i okazało się, że wiele się dzieje po ulewnym deszczu ale i tak w ogóle...
niestety sąsiadujący z naszą okolicą las, przecina w pewnym miejscu takie oto coś... nie dość, że aut sznur o jeszcze po niebie stalowe ptaki latają... ale idzie przywyknąć jakoś... cóż robić (?)
A za chwilę znów sielski spokój i tempo znacznie wolniejsze...
Skręcając w uliczkę, którą jeszcze nigdy nie chadzaliśmy, odkryliśmy wielkie i ogólnodostępne dla zwiedzających szklarnie
do których przylega szklarniowa, klimatyczna i tylko w weekendy otwarta kawiarenka.
a zaraz obok rośnie las pomidorów
miło było
Cześć, po dłuższej przerwie (mojej u WAS). Przeleciałam, przeczytałam posty w ilości hurtowej... i muszę przyznać, że wolę właśnie tak... czuje się wtedy jak podczas kilkugodzinnej wizyty, takiej z herbatą i ciachem:)) Mam wrażenie jakbym siedziała sobie z Tobą i po prostu miło gawędziła... o wszystkim:))) I zupełnie przestałam kontrolować czas, a jutro pobudka bladym świtem bo to kolejny, nowy tydzień...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, do zobaczenia... w sieci:))) PA!
Tomaszowa
no to się cieszymy, że masz własny sposób zaglądania do nas. Miło, że jest wrażenie wspólnej pogawędki :-) szkoda tylko, że ciacha razem z herbatą nie można tak wirtualnie skosztować. :-) ale kto wie... kto wie....może kiedyś się uda :-) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńA co tam serwują w tej szklarniowej cafe? Jakieś eko szejki? :-)
OdpowiedzUsuńŁadne te Wasze deszczowe zdjęcia. Czwarte od góry najsamulubieńsze.
Dziękuję. Też ono moje oko jakoś wyjątkowo cieszy.
UsuńA tam... owszem... koktajle owocowe, ciasta wyglądające na własnej roboty /nie testowaliśmy bo bez grosza na niedzielnym spacerze byliśmy - ale następny weekend będzie degustacyjny/, piwko pszeniczne też obczaiłam bo lubię. Są przestawki w postaci talerza serów lub suchych kiełbasek no i oczywiście zielony, frankfurterski sos z ziemniaczkami.