Moja serdeczna Sroka jest w połowie Włoszką. W Polsce mieszka od paru lat i tak jak kiedyś mówiła "jestem pół Włoszką, pół Polką" tak teraz mówi "Jestem pół Polką, pół Włoszką". Różnica mała, subtelna... a jednak.
Sroka potrafi pięknie i jak nikt naśladować ruch uliczny w Rzymie. Klnie po włosku tak, że brzmi to jak poezja. Nigdy nie będąc w Rzymie, doskonale wiem jak tam jeżdżą, jak stoją w korkach, jak się wpychają, jak wyzywają się w najróżniejszych konfiguracjach.
Sroka zaproszając do Polski znajomych z Włoch, zawsze prezentuje im następującą sytuację: podczas jazdy autem, wpuszcza kierowcę, który akurat chce zmienić pas i .... "O Uważaj, Uważaj, Guardi!!!" - mówi po włosku Sroka "Zobacz co on teraz zrobi, patrz uważnie" i w tym momencie kierowca wpuszczony przez Srokę co robi? wiadomo... włącza światła awaryjne celem podziękowania za ten jakże miły gest. Włosi czasem nie dowierzają, mówią że to był przypadek, że przez pomyłkę światło mu się włączyło i proszą o powtórzenie akcji - i dopiero wtedy są niezwykle zaskoczeni polską łał!!! KULTURĄ jazdy. Taaa.....
Tutaj normą jest to, że gdy śmieciara rano zablokuje uliczkę osiedlową, zatrzymując się co kilka metrów celem pobrania zawartości kontenerów, kierowcy stojący za śmieciarą, często w dość długim ogonku, czekają cierpliwie aż panowie śmieciarze wykonają swoją pracę. Nikt tu nie trąbi. Nikt tu od baranów nikogo nie wyzywa, nie pogania, nie widać nawet grama irytacji u kierowcy czekającego. Stoi się, mimo iż godziny poranne a do pracy na czas trzeba zdążyć.
Tutaj, gdy jedziemy autem, planując zaparkowanie samochodu i zobaczymy wolne miejsce, ale nasz refleks zadziała z opóźnieniem i nie wyhamujemy na czas... to jednak hamujemy, wrzucamy wsteczny i cofamy. Nie ważne czy za nami ktoś jedzie. Nie nie trzeba się stresować. Poczeka ten kto jedzie za nami, a czasem są to nawet 3 samochody, i bywa że one też wrzucają wsteczne i też cofają bo przecież my musimy zaparkować. Nikt nie stuka się w głowę, nie wymyśla mi od tlenionych blondynek, nawet wtedy gdy parkowanie tyłem równolegle do ulicy, nie wyjdzie mi za pierwszym razem.
W sumie jakby się zastanowić to tutaj nie jest przecież wcale tak źle.
Ludzie uprzejmi, zarobki więcej niż dobre, praca dla chcącego jest, przyszłość można sobie układać, wystarczy języka się dobrze nauczyć, awansować tu czy gdzieś indziej i żyć. Ścieżki rowerowe są w ilości każdej, ale w sumie po co mi one... auto dobre wystarczy mieć, markowymi ciuchami ciało ozdabiać, mieszkanie nie takie znów duże /90 metrów na te warunki to jak u nas 45-50m/ kupić lub wynająć, na dobrą emeryturę zapracować, potem na stare lata kupić sobie nowego mercedesa, jeździć nim do sklepu, potem podlewać kwiatki w ogrodzie, chodzić co tydzień do fryzjera, zatrudnić panią do sprzątania i ogarnięcia domu, wyjeżdżać na wakacje... teoretycznie żyć nie umierać.
A jednak włącza mi się ciągle ten wsteczny i za żadne skarby jedynka nie wchodzi. Nie, nie i jeszcze raz nie!!!!
Sroka potrafi pięknie i jak nikt naśladować ruch uliczny w Rzymie. Klnie po włosku tak, że brzmi to jak poezja. Nigdy nie będąc w Rzymie, doskonale wiem jak tam jeżdżą, jak stoją w korkach, jak się wpychają, jak wyzywają się w najróżniejszych konfiguracjach.
Sroka zaproszając do Polski znajomych z Włoch, zawsze prezentuje im następującą sytuację: podczas jazdy autem, wpuszcza kierowcę, który akurat chce zmienić pas i .... "O Uważaj, Uważaj, Guardi!!!" - mówi po włosku Sroka "Zobacz co on teraz zrobi, patrz uważnie" i w tym momencie kierowca wpuszczony przez Srokę co robi? wiadomo... włącza światła awaryjne celem podziękowania za ten jakże miły gest. Włosi czasem nie dowierzają, mówią że to był przypadek, że przez pomyłkę światło mu się włączyło i proszą o powtórzenie akcji - i dopiero wtedy są niezwykle zaskoczeni polską łał!!! KULTURĄ jazdy. Taaa.....
Tutaj normą jest to, że gdy śmieciara rano zablokuje uliczkę osiedlową, zatrzymując się co kilka metrów celem pobrania zawartości kontenerów, kierowcy stojący za śmieciarą, często w dość długim ogonku, czekają cierpliwie aż panowie śmieciarze wykonają swoją pracę. Nikt tu nie trąbi. Nikt tu od baranów nikogo nie wyzywa, nie pogania, nie widać nawet grama irytacji u kierowcy czekającego. Stoi się, mimo iż godziny poranne a do pracy na czas trzeba zdążyć.
Tutaj, gdy jedziemy autem, planując zaparkowanie samochodu i zobaczymy wolne miejsce, ale nasz refleks zadziała z opóźnieniem i nie wyhamujemy na czas... to jednak hamujemy, wrzucamy wsteczny i cofamy. Nie ważne czy za nami ktoś jedzie. Nie nie trzeba się stresować. Poczeka ten kto jedzie za nami, a czasem są to nawet 3 samochody, i bywa że one też wrzucają wsteczne i też cofają bo przecież my musimy zaparkować. Nikt nie stuka się w głowę, nie wymyśla mi od tlenionych blondynek, nawet wtedy gdy parkowanie tyłem równolegle do ulicy, nie wyjdzie mi za pierwszym razem.
W sumie jakby się zastanowić to tutaj nie jest przecież wcale tak źle.
Ludzie uprzejmi, zarobki więcej niż dobre, praca dla chcącego jest, przyszłość można sobie układać, wystarczy języka się dobrze nauczyć, awansować tu czy gdzieś indziej i żyć. Ścieżki rowerowe są w ilości każdej, ale w sumie po co mi one... auto dobre wystarczy mieć, markowymi ciuchami ciało ozdabiać, mieszkanie nie takie znów duże /90 metrów na te warunki to jak u nas 45-50m/ kupić lub wynająć, na dobrą emeryturę zapracować, potem na stare lata kupić sobie nowego mercedesa, jeździć nim do sklepu, potem podlewać kwiatki w ogrodzie, chodzić co tydzień do fryzjera, zatrudnić panią do sprzątania i ogarnięcia domu, wyjeżdżać na wakacje... teoretycznie żyć nie umierać.
A jednak włącza mi się ciągle ten wsteczny i za żadne skarby jedynka nie wchodzi. Nie, nie i jeszcze raz nie!!!!
no tak, polska kultura jazdy polega na tym, że przepuszczeni dziękują za coś, co im się należy! piesi dziękują za to, że kolejny przejeżdżający samochód się zatrzymał, kierowca autobusu miejskiego dziękuje za wpuszczenie.. takich przykładów wiele by można wyliczać. szok kulturowy przeżywają ci, którzy mieli przyjemność uczestniczyć w ruchu na zachodzie ;)
OdpowiedzUsuńdobrze zastanówcie się nad powrotem - od czasu wprowadzenia przepisów dających rowerzystom więcej przywilejów, znacznie zwiększyła się ilość ich potrąceń.
p.s. jakiś czas temu byłam świadkiem pewnej sytuacji: nauczycielka z grupą uczniów stała w centrum Poznania na (jej zdaniem) chodniku czekając na przyjazd tramwaju. nadjechał rower, rowerzysta zadzwonił, pani nauczycielka zaczęła krzyczeć coś na temat rowerzystów na chodnikach. już zapewne się domyślacie, że ów chodnik, to droga rowerowa oddzielona od chodnika namalowanym pasem! :-o
pozdrawiam
[i]
Witamy i dziękujemy za wizytę u nas.
UsuńOkazuje się, że co kraj to obyczaj choć akurat to, że wpuszczanie, przepuszczanie i generalnie umożliwianie bezpiecznego włączania się do ruchu należy się każdemu to prawda jasna jak słońce. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Po prostu u nas mało kto myśli o tym, że od momentu bycia wpuszczającym do chwili bycia wpuszczanym, nie jest tak daleko.
Traktujmy innych tak jak sami byśmy chcieli być traktowani. Proste.
A co do zastanowienia się nad powrotem... to mowy nie ma żebyśmy się zastanawiali... heloł! nie o tym przecież jest ten blog :-)
pozdrowienia i serdeczności
no tak.. nie spodziewałam się, że taki argument sprawi, że zostaniecie ;)
Usuńzresztą nie chcę Was do tego przekonywać.
oczekuję na wieści z Waszej Polany i niezmiennie życzę realizacji planu.
A ja bym chyba mogła tam żyć. Mówię "chyba", bo nie byłam tak długo jak Ty i nie znam od podszewki, ale lubię Ordnung. Bardziej niż bardzo. :-)
OdpowiedzUsuńa jednak nie we wszystkim mamy te same gusta UFFFF :-) choć w sumie zdziwiłaś mnie tą deklaracją :-) jak pięknie się wszyscy możemy różnić.
UsuńŚciski
Ja też bym mogła tam żyć. Oczywiście na wsi i z owcami, które mówiąc nawiasem są stamtąd właśnie. Buziaki
OdpowiedzUsuńNo już naprawdę nie wiem co pisać :-). Opamiętajcie się Dziewczyny, Pacjany! :-) w Barcelonie to rozumiem... :-) choć tam pewnie o większe połacie świeżej, soczystej trawy trudno dla owieczek... ale Dojczland? pozdrowienia serdeczne
UsuńA ja tam wolę Mazury. Dobrze się tam dzieje, czysto, wolniej płynie życie niż w tej wawce, ludzie uprzejmi, choć często bardzo prości, ale serdeczni. Nasza okolica to cudowni ludzie, w urzędach szybko i miło się sprawy załatwia ... I choć moje panieńskie nazwisko to Bach, jakieś niemieckie korzenie są (choć nie dociekałam), to i tak wolę tutaj. Nie dziwię się Wam, że dążycie do spełnienia marzeń w naszym kraju.
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne
Ja w ogóle uważam, że ludzie na wsi są bardziej otwarci, bez względu na region i bez względu na kraj. Tutaj, w Dojczlandzie też się jakoś lepiej czuję z ludźmi poza miastem.
Usuńpozdrowienia i serdeczności
Dojczland ma też góry i wsie, ale nie wiem czy ordnung nie zabił klimatu zadupia i dziczy. Czy są tam takie miejsca jeszcze?
OdpowiedzUsuńDojczland ma niezłe parki krajobrazowe. Ma też niesamowite przysłupy na sprzedaż. W pięknych miejscach. A jakie przysłupy mają Czesi! Ha, mieszkać w kraju, gdzie się robi czeskie filmy, to by było! Czesi, to w ogóle mają wszystko, co my, tam na dole mapy. I Słowacy jeszcze dziczej.
Ale jeżeli to ma być nasza Łemkowyna, to ma być i już.
Pozdrowienia!
Pełna zgoda.
OdpowiedzUsuńI z tym, że parki krajobrazowe to coś, czego przynajmniej MY powinniśmy po nich papugować, po za tym wsie mają klimacik, są zadbane, stare domy odrestaurowywane zgodnie z tradycją. Dbają o to. Muszę to przyznać.
Co do Czechów - rety! ileż to razy kradły me serce te wioseczki, miasteczka, pijalnie piwa, urocze domki i ich ogródki. Mają trochę z nas i z Niemców. Ich ordnung pomieszany z naszym nieporządkiem i jest git.
pozdrowienia jeszcze nie z łemkowych terenów ale niebawem :-) I hope.