Na wstępie wielkie podziękowania za wsparcie zaprzyjaźnionych blogowiczów pod poprzednim postem. Jestem już szczęśliwie zaszczepiona na niesłowność i to z pewnością był bardzo ważny wątek poruszony przez Śledzibowców. O tym jeszcze nigdy, w kwestii naszych planów, nie rozmyślałam. Jestem w ogóle osobą z gruntu raczej wierzącą w dobroć i pozytywne zamiary innych ludzi ale potem szybko życie to weryfikuje i pokazuje, że jednak nie zawsze jest tak optymistycznie. Na szczęście kiepski nastrój po rozczarowaniu szybko mnie opuszcza i wracam do siebie z uśmiechem i tą samą dozą pozytywnej naiwności na dobre jutro. Trzeba działać i iść do przodu.
A teraz mogłabym napisać o tym, jak to dziś na wstępie zepsułam u klienta okno, a raczej mechanizm antywłamaniowy, z którym on się potem męczył naprawiając go przez cały czas mojej pracy /5h/, co mogło być podstawą do zakończenia ze mną współpracy, a było powodem do żartów i śmiechu. /Kazał mi koniecznie jak zwykle przyjść za tydzień i powiedział żebym się tym absolutnie nie przejmowała/. Mogłabym też napisać o tym, że być może powodem do zwolnienia mnie przez starszą panią było to, że ostatniego dnia myjąc okna weszłam nogą w wiadro wody i rozlałam jej trochę, jednak wtedy to też było powodem do śmiechu a w efekcie.... hehehehe... jednak nie było. Ale o niczym takim nie będę tutaj wypisywać, bo temat podjęty parę tygodni temu jest zupełnie inny i do niego się odniosę bo postawa patriotyczna do tego zobowiązuje. :-)
Akcja biało-czerwona! uruchomiona przez Desperate Housewife jest dla mnie wyjątkowo fajna właśnie tutaj na obczyźnie. Sprzyja wspomnieniom i uświadomieniu sobie, co tak naprawdę ważne jest dla nas w kwestiach kulinarnych, czego nam tu brak, czego nie ma wcale, a co możemy sobie, z dostępnych produktów na niemieckim rynku, odtworzyć. Jak zastanawiałam się co mogłabym w pierwszej kolejności umieścić w akcji biało-czerwonej, to nie ukrywam, że cały czas moje myśli krążyły wokół babcinych zup. Dziecięciem będąc rysowałam babci dyplomy i laurki za rosół i zupę zacierkową. Zupa zacierkowa to jest absolutny przebój mojej babci i nigdy u nikogo nie zdarzyło mi się zjeść czegoś podobnie przepysznego. Rosół to też osobna bajka, gotowany nie tak z przypadkowych produktów, tylko jakoś tajemnie babcia łączy ze sobą różne części drobiu i wychodzi z tego klarowny, pyszny i niepowtarzalny płyn. Drzewiej babcia jeszcze robiła rosół z makaronem własnej produkcji, więc .... palce lizać.
Ja wykonania zacierkowej podjęłam się raz i oczywiście efekt nie był zadowalający, więc olałam temat. Rosół idzie mi nieźle, ale też nie dorównuję w tej sztuce babci. Natomiast to, co znam również od babci i wychodzi mi na niezłym poziomie to ZUPA POMIDOROWA.
Ponieważ kolorystycznie pasuje do akcji i możemy gremialnie stwierdzić, że pomidorówka czy to z ryżem czy z makaronem to nasza narodowa i rodzinna zupa, to niniejszym pragnę zaprezentować mój przepis na to proste danie.
POMIDORÓWKA
gotujemy bulion z włoszczyzny
dodajemy kostkę rosołową
przetarte pomidory 0,5l
koncentrat pomidorowy
sól, pieprz
łyżeczka cukru
łyżeczka masła
śmietana
makaron - zazwyczaj lubię z makaronem "Babuni" ale tym razem z okazji tej specjalnej akcji wybrałam SPECJALNY MAKARON.
Pewnie każdy ma swoje sposoby na zrobienie pomidorówki i ile nas tutaj, tyle przepisów. Ja robię po swojemu i zawsze wychodzi PYYCHOOTKA. Polecam.
A teraz mogłabym napisać o tym, jak to dziś na wstępie zepsułam u klienta okno, a raczej mechanizm antywłamaniowy, z którym on się potem męczył naprawiając go przez cały czas mojej pracy /5h/, co mogło być podstawą do zakończenia ze mną współpracy, a było powodem do żartów i śmiechu. /Kazał mi koniecznie jak zwykle przyjść za tydzień i powiedział żebym się tym absolutnie nie przejmowała/. Mogłabym też napisać o tym, że być może powodem do zwolnienia mnie przez starszą panią było to, że ostatniego dnia myjąc okna weszłam nogą w wiadro wody i rozlałam jej trochę, jednak wtedy to też było powodem do śmiechu a w efekcie.... hehehehe... jednak nie było. Ale o niczym takim nie będę tutaj wypisywać, bo temat podjęty parę tygodni temu jest zupełnie inny i do niego się odniosę bo postawa patriotyczna do tego zobowiązuje. :-)
Akcja biało-czerwona! uruchomiona przez Desperate Housewife jest dla mnie wyjątkowo fajna właśnie tutaj na obczyźnie. Sprzyja wspomnieniom i uświadomieniu sobie, co tak naprawdę ważne jest dla nas w kwestiach kulinarnych, czego nam tu brak, czego nie ma wcale, a co możemy sobie, z dostępnych produktów na niemieckim rynku, odtworzyć. Jak zastanawiałam się co mogłabym w pierwszej kolejności umieścić w akcji biało-czerwonej, to nie ukrywam, że cały czas moje myśli krążyły wokół babcinych zup. Dziecięciem będąc rysowałam babci dyplomy i laurki za rosół i zupę zacierkową. Zupa zacierkowa to jest absolutny przebój mojej babci i nigdy u nikogo nie zdarzyło mi się zjeść czegoś podobnie przepysznego. Rosół to też osobna bajka, gotowany nie tak z przypadkowych produktów, tylko jakoś tajemnie babcia łączy ze sobą różne części drobiu i wychodzi z tego klarowny, pyszny i niepowtarzalny płyn. Drzewiej babcia jeszcze robiła rosół z makaronem własnej produkcji, więc .... palce lizać.
Ja wykonania zacierkowej podjęłam się raz i oczywiście efekt nie był zadowalający, więc olałam temat. Rosół idzie mi nieźle, ale też nie dorównuję w tej sztuce babci. Natomiast to, co znam również od babci i wychodzi mi na niezłym poziomie to ZUPA POMIDOROWA.
Ponieważ kolorystycznie pasuje do akcji i możemy gremialnie stwierdzić, że pomidorówka czy to z ryżem czy z makaronem to nasza narodowa i rodzinna zupa, to niniejszym pragnę zaprezentować mój przepis na to proste danie.
POMIDORÓWKA
gotujemy bulion z włoszczyzny
dodajemy kostkę rosołową
przetarte pomidory 0,5l
koncentrat pomidorowy
sól, pieprz
łyżeczka cukru
łyżeczka masła
śmietana
makaron - zazwyczaj lubię z makaronem "Babuni" ale tym razem z okazji tej specjalnej akcji wybrałam SPECJALNY MAKARON.
Pewnie każdy ma swoje sposoby na zrobienie pomidorówki i ile nas tutaj, tyle przepisów. Ja robię po swojemu i zawsze wychodzi PYYCHOOTKA. Polecam.
Fantastyczne!!! Bardzo dziękuję za taki cudowny talerz polskiej pomidorowej! Częstuję się wirtualnie :) pozdrawiam serdecznie i życzę by dni takie, jak opisany ostatnio się nie powtarzały :)
OdpowiedzUsuńA mój mąż nienawidzi pomidorowej!!!! a z checiaa bym Twoja spróbowała, wyglada smakowicie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pomidorówka pyyszna, mój Tomek mógłby ją jeść codziennie, a Twoja jeszcze z takimi literkowymi kluseczkami, toż to dzieło sztuki :)
OdpowiedzUsuńHeh, nasz Prezes niestety nie ma przekonania do zup czerwonych... Nie wie, co traci!
OdpowiedzUsuńPodpis - rewelacja!!!!
Gratulacje
Pzdr.
Wyglada bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniem emigracyjnym :)
żeś się postarała!;-)))
OdpowiedzUsuń