sobota, 12 listopada 2011

akcja biało-czerwona klasycznie czyli...

...indyk a la schabowy z kapustką i ziemniaczkami

Mam nadzieję, że Desperate Housewife jeszcze przyjmie naszą propozycję do swej akcji mimo iż już po czasie. U nas wczoraj był dzień pracujący i dopiero dziś mam czas na wykonanie obiadu niepodległościowego. Co mnie też w zasadzie cieszy bo mogę sobie spokojnie dziś pokontemplować i odpocząć, nie skupiając swoich myśli na tym, co wydarzyło się w moim rodzinnym mieście w dniu wczorajszym. To, co działo się w stolicy to wstyd i doprawdy żal ogromny, że do radości i weselenia się tym dniem było cholernie daleko. Owszem, wiem że odbyły się też festyny i spotkania rodzinne o znacznie weselszym charakterze ale jednak... chamówa na głównych ulicach Warszawy to totalna żenada.
Tyle ode mnie w tym temacie.

Zanim jednak przejdę do dania głównego, to zatrzymam się dziś na chwilkę na śniadaniu sobotnim, bowiem dwa dni temu doszło do nas TO:


Asia i Wojtek z Siedliska pod Lipami uraczyli nas taką oto wspaniałością. Konfitura mirabelkowa z nutką wanilii to istne cudo dla naszych kubków smakowych. Pierwszy raz udało mi się z kimś z blogowego świata wymienić smakołykami. Niecierpliwe wyczekiwanie na przesyłkę opłacało się, bo słodkości z Żuław są zdecydowanie godne polecenia.

Ukłony i smakowite podziękowania!!! :-)
Nasyciwszy się słodkościami .... przejdźmy do dania głównego:

Schabowego ostatni raz jadłam jak byłam dzieckiem. Nie lubię, nie trawię, feee. Generalnie jestem raczej z tych warzywolubnych i mięso /głównie to czerwone/ nie jest mi do życia potrzebne. Umiem zastąpić je strączkowymi, tofu oraz rybami i innymi frutti di mare. Jednak ponieważ schaboszczak to dla niektórych danie jakich mało i możemy spokojnie zaliczyć je do takich klasyków w naszej narodowej kuchni, to postanowiłam zrobić coś na kształt i kotlecik schabowy jest wyjątkowo indyczy. Wiem, bezczeszczę dobro narodowe :-), ale wybaczcie, proszę mi tę profanację.

Kapuchę dusiłam po raz pierwszy, więc wyszła ciut za rzadka ale nie zmienia to faktu, że pyszna. Pokrojona w piórka, wrzucona do garnka została zalana wodą /może ciut zbyt dużą jej ilością i stąd ta rzadkość :-), ale potem sos był już tak dobry, że szkoda było odlewać/. Przyprawy kto co lubi: sól, pieprz, wegeta, cukier. Na patelni podsmażyłam cebulkę i dodawszy mąkę wykonałam zasmażkę, którą dodała do kapusty.
Kotleciki indycze klasycznie w jajku i bułce tartej panierowane i usmażone. Do tego ziemniak niestety turecki :-), ale ziemniak to ziemniak nie?


No i tak to właśnie sobie dziś świętuję przy drutach i dobrej muzyce wczorajszy Dzień Niepodległości...
a Kocur nasz już się hibernuje w szafie na moim śpiworze ... zatem zima tuż tuż....

2 komentarze:

  1. Tak a pro pos tej chamówy chyba oglądasz tylko TVN24,zapraszamy na relację z wczoraj do nas.Mamy nadzieję że nie nazwiesz tego chamówą.(polecamy szczególnie drugi film).
    POZDRAWIAMY

    OdpowiedzUsuń
  2. Pyszny obiadek i kapustka idealnie pasuje do "schabowego" :)

    OdpowiedzUsuń