z tej to okazji pracowaliśmy przy imprezie karnawałowej i mogliśmy z bliska popatrzeć na całe to niemieckie karnawałowe szaleństwo, a trzeba przyznać, że /tak jak i inne sprawy/ Niemcy traktują swój FASCHING nie lada poważnie.
Karnawał to przede wszystkim strój. I to jaki strój!!! Na bal WSZYSCY przychodzą przebrani. I nie ma to tamto, że ktoś się wstydzi czy mu się nie chce. Maruderzy w tym czasie zostają w domach /choć śmiem twierdzić, że wcale ich tak wielu tam nie siedzi/ a cała reszta podchodzi do tematu super hiper profesjonalnie. Z tej okazji na balu karnawałowym przechadzają się po parkiecie Elvisy Presleye, Pipi Langstrump, Piraci z Karaibów, Robocopy, Batmany i inne Cytrynki, Pomarańcze, Wróżki, Ośmiornice, biedronki no że nie zliczę już kotów i myszy. Wielkim zainteresowaniem cieszą się stroje policjantek amerykańskich. Jeden koleś ujął mnie pomysłowością bo przebrany był za tubkę kleju firmy Pattex.
No i jeszcze grupa kolesi, którzy chyba przyszli wszyscy razem ale tak jakby się nie znali. Każdy z nich przebrany za Casanowę ale w takim współcześniejszym stylu. Twarze usmarowane samoopalaczami, białe koszule i czarne garnitury a w dłoniach wielkie bukiety czerwonych róż. Potem, w trakcie zabawy widziałam, że ich bukiety malały a co poniektóre kobiety paradowały dumne z pojedynczymi różami w dłoniach. Hm... niezły sposób na jednorazowy podryw. :-)
A więc podsumowując... chcę napisać, że Niemcy podczas karnawału mocno mi zaimponowali, zrzucili bowiem swoją maskę drętwych na co dzień bubków i pokazali co to znaczy fajna zabawa na całego. Pili alkohol ale z umiarem, jak tańczyli to wszyscy razem i bez przerwy. Nikt nie podpierał ścian a teksty niemieckich piosenek biesiadnych znają na pamięć dosłownie wszyscy. W sumie mogę rzec, że szkoda iż nam - Polakom brak trochę takiej fajnej tendencji do wspólnej zabawy na mieście, chodzeniu przez całą noc od knajpy do knajpy i wzajemnego radowania się.
nooo... to w sumie lepsze niż tłusty czwartek. Fajnie, jak ludzie potrafią się bawić z zaangażowaniem.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście przydałoby nam się trochę fantazji w tym temacie. Bo okazujemy się raczej drętwi;)a pączka nie zjadłam ani jednego:( Nie to, ze uwielbiam, ale kultywuję tradycje obżarstwa, a mi nie wyszło:P
OdpowiedzUsuńOd tej strony Helmutów nie znaliśmy!!! Fajnie, że taką stronę mają...
OdpowiedzUsuńU nas naród jakiś zgnębiony chyba, czy co???
Pzdr.
tez mnie to zaskoczyło-myślałam,ze tylko Oktoberfest.
OdpowiedzUsuńKiedyś byliśmy w Chorwacji w czasie karnawału. Niewielkie miasteczko szalało, bardzo zabawnie przebrane. Przechadzaliśmy się z małą Zosią w środku nocy nie czując strachu i bawiąc się z nimi. Nie widziałam pijanych młodzieńców. Pamiętam zazdrość, że u nas tak się nie da...
OdpowiedzUsuń