poniedziałek, 6 lutego 2012

dostałam ostatnio list...

... taki prawdziwy... z papieru, na 7 stron, z różnymi informacjami z Polski, ze świata kultury, o książkach też było i generalnie zapach długopisu oraz celulozy... pysznie!!!
Było też w tym liście pytanie do nas, czy my już przywykliśmy, czy nam tu dobrze, czy zdarza nam się tęsknić za Polska... /ZDARZA????/. 
Hm... za każdym razem i wszystkim podkreślam przecież, że my tu tylko i wyłącznie na chwilkę, na moment, po kasę ino. Że przywyknięcie nie wchodzi w rachubę, że ZDARZA nam się TĘSKNIĆ EVERY DAY i to z wielką siłą i że nawet postanowienie noworoczne w postaci nauki języka niemieckiego nie idzie, no nie idzie i tyle...
Osoba, która napisała list zna mnie dobrze, bardzo dobrze. Chyba nie czyta bloga bo dostęp do internetu z rzadka ma i stąd kultywowanie tradycji pisania listów /i dobrze!!!!/, więc pewnie nie jest katowana przez nas blogowymi informacjami o tym, po co my tu, na ile my tu i jak często jesteśmy myślami TAM a nie TU.

A my jak przychodzi weekend to śledzimy nonstop naszą Kowalczyk a i Stocha ostatnio i wzruszeniom nie ma końca. Wczoraj jak dla Stocha zabrzmiał mazurek Dąbrowskiego to łzy wzruszenia przełknęliśmy a wcześniej kciuki trzymaliśmy za jego wysokie i długie loty a innym trochę krócej życzyliśmy i ... udało się!!!
Justyna jest dla mnie dziewczyną z jakiejś innej gliny ulepioną i to co ona wyczynia na swoich dwóch dechach to jest mistrzostwo wszechświata. Dwa lata temu miałam na nogach pierwszy raz w życiu biegówki. Sport to mocno wyczerpujący. Podziwiam Justynę i kibicuję jej uporowi, jej bohaterskiej walce na trasie, jej opanowaniu i sportowej inteligencji. Zwyczajnie cieszy mi się mordka, że taka jak ona w naszych barwach występuje.

A u nas za oknem ptaki się rozpanoszyły i nic sobie nie robią z obecności kota, który na ich widok mruczy tak, cytując JEGO: "jakby mu się baterie rozładowywały". Tata był wczoraj sam w domu i twierdzi, że przyleciał na posiłek do nas nawet szczygieł. :-))))

5 komentarzy:

  1. Też się nam wydaje, że nie można PRZYZWYCZAIĆ się do życia poza krajem. Dobrze, że macie Internet, to zmniejsza dystans.

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo, zdecydowanie.... siedząc na polskich stronach wcale nie czujemy tak mocno na jakiej szerokości geograficznej aktualnie jesteśmy. :-)

      Usuń
  2. uwielbiam listy:))całe liceum pisałam listy z przyjaciółką całe studia z siostrą...to bardzo intymne przeżycie... szczygła kiedyś uratowała moja mama, do wiosny kurował się w naszym domu udając kanarka, był cudny...wspomnienia...teraz tylko internetowe listy, ale i te sprawiają dużo radosci:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie ja też je uwielbiam... do tego stopnia, że z kolegą z liceum korespondowaliśmy poprzez tradycyjną pocztę, mimo iż chodziliśmy codziennie do tej samej szkoły i klasy. :-)

      Usuń
  3. Prawdziwy list, to jest to. A justyna jest niesamowita, wiem o czym mówisz, bo na takich nartach, pomykamy po naszych Jaworzynach, no niezupełnie na takich, bo biegówki są wąskie i wymagają przygotowanych tras, nasze narty są szersze i dlatego można na nich biegać w kopnym, dziewiczym śniegu, to jest dopiero frajda.

    OdpowiedzUsuń