sobota, 26 listopada 2011

'Pavarotti wśród ....

kotów'
Taki dostał przydomek od jednej z moich serdecznych. Konkretnymi gabarytami rzeczywiście pasuje do tego pseudonimu. Co prawda, po paru latach odchudzania, trochę mu kilogramów odeszło, ale nadal do małych nie należy. Wielki, cały czarny, dumny, poważny, stateczny... to nasz Kocur. Ze mną jest od ponad 14 lat. Pojawił się jako 2 miesięczny, dziki, chowający się przed nami maluch. Chciało się dotykać i głaskać i tulić a tu niestety, nie da się. Podchodami udawało się go pogłaskać tylko w chwilach głębokiego snu. A tak to uciekał przed nami w najgłębsze zakątki mieszkania, taranując w pośpiechu wszystko co było na drodze. Najczęściej moje płyty i kasety na półce.
Przez pierwsze lata nie miał ze mnie dużego pożytku. To był mój pierwszy kot, wychowywałam go trochę jak psa... :-), poza tym wszyscy mówili mi, że koty to indywidualiści i że wcale nie potrzebują tak bardzo kontaktu z człowiekiem. Nic bardziej mylnego, ale ja jednak chyba nie poświęcałam mu wystarczająco dużo czasu. Prowadząc bardzo intensywny tryb życia, często zostawiałam go pod opieką innych /obcych dla Kota/ osób. Finał był taki, że z czasem bardziej lubił siedzieć w domu u mojej sąsiadki niż u nas. Fakt: ona bezdzietna i niezamężna, poświęcała mu znacznie więcej czasu niż ja, rozmawiała z nim, pozwalała na znacznie więcej niż ja, spędzała każde święta, długie weekendy i wszystkie Sylwestry. Po pewnym czasie powiedziała mi nawet dość poważnie, że ten kot jest w pewnym sensie też jej. Niby żart, a jednak...
Z wiekiem stawał się coraz bardziej dostępny, a potem wręcz upierdliwie zaczął domagać się pieszczot. Wreszcie mógł być czas na wspólne przytulania i pieszczoty ale ja niestety miałam w głowie cały świat, który wołał mnie i przyzywał. 3 lata z rzędu w wakacje Kot był pod opieką moich znajomych - żeby było ciekawiej, za każdym razem innych. Jednego roku Kot zachorował tydzień przed moim wyjazdem... koleżanka przez 3 miesiące musiała aplikować lekarstwa w postaci zastrzyków. Zatem Kot może spokojnie o mnie powiedzieć, że w chorobie to ja niestety ale ni byłam jego najwierniejszą z wiernych.
Choć nie może powiedzieć o swojej pani "idealna" to jednak, jest do mnie od zawsze bardzo przywiązany. Ba... ja do niego także. Kochałam go, kocham i kochać będę największą miłością, jaką można darzyć to niepowtarzalne stworzenie.
Ulubieniec moich wszystkich znajomych. Wielu nawet zainspirował do przygarnięcia paru czworonogów.
Odkąd jest z nami ON, Kot stał się absolutnym równoprawnym i niezastąpionym członkiem naszej rodziny. Kot z nami gada, w odpowiedni sposób miałcząc, mrucząc, podmrukując, piszcząc. Znamy ten język i wiemy, że długi i często powtarzający się miałk to pilna potrzeba spożycia jakiegoś posiłku. Za chwilę, zupełnie inny dźwięk oznajmia, że "teraz mam ochotę na mleko". Ale to tylko informacje płynące od kota dotyczące karmienia, ale on z nami gada też na inne tematy. Pociesza gdy jest smutno, dotyka w policzek delikatnie łapką, gdy trzeba już wstawać /i to wcale nie o świcie, tylko dokładnie wtedy, gdy zdarza nam się zwyczajnie poleniuchować zbyt długo w łóżku/, Kot rozmawia z NIM na różne tematy. ON się Kota o coś pyta i najczęściej, gdy wymaga potwierdzenia czegoś, czemu ja jestem przeciwna, Kot udziela odpowiedzi hehehe.... zawsze twierdzącej.
Kot ma swoje miejsce na kanapie i jak ktoś mu je zajmie to potrafi wymownie dać znać, że coś tu chyba nie gra. Siada vis a vis, patrzy i nie odejdzie póki miejscówka się nie zwolni.
Lubi znaleźć sobie skrawek słońca na dywanie i grzać się w jego promykach, przesuwając się co kilka minut w kierunku uciekającego ciepła.
Jest mądry, jest sprawiedliwy, jest ciepły, duży /... aaa to już było/, okazało się tez, że na stare lata doskonale aklimatyzuje się w nowych warunkach mieszkaniowych, ogólnie prowadzi raczej horyzontalny styl życia i chyba dobrze mu tym. Tak, wiemy.... ma nadwagę ale póki co jest zdrowy i silny. Racje żywnościowe /zgodnie z zaleceniem weterynarza/ ograniczone, ale swoje i tak potrafi wymusić. :-)
Moim/naszym marzeniem jest aby Kot dożył spokojnie czasu, gdy będzie mógł cieszyć się z nami NASZĄ POLANĄ. W końcu i niech on coś też z tego ma, że naraziliśmy go na tyle stresu związanego z emigracją. Teraz leży koło mnie i chrapie, mruczy i sapie przez sen. Uwielbiam te dźwięki. A ja ... na stare lata chyba staje się też mniej dzika, a bardziej przystępna, spostrzegawcza i rozumiejąca to PRZEinteligentne stworzenie. 
A oto on - BAMBO, BAMBULO, BAMBISZON - NASZ PRZYJACIEL


8 komentarzy:

  1. Kocham koty!!!! i kiedyś miałam kocicę żyła 13 lat, obecnie mam dzikuski w ogrodzie, nie dają się za bardzo głaskać ale są kochane i dokarmiane
    a Twój jest CUDOWNY..... TAKI DO MIZIANIA :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest cudowną czarną pumą Twój Pavarotti vel Bambo.Koty są wspaniałymi towarzyszami ludzkiego życia (jeśli potrafimy uszanować ich niezależność).
    W zimowe popołudnie drzemka z wtulonym mruczącym kotem mmmmm to największy cud natury,a jak działa na nasz system nerwoey,odstresowuje,ładuje akumulator :)))
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Mrrau! Mój Lucek wyglądał prawie tak samo! :-)Strasznie pocieszne są koty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny czarnulek! Zawsze twierdziłam, że Pan Bóg miał dobry humor stwarzając koty:-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki on jest poważny, starszy pan, ten Twój Bambulo, a sierść błyszczy pięknie. Nie chciałam kota, bo nie znam, bo wyjeżdżamy, ale on nas chciał, ktoś go podrzucił rok temu i został. I wcale nie sprawia kłopotów, pewnie, że ktoś musi być w domu, zwłaszcza jak zima, ale dajemy radę i zupełnie niepotrzebnie nie chciałam kota w domu, Gutek jest kochany. I myślę, że on pohasa jeszcze z Wami w Polanie, koty żyją długo, na trawie będzie łapał słońce w swoje futerko i wylegiwał pod nagrzaną ścianą domu, życzę tego mocno i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny, po prostu piękny. Widzisz, jednak nie jesteś taką złą opiekunką jak ci się wydawało i kochasz tego zwierzaka, przecież mogłaś go podrzucić komuś i nie zawracać sobie nim głowy, a jednak jest z Wami i rzyczę Ci aby mruczał w Waszej Polanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Leptir - on jest istotnie do miziania. Z 3 ulubionych rzeczy Bambo na pierwszym miejscu wyliczyłby ex aequo: spanie, jedzenie, mizianie.

    Los alpaqueros - a książka i leżanko z wtulonym we mnie Bambo to jedna z moich ulubionych czynności :-)

    Dragonfly - czyli Bambo miał może sobowtóra :-)

    Asiu i Wojtku - kiedyś miałam taki magnes na lodówce, że "ten kto nie lubi kotów, w poprzednim wcieleniu musiał być myszą" :-)

    Mario z Pogórza Przemyskiego owszem koty żyją długo. Wspomniana przeze mnie sąsiadka miała kiedyś kota, który żył 21 lat. Skoro to był sąsiad to może i naszemu się przez ścianę długowieczność trafiła :-) OBY!

    Jolu! Jakie podrzucić? Jakie zostawić? Choćby się zapierał 4 kończynami i ogonem to Never! Nigdy! Nein! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pięknie napisałaś o swoim kocie ... :)
    Nasze Kocio jest na etapie rozrabiania i podgryzania ... Zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń