Czas samotności lubię tak samo bardzo jak gwarne chwile pod naszym dachem. Ważna jest równowaga i chyba ona panuje w naszym gospodarstwie domowym. To ważne. Oddziałuje bezpośrednio na moje samopoczucie. Po wyjeździe gości krzątam się po domu, koło domu, dalej od domu i wspominam zdania, słowa, uśmiechy i gesty. Mam wrażenie, że tyle ile udaje mi się ofiarować Gościom, tyle samo a może i więcej otrzymuję z powrotem. Ktoś powiedział, że moja praca to taka robota usługowa. Z dalszej odległości pewnie tak. Pełnimy usługi. Serwujemy posiłki, sprzątamy pokoje. Pierzymy, dbamy o czystość i schludny widok tego miejsca. Jednak to tylko baza. Reszta dzieje się poza nami. Odbywa się i wdzięczność przeogromna za te chwile wypełnia serce i duszę.
Gdzieś tam, w Polsce zostali wszyscy nasi bliscy. Tęsknota bywa mocna. Ale Ci co przyjeżdżają są niejednokrotnie jakby wysłannikami tej dobrej wieści, energii od nich. Stają się kimś bliskim, o kim się myśli i wspomina. Życie!
Zaokienne widoki są obecnie anielsko piękne. Przepełniają ten krajobraz intensywne odcienie zieleni i błękitu. Łąki pokryły się kobiercami mniszka, którego obfitość sprawia, że każdy kadr jest jak idealny obraz najlepszego z malarzy. Pobzykują pszczoły, koło ucha latają muchy, na kwiecie zasiadają biedronki. Świat ożył. Nie trzeba mu wiele czasu po tych chłodach. Czekał w blokach startowych na swoje przedstawienie, spektakl idealny bo stworzony przez Matkę Naturę.
A ja sieję, pielę, kopię, podpatruję. Za paznokciami znów ziemia, skóra szorstka, ale za to sen spokojny.
Gdzieś tam, w Polsce zostali wszyscy nasi bliscy. Tęsknota bywa mocna. Ale Ci co przyjeżdżają są niejednokrotnie jakby wysłannikami tej dobrej wieści, energii od nich. Stają się kimś bliskim, o kim się myśli i wspomina. Życie!
Zaokienne widoki są obecnie anielsko piękne. Przepełniają ten krajobraz intensywne odcienie zieleni i błękitu. Łąki pokryły się kobiercami mniszka, którego obfitość sprawia, że każdy kadr jest jak idealny obraz najlepszego z malarzy. Pobzykują pszczoły, koło ucha latają muchy, na kwiecie zasiadają biedronki. Świat ożył. Nie trzeba mu wiele czasu po tych chłodach. Czekał w blokach startowych na swoje przedstawienie, spektakl idealny bo stworzony przez Matkę Naturę.
A ja sieję, pielę, kopię, podpatruję. Za paznokciami znów ziemia, skóra szorstka, ale za to sen spokojny.
Witaj :)
OdpowiedzUsuńMamy wspólnego ,,Ulubionego" i tym sposobem odkryłam twój blog. Przeczytałam na razie tylko ten post ale tchnie takim optymizmem, pozytywną energią i już wiem, że z wielką przyjemnością będę czytać twój blog. Rzadko kiedy ktoś pokazuje post trawie czy polnym roślinom nawet jeśli są lecznicze. Uwielbiam ,,chwasty" bo widzę piękno w ich kwitnieniu tak samo jak w kwiatach rabatowych... Moje ,,polne kwiaty" i w rabatach siedzą . Bardzo mi się podoba twoje spojrzenie na świat, na życie.
Pozdrawiam :)
Witaj, bardzo mi miło czytać tak serdeczne słowa skierowane pod adresem bloga. Krzyżują się szlaki blogowe bo poszukujemy po prostu informacji i klimatów, które nas kręcą, cieszą, interesują. Ja też raduję się na widok "chwastów" niekoniecznie na grządkach warzywnych :-) ale i tam potrafię docenić ich piękno ale przede wszystkim siłę i determinację. pozdrowienia i niezmiennie zapraszam do Naszego Świata :-)
UsuńZastanawiam się kto bardziej szczęśliwy???
OdpowiedzUsuńPiesiory czy ich Pani?
pozdrawiamy!
mogę mówić za siebie - jam szczęśliwa ogromnie, ale sądząc po radości psiej one mi nie ustępują w nieustannym kontemplowaniu tego, co nas otacza. :-)
Usuń