środa, 8 czerwca 2011

frankfuterskie popołudnie

Wizyta we Frankfurcie była poprzedzona nieprzespaną nocą. Stres mnie chyba zeżarł. Dlaczego? Nie wiem. Przecież to jeszcze nie przeprowadzka a tylko rozmowa i spotkanie z mężem kuzynki i rekonesans. Ale może niewiedza o tym, co tam usłyszymy wpłynęła na stres i trudności ze zmrużeniem oka.
No nic... wreszcie wiemy więcej. Wreszcie czujemy, że zbliżamy się do innego miejsca a oddalamy od tego, gdzie obecna praca i parę innych nie do końca sympatycznych spraw. Mąż kuzynki szczerze opowiedział jak jest i nie ściemniał. Mówił o tym, co pozytywne i jakie mogą być ewentualne utrudnienia ale o tych drugich na szczęście mówił krótko. Mieszkania są nieznacznie droższe niż tu gdzie przebywamy obecnie ale i pensje są wyższe. Zatem wychodzi na to samo.
A plan mamy taki: zakładamy działalność gospodarczą zajmującą się sprzątaniem: mieszkań, firm, czego się tylko da. Stawki godzinowe są na tyle wysokie, że przy mniejszym nakładzie pracy możemy zarobić więcej niż obecnie i to przy mniejszym stresie i większej ilości wolnego czasu. Zanim to nastąpi oczywiście musimy znów uzbroić się w cierpliwość i zapoznać z nową rzeczywistością. Musimy dobrze zaplanować wejście na rynek i zdobyć klientów. Co z jednej strony jest proste /już projektujemy w głowie prostą ulotkę, którą na początku chcemy powrzucać do skrzynek pocztowych w co bogatszych dzielnicach/ a z drugiej trudne bo przecież nie my jedyni proponujemy tego typu usługi. Mamy jednak nadzieję, że nasza wiara w plan uczyni ponownie cud i że wszystko się dobrze ziści.
Wychodzę za założenia, że w tej chwili w restauracji również zajmujemy się w dużej mierze sprzątaniem - bo jak nie nakrywam do stołu i nie podaję dań to z grubsza wszystko inne raczej można zaliczyć do sprzątania: polerowanie szkła, sztućców, zdejmowanie brudnych obrusów, sprzątanie baru i inne tego typu pierdoły.
Teraz tylko szukamy kogoś z dobrym językiem niemieckim, kto z dobrego serca przetłumaczy nam z polskiego na niemiecki parę prostych słów na naszą ulotkę. Mama w Polsce, na urlopie a jej męża nie chciałabym do tego angażować. W pracy... nie mogę nic rzec w tym temacie bo... jeszcze tam pracuję i nie chcę siać podejrzeń. Niby w Niemczech jesteśmy a jednak pomocy szukamy w Ojczyźnie. Może ktoś z blogowiczów zechciałby nam pomóc? :-)
Będę wdzięczna za sygnał w tej sprawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz