czwartek, 17 listopada 2011

"Sznur kormoranów w locie splątał się"

Jadę ja sobie na rowerze dwa dni temu, wzdłuż Menu, w słońcu ostatnim lico swe grzeję i nagle widzę, że płynie nurtem rzeki jakiś obcy ptak. Hops... zanurkował i sobie po chwili piękną rybkę wyłowił, połknął i za moment hops... znów jest pod wodą. Rzekę tę znam już dość dobrze i ponieważ Naszej Polany jeszcze nie mamy to obserwuję uważnie wszelkie naturalne cudności nad jej brzegiem, bo lubię. Dokształcam się i wyobrażam, że skoro tu, w mieście, tyle tego się dzieje, to co dopiero za zwierzyniec wspaniały czeka nas dnia pewnego TAM, GDZIEŚ, HEN, POD lub PONAD CHMURAMI. No, ale ... wracając do łowiącego ryby... Przyhamowałam lekko swój jednoślad, bo naprawdę pierwszy raz takiego ptaka widziałam na wodzie Menu. Ani to łabędź, ani gęś, ani też kaczka. Kanadyjskie były tu tylko przez moment, a Puszczyk raczej tylko nocą...
Co jest? myślę sobie... ale ponieważ spieszno mi było to ze smutkiem, ale opuścić rejon nowego ptaka musiałam. Po paruset metrach mijam wyspę na rzece, gdzie to na niej stacjonują wszystkie wyżej wspomniane /oprócz kanadyjskich i puszczyka - choć z nim to nigdy nic nie wiadomo/ kaczki, gęsi i łabędzie i oniemiałam bo nagle mam deja vu. Gdzieś to już kiedyś widziałam i wiem nawet gdzie ale ... to było nie tutaj... tylko w rezerwacie i to na Mazurach. Kormorany???? W mieście??? Siedzą i skrzeczą??? Hm.... wzięłam i zrobiłam im parę fot coby w domu w encyklopedii zwanej teraz po nowoczesnemu Wikipedią, sprawdzić i się upewnić.

Okazało się, że rację miałam i się przy okazji jeszcze dokształciłam i Wam też powiem, że kormorany wcale łatwo nie mają bo jako ptaki wodne uzbrojone są w pióra, które nasiąkają wodą. Czyli nic po nich jak po kaczce raczej nie spłynie. Ale... dzięki temu mają mniejszą wyporność i mogą lepiej nurkować a co za tym idzie szybciej pokarm sobie złowić, co na własne oczęta widziałam. Efektem tego jest dość leniwy tryb życia bo... szybko łowią /na zdobywaniu pokarmu spędzają tylko około 1godziny dziennie/ a potem ... siedzą na drzewach i suszą pióra. Dodatkowo jak siedzą to i przy okazji sporo wydalają a ponieważ wydalają przeważnie w jednym miejscu to gleba pod ich drzewami jest zbyt mocno nawożona i na skutek tego drzewo z wolna obumiera. No i teraz wiem dlaczego zawsze ich miejsce "suszenia piór" jest takie łyse a za to całe białe niczym farbą malowane. Kto widział Wyspę Kormoranów na Jeziorze Dobskim, ten wie. 
Ale o kormoranach w mieście nic niestety w sieci nie znalazłam. 
A może ja ornitologiem jeszcze zostanę? :-)
Aparat nie chciał uchwycić i kormoranów i wieżowców razem ale tak właśnie drzewa wyspy z nowoczesnością miejską się komponują.
 a poniżej znów kormorany na tle najstarszego mostu we Frankfurcie z 1222 roku.
/foty słabe, wiem ale to tylko moja licha komórka/

5 komentarzy:

  1. a mi się foty podobają:)) komórkowce nadają fotkom swoisty klimat!!zapewne kormorany wpadły do miasta na małe cafe latte:)swoją drogą ciekawe przygody:))pozdrawiam:)) ps. ja dziś z lornetką obserwowałam powrót saren do naszego zagajnika:))

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe to co widze, kormorana w mieście ani na wsi nie widziałam.... chyba im dobrze nad Menem....
    pozdrawiam troche zimowo

    OdpowiedzUsuń
  3. Miejskie kormorany widziałam w Gdańsku, na Motławie. Widać i te dzikie ptaki potrafią się przystosowywać!
    PS. Nie wytrzymałam. Otworzyłam dżemik. Pyyyszny!
    Uściski
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu Miasto bardziej miłe się wydaje. Ładne ptaszyska!

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  5. taaa, fotki hipsterskie;-p oj, chyba zostaniesz tym ornitologiem!

    OdpowiedzUsuń