Mało o Naszej Polanie. Prawie wcale o niej nie piszę.
Skupienie jest na tym co tu i teraz a na ględzenie o Naszej jeszcze będzie pora. Jeszcze się znudzi.
Zresztą nie mam sobie nic do zarzucenia bo każdy oddech tu czy gdzie indziej, każdy wschód i zachód słońca, każde poranne, oporne wstawanie, każda kawa wypita przed pracą i ból w krzyżu i uśmiech gdy dzień wolny przed nami, każdy gigant Niuniola i jego powrót, każdy mail od najbliższych lub jego brak... to wszystko jest częścią Naszej Polany, naszej drogi do niej. Bywa gorzko i słodko. Smak tej trasy nie jest jednoznaczny i prosty do opisania. Niemoc sprzeciwia się nadmiernej energii, uśmiech łzom, spotkania tęsknocie. Idziemy, przemy do przodu.
Ale łatwiej jest, gdy skupiamy się na tym co tu, teraz.
Na przykład na tym, że Kamphora z Mojego Podlasia raduje się już swoim miejscem na ziemi. To dodaje skrzydeł, a jakże...
Albo na przykład dzisiaj... spotkałam 4-letnią, polską dziewczynkę. Dziewczynkę o ślicznym i rzadkim imieniu, o włosach jak słoma. Była spragniona rozmowy. Bardzo. Szybko okazało się, że i ja dawno nie rozmawiałam z dzieckiem, z tak fajnym dzieckiem, w ojczystym języku.
Pokazała mi jak się robi ślimaka, potem postała na jednej nodze, przyniosła Reksia, a potem różowe gumki do włosów. Zaplotłam jej warkocza. Obejrzała się w lusterku i powiedziała "Dziękuję". Następnie powiedziała "Jesteś śliczna!". Oniemiałam. A potem kolorowałyśmy księżniczki i Kopciuszka i królewnę Śnieżkę. Było nam dobrze, spokojnie, wesoło, bez napinki.
Musiałam wyjść. Ona nie chciała się rozstawać. Ja też nie. Jedyne co przeszkadzało nam w tej południowej sielance to dźwięk słów jej prababci: "nie ruszaj!", "nie wolno!", "nie męcz pani!", "nie znoś tych zabawek!", "dlaczego zdjęłaś skarpetki??"
"Bo lubię chodzić na bosaka!"
I wreszcie prababcia powiedziała taki oto tekst: "No ja widzę, że już babci nie kochasz... idź sobie z panią", a dziewczynka niewiele myśląc pyta "Mogę iść z Tobą?"
To spotkanie jeszcze mocniej uprzytomniło mi jak bardzo tęsknię za wszystkimi pozostawionymi w Polsce dziećmi moich przyjaciół i znajomych ale przede wszystkim jak mocno tęsknię za naszym własnym potomstwem, którego na razie brak.
Skupienie jest na tym co tu i teraz a na ględzenie o Naszej jeszcze będzie pora. Jeszcze się znudzi.
Zresztą nie mam sobie nic do zarzucenia bo każdy oddech tu czy gdzie indziej, każdy wschód i zachód słońca, każde poranne, oporne wstawanie, każda kawa wypita przed pracą i ból w krzyżu i uśmiech gdy dzień wolny przed nami, każdy gigant Niuniola i jego powrót, każdy mail od najbliższych lub jego brak... to wszystko jest częścią Naszej Polany, naszej drogi do niej. Bywa gorzko i słodko. Smak tej trasy nie jest jednoznaczny i prosty do opisania. Niemoc sprzeciwia się nadmiernej energii, uśmiech łzom, spotkania tęsknocie. Idziemy, przemy do przodu.
Ale łatwiej jest, gdy skupiamy się na tym co tu, teraz.
Na przykład na tym, że Kamphora z Mojego Podlasia raduje się już swoim miejscem na ziemi. To dodaje skrzydeł, a jakże...
Albo na przykład dzisiaj... spotkałam 4-letnią, polską dziewczynkę. Dziewczynkę o ślicznym i rzadkim imieniu, o włosach jak słoma. Była spragniona rozmowy. Bardzo. Szybko okazało się, że i ja dawno nie rozmawiałam z dzieckiem, z tak fajnym dzieckiem, w ojczystym języku.
Pokazała mi jak się robi ślimaka, potem postała na jednej nodze, przyniosła Reksia, a potem różowe gumki do włosów. Zaplotłam jej warkocza. Obejrzała się w lusterku i powiedziała "Dziękuję". Następnie powiedziała "Jesteś śliczna!". Oniemiałam. A potem kolorowałyśmy księżniczki i Kopciuszka i królewnę Śnieżkę. Było nam dobrze, spokojnie, wesoło, bez napinki.
Musiałam wyjść. Ona nie chciała się rozstawać. Ja też nie. Jedyne co przeszkadzało nam w tej południowej sielance to dźwięk słów jej prababci: "nie ruszaj!", "nie wolno!", "nie męcz pani!", "nie znoś tych zabawek!", "dlaczego zdjęłaś skarpetki??"
"Bo lubię chodzić na bosaka!"
I wreszcie prababcia powiedziała taki oto tekst: "No ja widzę, że już babci nie kochasz... idź sobie z panią", a dziewczynka niewiele myśląc pyta "Mogę iść z Tobą?"
To spotkanie jeszcze mocniej uprzytomniło mi jak bardzo tęsknię za wszystkimi pozostawionymi w Polsce dziećmi moich przyjaciół i znajomych ale przede wszystkim jak mocno tęsknię za naszym własnym potomstwem, którego na razie brak.
Cudne, radosne spotkanie!
OdpowiedzUsuńTylko babcia nie mogła tego zrozumieć. A jak nie zrozumie, to będzie jej przykro.
Myślę, że właśnie cały smutek polega na tym, że babci jest smutno bo się sama w ten smutek wpędza swoją postawą. To jest odwrotnie niż u Megi ona zamiast KORYGOWAĆ to nonstop KONTROLUJE. :(
UsuńO losie!
Babcia jest z innej epoki mentalno - wychowawczej.
OdpowiedzUsuńPotomstwa życzę z całego serca. Ale póki nie ma - wyśpij się. :-)Ściskam mocno.
To też ale znam babcie z tej epoki, które są takimi tyranami a nie babciami oraz znam babcie z poprzednich epok, które są do rany przyłóż i jak nikt inny potrafią wyczuć potrzeby i psychikę dziecka.
Usuń:-) Staram się wysypiać ... ale wierz mi, wolałabym już być niewyspana :-).
pozdrowienia
Mam taką sąsiadeczkę, przychodzi do mnie w odwiedziny z plecaczkiem zabawek, bawi się, rozmawia z nimi, potem mówi mi, że musi zaśpiewać, za każym razem piosenka jest inna, taka z biegu, ale chyba bardziej bawi ją echo, które wraca od lasu za drogą; teraz ma nową fazę - jest modelką; a jeśli nie ma jej u mnie, to śpiewa spod swego domu, rozróżniam w piosence dwa słowa - pani Marysia - w różnych odmianach; wychowywałam synów, a z dziewczynkami jest inaczej; oczekiwanie na potomstwo - to piękny czas, który zaczyna się od nagłej tęsknoty za własnym dzieckiem, oby nic nie zmaciło Wam tej radości, kiedy by ona nie przyszła; serdeczności ślę, Polanko.
OdpowiedzUsuńDziękuję za te piękne słowa i historię o dziewczynce, które brzmią jak bajka. A powtarzające się w piosenkach słowa "Pani Marysia" to wielki powód do dumy. :-)
UsuńOd takich dzieci bije wspaniała i niezmącona beztroska choć czasem łapię się na tym, że bywa iż jest to także wielka potrzeba rozmowy z drugim człowiekiem... tak jakby we własnym domowym gronie, nie mogła odnaleźć bratniej duszy, która ją może zrozumieć.
Nasi znajomi mają dwoje dzieci. Córka jest BARDZO kontaktowa i mocno lgnie do ludzi, głównie do mężczyzn. Szybko siada ludziom na kolanach, przytula się... niestety szybko daje się zauważyć, że powodem tego jest brak dotyku ze strony taty. No dobra ale rozmowa schodzi na inne tory. Wybacz.
pozdrowienia
Też uwielbiam takie dzieci, z którymi można siąść i rozmawiać, rozmawiać... Popatrzeć przez chwilę na świat z Ich perspektywy to super doświadczenie. Ja uwielbiam zagadywać dzieci, zadawać pytania i słuchać odpowiedzi, albo samą stać się obiektem "inwigilacji".
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczynka... W sumie to smutne. Tak łatwo dorośli mogą zabić cudowność w dziecku... A ja bardzo tęsknię za moim synkiem, choć jeszcze 3 dni temu cieszyłem się, że wreszcie po 6 miesiącach jedzie do babci, a ja będę miał wolną chatę... :)
OdpowiedzUsuń