wtorek, 4 grudnia 2018

odgruzowywanie

No i proszę ani się człowiek obejrzy a już 3 dni za nami. A miało być tak pięknie... a miało być tak często. ;-)
No nic, robię co mogę.

A mianowicie ostatnie dni to było odgruzowywanie się, bardziej w mentalnym tego słowa znaczeniu ale jednak. Otóż jakiś czas temu mój mąż przywiózł do domu rzeczy, które spakowaliśmy 8 lat temu do pudeł i kartonów i rozpoczęliśmy życie na emigracji. Były to pudła, pudełka, torby, torebeczki. Większości z tych rzeczy wcale nie pamiętałam, więc doszłam do wniosku, że nie są mi one już w życiu potrzebne. Kilka przedmiotów, do których czułam sentyment sobie zostawiłam, a z reszty postanowiłam lokalnie zorganizować wyprzedaż garażową. Skrzyknęłam się z kilkoma osobami z okolicy i w październiku odbyła się owa wyprzedaż z bardzo pozytywnym skutkiem.

Ale ja dziś nie o tym...

Pośród wielu pakunków odkryłam pewne skarby, których była cała masa, a o których istnieniu naprawdę zapomniałam. Stare listy, karty, karteczki, bilety, ulotki, stare mapy, foldery z wypraw, listy z okresu gdy byłam na emigracji, zdjęcia... karteczki z lekcji, z wykładów ze studiów... tzn. takie pisane z przyjaciółką w trakcie zajęć, żeby nie rozmawiać i nie przeszkadzać, miałam w zwyczaju pisać sobie kartki, zwierzenia, pogaduszki w ten sposób uskuteczniać. No i to wszystko znalezione w moich pudłach.

Wiele listów i kartek od osób już nieżyjących. To mnie mocno złapało za serce i temu poświęciłam nowe, wyjątkowe miejsce. Innych pozbyłam się rytualnie spalając je w piecu.

A było tam wiele uczuć, dobrych, pięknych, z dawien dawna. Listy od byłych, od ex. Była tam moja młodość, moje marzenia, ideały, które wierzę że przeniosłam do teraźniejszości. Przejrzałam się trochę w tej przeszłości i było na co popatrzeć, z czym się zmierzyć, porównać. I tutaj miła niespodzianka. Tamta ja mi się podobała tak samo jak ta dzisiaj. Patrzę w lustro i widzę miłą buzię, uśmiecham się do siebie i ... lubię tę kobietę. Naprawdę! Raduję się, że doszłam do takiego etapu.

Mąż obejrzał ze mną stare zdjęcia. Te, na których mam 19-21 lat i mam np. włosy obcięte na zapałkę. Pytał się mnie "dlaczego?". Coś pewnie chciałam tym zamanifestować, czegoś się domagałam tymi krótkimi włosami. W sumie wiem teraz, że nie wyglądałam w nich dobrze ale ... wiem też, że w tym czasie byłam szczęśliwa, miałam chłopaka, przyjaciół... to dowód na to, że jednak nie szata zdobi człowieka. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do mojego poczucia wartości i lubili mnie za to jaka jestem.

Dziś inny etap mojego życia. Dobry, taki jak być powinien, mój. Ale nie byłabym tutaj gdyby nie tamten miniony czas. Czas pięknych przyjaźni, czas poznawania siebie, świata, relacji międzyludzkich. Pewnie, że był to też czas rozczarowań i cierpienia takiego młodzieńczego. Czas niespełnionych miłości, zawodów. Ale zawsze, nawet w najtrudniejszych chwilach, miałam do kogo iść wypłakać się, wygadać... czasem przenocować... po to, że nowy dzień miał inny wymiar, lepszą perspektywę.

Spaliłam wiele z tych karteczek, listów, znaków i śladów z przeszłości. Ale tylko dlatego, że wiem iż wszystko to noszę na co dzień w pamięci. Wracam w odpowiednich momentach do tych chwil ulotnych, dobrych, uśmiechniętych, szczęśliwych i wiem, że to one sprawiły, że dziś jestem tutaj gdzie jestem. To były droga, nauka, doświadczenie, dzięki którym wyrosłam na świadomą świata osobę, która nadal popełnia błędy i nadal przeżywa chwile rozczarowania i czasem cierpi ale .. umiem się wygramolić z tego i iść do przodu radując się tym co TU i TERAZ.

Macie też takie pudła? Lubicie czasem powspominać, popatrzeć na siebie w zwierciadle przeszłości? :-)




2 komentarze:

  1. Też mam takie pudełko trzymam listy od męża, rysunki moich dzieci, ich ulubione maskotki z dzieciństwa i inne różne pamiątki.Oj jestem bardzo sentymentalna. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. też jestem sentymentalna ale po woli uczę się oczyszczać przestrzeń, sentymentalność pakuję do serca i niech tam ma się dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń